Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84359

przez ~Czaput ·
| Do ulubionych
Mój głos w sprawie aborcji...
Muszę, bo aż mnie nosi, jak ktoś (zwykle mężczyzna) mówi: niech urodzi i odda...

Jestem dwa lata po traumatycznej ciąży. Problemy zaczęły się niewinnie - jak u wielu przyszłych mam, doszło u mnie do zagęszczenia żółci i zapalenia woreczka. No, nic. Proszę trzymać lekkostrawną dietę, po ciąży zgłosić się na usunięcie pęcherzyka żółciowego, bo kamienie. Jednak, może przez skłonności rodzinne - każdy z moich bliskich miał kamienie, siostrze usuwali woreczek już w liceum - u mnie nie skończyło się na zapaleniu. Żółć zgęstniała tak, że utworzyła czop w drogach żółciowych. Zablokowany został połączony z nimi przewód trzustkowy. A trzustka zareagowała ostrym zapaleniem. Kto nie wie, to już nie jest błahostka, tylko często stan zagrażający życiu.

W krótkim czasie zatrzymały się wszystkie funkcje układu pokarmowego. Z tego okresu pamiętam tylko ból, ból, ból. Brzuch miałam tak wzdęty, że każde najdelikatniejsze dotknięcie lekarza odczuwałam jak kopniaka. Jako że nie mogłam jeść, a byłam w zaawansowanej ciąży, wdrożono żywienie pozajelitowe - taki wenflon w szyi. Poza tym kroplówki, jakieś urządzenia pomiarowe... Najmniej mnie bolało, jak stałam - tak więc stałam, po 20 godzin na dobę stałam i wyglądałam jak nowoczesna instalacja obstawiona malowniczymi stojakami, workami, rureczkami...

Ból, ból, ból. Było tak, że po morfinie po prostu w cholerę bolało. Bez morfiny szalałam z bólu. Moje nienarodzone dziecko radośnie kopało mnie tam, gdzie najgorzej bolało. Kolejnych wkłuć, zmian wenflonów, zastrzyków - przy tamtym bólu po prostu nie czułam. Według relacji innych kobiet po OZT, które naturalnie rodziły (wcale nie taki rzadki przypadek) poród przy tym bólu to jak słodki york wobec rottweilera. Ze wścieklizną. Przez długie dni byłam tylko ja i ból - ból był mną, a mnie nie było.

Miałam zrobione dwie operacje. Usunęli ten woreczek, potem poprzez endoskopię dostali się do przewodów żółciowych i je porządnie wyczyścili. Na obu zabiegach wielu studentów. Przy drugim zabiegu jeszcze usłyszałam, jak chirurg mówi do żółtodziobów: "pierwszy raz operujemy w ten sposób kobietę w zaawansowanej ciąży...". Reszty nie pamiętam, bo skosiła mnie narkoza, ale zdążyłam się jeszcze w myślach pożegnać ze światem. Mężowi zresztą delikatnie powiedziano, że jest zagrożenie, że na zbliżające się święto 1. listopada będzie miał więcej grobów do odwiedzenia...

W międzyczasie były ważenia i usg. Mama - 54 kg, 53, 51, 49... Dziecko - 2,1, 2,2, 2,4, upragnione 2,5 - minimalna prawidłowa waga urodzeniowa - i decyzja: tniemy... Ponad trzy tygodnie przed terminem drogą "wydobycin" przyszła na świat moja córka. Cud: dziecko całkowicie zdrowe, bez cech wcześniaczych, 10 punktów... I drugi cud: przystawiona do piersi przełyka... Wycieńczony (tuż przed porodem ważyłam 20 kilo mniej niż przed ciążą), pokrojony organizm resztką sił dał dziecku pełnowartościowy pokarm, na którym książkowo przyrastała...

Po łącznie 5 tygodniach wyszłyśmy ze szpitala. Mimo deszczu i listopadowego zimna, jaki to był piękny dzień! Po porodzie mój stan szybko się poprawił - zniknął ucisk w brzuchu, a po drugie można było zastosować mocniejsze leki. Na wieść o mojej pierwszej kupie położne aż skakały z radości - zżyłyśmy się przez ten czas, ale to i tak było przekomiczne... Dostałam pierwsze jedzenie - pół czerstwej bułki. Jaka ona była pyszna...

Żeby jednak nie było za kolorowo, powikłania tej ciąży były ze mną jeszcze bardzo długo, niektóre zostaną na zawsze. Nacięte ujście dróg żółciowych przepuszcza żółć nieprzerwanym strumyczkiem. Organizm przyzwyczajał się do tej sytuacji ponad rok. Przez ten czas codziennie miałam około 10 biegunek. Dobrze, że nie musiałam wracać do pracy... Co więcej, przez uszkodzoną trzustkę mam cukrzycę - jednak widać regenerację organu, wyniki mam bardzo dobre i prawdopodobnie się z tego wyliżę. Do lekkostrawnej diety już się przyzwyczaiłam, z wizją rosołków i wszelkich tłuszczy się pożegnałam. Najgorsze są dla mnie zrosty po cesarce - ból zwykle uniemożliwia współżycie...

Mam nadzieję, że moja historia zmieni coś w poglądach fanatycznych przeciwników aborcji. Może mój przypadek jest ekstremalny, ale mógł przytrafić się każdej kobiecie. Ja urodziłam wyczekiwaną córę i byłabym gotowa wycierpieć dla niej dużo więcej. Ale wyobrażacie sobie takie przejścia i późniejsze problemy zdrowotne do końca życia, żeby urodzić dziecko z wadą genetyczną, które umrze wkrótce po przyjściu na świat? Albo dziecko gwałciciela? Czy bym wytrzymała czując w najgorszych chwilach choroby dodatkowe bolesne kopniaki od potomka kogoś, kto mnie skrzywdził? Pal licho, nie dałoby się wytrzymać, nawet jakby ojcem dziecka był oszust, co wykorzysta i porzuci!

Ciąża i poród to nie pierdnięcie. Zwolnienia z pracy z powodu złego samopoczucia (wizja wywalenia z pracy), częste badania, kosztowne suplementy, bez których mamy niedobory... Bolesny poród, nacięcia, zszywania, lub cesarka, po której przez 2-3 lata nie zaleca się ciąży... Po ciąży rozstępy, często nadwaga, obwisłe piersi, "wiaderko" między nogami, popsute zęby (powodzenia w szukaniu chłopaka czy męża), kamienie nerkowe czy żółciowe, nietrzymanie moczu i inne wcale nie tak rzadkie powikłania... Możliwe, że dojdzie do tego, że w drugą ciążę już się nie zajdzie. Do tego odrzucenie społeczne, bo "urodziła i oddała"... Nie, to wcale nie jest rozwiązanie problemu niechcianej czy nierokującej ciąży! Ja, mimo że jestem szczęśliwą matką i sama bym nie usunęła, zawsze będę popierać prawo do aborcji "na żądanie"!

Uff, dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca :) Nie miałam na celu wyżalenia się - psychicznie poradziłam sobie już dawno ze zdrowiem. O problemach wie tylko bliska rodzina, nie robię z siebie męczennicy. Ot, zachorowałam, ale liczyłam się przy planowaniu dziecka z tym, że nie musi być kolorowo. Chciałam tylko, żebyście mieli świadomość, że dużo kobiet ma poważne problemy w ciąży (wystarczy poleżeć chwilę na przepełnionych oddziałach ginekologicznych), ale niewiele o tym głośno mówi... Może dlatego większość ludzi, w tym najbardziej piekielni przeciwnicy aborcji, myśli że wystarczy pstryknąć palcem, by urodzić :)

Skomentuj (103) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 298 (332)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…