Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84369

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, że odpieluszkowe zapalenie mózgu przechodzą nie tylko rodzice, ale i babcie.

Generalnie z moją rodziną nie utrzymuję zażyłych stosunków - z ciotkami/wujkami i kuzynostwem widuję się w skrajnych wypadkach raz na rok. Ma to swoje uzasadnione powody, których nie będę przytaczać, bo nie ma sensu i dodam, że powodem nie są sytuacje opisane poniżej. Faktem jest, że 1-3 razy do roku jednak się widuję z rodziną.

Mój kuzyn ze swoją żoną dorobili się pierwszego dziecka 2 lata temu. W grudniu (nazwijmy go) Tomuś miał 1,5 roku, to był pierwszy raz gdy go widziałam. Wujostwo z kuzynem, jego żoną i synem przyjechali po 20.00, gdy ja leżałam już w łóżku (pracowałam w niedzielę poprzedzającą wigilię 12 godzin plus w nocy z niedzieli na poniedziałek/wigilię od 2.00 do 14.00). Teoretycznie mogłam się więc wymigać tłumacząc ciężką orką w pracy. Z pewnych jednak względów zdecydowałam się zejść na parter i te 20 minut posiedzieć.

Generalnie ciotkę uważałam za naprawdę zdrowo myślącą kobietę i byłam w szoku, że aż tak się jej rzuciło na głowę.

Dziecko było przeziębione i zakatarzone, kuzyn i jego żona wycierali mu nos chusteczkami. Ciotka chciała się jednak pochwalić, że wnusio umie już wydmuchiwać jak dorosły.(Ponoć nie wszystkie dzieci umieją). No i demonstracja mnie zabiła.

Ciotka pozwoliła się wysmarkać Tomusiowi w swoją gołą rękę. A wysmarkał obficie trzeba przyznać. Po czym zaczęła demonstrować te gile wszystkim obecnym. Aplauzu nie wzbudziła, ale dezaprobaty również nie. Jednak to jeszcze nie koniec! Następnie wyjęła chusteczkę higieniczną (czyli ją miała, dlaczego więc jej nie użyła, by dziecko mogło wydmuchać nos do dziś nie wykminiłam) po czym wytarła rękę. Do łazienki umyć dłoni nie poszła. Nie przeszkodziło jej to dosłownie dwie minuty później sięgnąć do patery z ciastem, i tą przed chwilą jeszcze zagilaną ręką, wziąć piernik i go spałaszować. Zbyt zorana byłam na cokolwiek, więc patrzyłam na to wszystko otępiała, zwłaszcza na tę paterę i leżące na niej ciasto – wyobrażałam sobie te miliony wirusów czy innych bakterii harcujących na pierniku i serniczku. Wstałam, wyszłam bez pożegnania, bo myślałam, że rzygnę.

Jakiś czas później byłam całkowicie przypadkiem na jakiejś rodzinnej fecie i ciotka nie odchodząc od stołu (aczkolwiek nie na samym stole), gdzie ludzie jedli i pili, zmieniła Tomusiowi zużytą pieluchę.

Moja mama dzwoniła ostatnio i pytała czy przyjdę na jakieś inne rodzinne spotkanie. No i pierwsze co mi przyszło do głowy to dzika fantazja - ciotka rzucająca Tomusia na stół przykryty białym obrusem, między salceson a makowiec, zmieniającą zafajdaną pieluchę, po czym demonstrująca ją wszystkim z zachwytem.

Spasowałam.

rodzina

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…