Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84298

przez ~SmutnaPani ·
| Do ulubionych
Kochani, dzisiaj opiszę Wam moją historię, będzie smutno, ale w punkt. Porozmawiamy dziś o czymś bardzo poważnym, mianowicie o aborcji i prawie do takowej. Każdy z Was ma swoje zdanie, ale chciałabym, aby moja historia skłoniła Was do pewnej refleksji, czy aby na pewno mam prawo narzucać innym swoją opinię? Czy prawo do aborcji może/powinno być dopuszczalne?

Razem z partnerem zaczęliśmy starać się o dziecko. Udało się, bez problemów. 1-sze USG, 2-gie, wszystko ok. Idziemy na USG połówkowe i nagle słyszymy, że wszystko jest nie tak. Nie będę wdawała się w szczegóły choroby maluszka, bo powiem szczerze, boję się. Boję się, że ktoś namierzy, ktoś sprawdzi dokumenty (bardzo rzadka przypadłość), ktoś skojarzy fakty i panowie w mundurach zapukają do naszych drzwi. Samo to powinno Wam już dużo powiedzieć...

Wystarczy że będziecie wiedzieć, że stan w jakim był mój synek był tragiczny; w skrócie, jeżeli poddałabym się poważnym zabiegom, miałby szansę na ciężkie kalectwo (woreczek na mocz, wózek inwalidzki, wielokrotne przeszczepy organów, porażenie nerwowe, powykrzywiane kończyny i nie, nie przesadzam; to wszystko to bardzo poważne i bardzo realne "optymistyczne" warianty przy naszej diagnozie). Alternatywą było niepoddanie się zabiegom (ryzykownym także dla mnie) i absolutnie 100% śmierć mojego synka. Z mężem przeszukaliśmy internety, skontaktowaliśmy się z rodzicami dzieci, które przeżyły podobne operacje (określane w artykułach jako "survivors"; całe 2 przypadki); porozmawialiśmy z lekarzami, sprawdziliśmy alternatywy zarówno w kraju jak i za granicą, a także eksperymentalne metody leczenia. Prognozy były bardzo złe. Po morzu wylanych łez i sprawdzeniu danych, doszliśmy do wniosku, że nie damy rady, nie poradzimy sobie z tym. W obliczu faktu, że zabiegi dawały nam 40% szans na przeżycie porodu przez maluszka i blisko 50% szans na jego śmierć w przeciągu pierwszych miesięcy życia, zdecydowaliśmy razem, że nie będziemy ratować go za wszelką cenę. I co w tym piekielnego?

Jeden lekarz nas wyzywał od zabójców. Inny powiedział, że "ciąża nie kwalifikuje się do terminacji", co było kłamstwem, bo 100% szans na śmierć raczej wyczerpuje znamiona ustawy. Po prostu nikt się nie odważy w dobie Hazanów, PISiorów i innych wariatów. Za to przy zamkniętych drzwiach, gdy nikt nie słyszy, lekarze z tego samego zespołu dawali nam adresy, numery, namiary i rady. Nie chcieliśmy w ten sposób, pojechaliśmy za granicę. I tam, zaledwie 2 godziny samolotem od naszego dziwnego kraju, inny świat!

Przychodzimy do kliniki, miła Pani rozmawia z nami dlaczego tu jesteśmy, ogląda wyniki badań i mówi wprost, że to jest wyrok i bardzo dobrze, że jesteśmy, że to absolutnie dobra decyzja. Wsparcie psychologa, wsparcie personelu, mężowi nawet zrobili kanapki i dali kawę, pozwolili mu wejść ze mną na oddział. Był ze mną na każdym jednym badaniu i był przy mnie przy naszym przykrym końcu naszej ciąży. Zrobili na miejscu dodatkowe badania, a po wszystkim powiedzieli wprost - to dziecko nie przeżyłoby porodu (był bardzo uszkodzony, miał powyginane kończyny i taki zły kształt brzuszka - rozmawialiśmy z lekarką, która wyjęła ze mnie moje dziecko - i na samą myśl chce mi się płakać).

I teraz szczerze, czy ze względu na przekonania pewnej grupy ludzi, naprawdę musiałabym (tak w zgodzie z ich sumieniem i PRAWEM) donosić ciążę i urodzić martwe dziecko? Czy naprawdę musiałabym zgłaszać się regularnie na USG czekając aż serduszko przestanie bić? I jak, skoro USG w tej sytuacji trzeba robić codziennie? A gdzie koszty tego? Bo tyle USG to chyba tylko prywatnie i za co?

Niech nasza historia będzie dla Was przestrogą. Możecie się z nami nie zgadzać, możecie uważać nas za morderców, ale uwierzcie mi, jeżeli Was to dosięgnie, czego Wam nie życzę, to mocno zrewidujecie swoje poglądy. I nikt mi nie powie, że Polska jest rozwiniętym krajem, skoro w obliczu tak poważnych defektów, żaden szpital nie podejmie się legalnej aborcji w imię klauzuli sumienia czy nacisków politycznych. Bo jeżeli jedna grupa uważa pysznie, że ma monopol na prawdę, i - co gorsza - wprowadza tę prawdę jako prawo, to możesz mieć pewność, że nie jesteś już wolnym człowiekiem.

P.S. Szukaliśmy pomocy psychologicznej post factum w Polsce... Chodzimy prywatnie...

Polska NFZ rząd kler wszystko i wszyscy

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (341)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…