Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84389

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w średniej wielkości miasteczku, pół godziny drogi od stolicy. W miasteczku są dwa warsztaty z serwisem rowerowym (to znaczy - może jest więcej, ale te dwa znam). Z serwisu pierwszego (nazwijmy go S1) korzystałem od lat. Serwis drugi (S2) jest bardziej "trendy", podobno bardzo dobry, ale znany jako droższy.

Dziś zawiozłem rower starszego syna do S1. Klasyka (robimy to co roku): wyczyścić części mechaniczne, przesmarować, wyregulować przerzutki, z tyłu wymienić klocki hamulcowe, bo zużyte. Zwykle za taką operację płaciłem koło stówy (plus cena części).

Niestety, okazało się, że mechanik, który zawsze pracował w S1, już tam nie pracuje. Pojawił się jakiś nowy - młody, wyszczekany, "śliski". Rzucił okiem na rower mojego syna - ale dosłownie "rzucił okiem", nawet nie podszedł, żeby go dokładnie obejrzeć) i wygłosił cały wykład, że "żeby było dobrze", to on tu musi połowę części wymienić, bo łańcuch rozciągnięty, bo wielotryb, bo linki z pancerzami też, a w takich hamulcach, to on klocków nie wymieni, tylko musi całe hamulce, bo to szmelc no-name…

Rentgen w oczach? Czy po prostu z założenia tak traktuje rowery tańszych marek? Rower syna to nie jest sprzęt z górnej półki - zdaję sobie z tego sprawę - ale też nie g… z supermarketu: B'Twin z Decathlonu, syn na nim jeździ juz parę lat i bardzo sobie chwali. Z ciekawości zapytałem, ile w takim razie kosztowałaby taka naprawa. Pan zaczął dodawać, wszystkie części, linki, śminki - wyszło mu prawie 800 zł (!).

Parsknąłem śmiechem po prostu - bo za taką sumę to wolałbym dołożyć dwie-trzy stówy i kupić nowy rower… Próbowałem dyskutować. Że nie chcę wymiany hamulców - że wymiana klocków zupełnie wystarczy (już kilka razy to było robione, w tym samym warsztacie, i zawsze się dało…). Że nie rozumiem potrzeby wymiany linek razem z pancerzami, bo chodzą sprawnie i nie są postrzępione. Nawet zapytałem złośliwie, czy może chciałby jeszcze ramę przemalować, bo za bardzo niebieska…

Zero refleksji. On tu jest wielki fachowiec i wie lepiej, a ja mu szmelc przynoszę i czegoś wymagam. No cóż - pozostało powiedzieć "do widzenia".

Pojechałem do S2, gdzie rower przyjęli do serwisu bez cienia protestu. Pan powiedział, że powinno się zamknąć w 200 zł razem z częściami - czyli więcej, niż w S1 w zeszłym roku, ale wiadomo, że S2 był droższy.

Czy panom z S1 nie opłacało się na mnie zarobić? Za dużo pracy? Czy do końca liczyli, że zedrą z frajera? Nie wiem. Wiem, że stracili klienta.

serwis rowerowy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…