Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84516

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mając pięć miesięcy trafiłam do rodziny zastępczej. Ot, matka mnie nie chciała, ojciec nieznany. Poza tym moje życie wyglądało wspaniale. Do czasu.

Wychowałam się z biologicznym bratem A, chłopcem K, jego starszą o rok siostrą J i dziewczyną M. Wszystko było cudownie, aż do zeszłego roku, kiedy to J i K poznali ojca i jego inne dzieci. Z początku było niewinnie, jednak z czasem zachowanie J zmieniło się diametralnie. Jej ojciec nastawiał ją przeciwko naszym rodzicom zastępczym, wmówił jej, że ją mu ukradli. Uwierzyła mu. Zaczęła odnosić się do nich wulgarnie, zadawać się z nieciekawym towarzystwem, pić alkohol, palić i uciekać z domu (dodam, że miała 15 lat). Wobec K i M była agresywna, mnie nie ruszała ze strachu przed A. Rodzice nie dawali sobie z nią rady.

Wtedy nasza koordynator (dla niewtajemniczonych, raz w miesiącu rodziny zastępcze mają wizytę pracownika MOPS-u, który sprawdza czy wszystko jest w porządku, przynajmniej tak było u nas) poradziła im, żeby zrzekli się opieki nad J, co poparł dyrektor. Rodzice się zgodzili i J trafiła do domu dziecka, odwieziona przez policję. Tam zaczęła opowiadać brednie, jakoby u nas była głodzona i bita wałkiem do ciasta i patelnią. I wiecie co? Uwierzyli jej. MOPS odwrócił kota ogonem i winą o umieszczenie jej w ośrodku obarczył naszych rodziców zastępczych, obwiniając ich również o jej demoralizację. Zaczęli rzucać nam kłody pod nogi i karać za głupoty typu:

- Nie zostałam poddana operacji podcięcia więzadła językowego (nie kwalifikuję się).
- Nie wpłacają pieniędzy otrzymywanych na nas na konta bankowe (brak podstawy prawnej, co najwyżej mogli to robić).

Tego było więcej, ale myślę że to wystarczy. W każdym razie rodzice zaczęli dostawać oceny negatywne. Odwoływali się, na próżno. W końcu napisali pismo do kogoś wyżej, nie znam się zbytnio.
Mama prowadziła rodzinę zastępczą zawodową, MOPS jej za to płacił. Z końcem roku nie przedłużyli jej umowy i razem z tatą musiała iść do pracy na etat, w efekcie ja, K i M (A się usamodzielnił) przez trzy godziny dziennie w dni robocze siedzieliśmy sami. MOPS uznał to za zaniedbanie nas.

Finał sprawy miał miejsce 26 marca. Decyzją sądu ja, K i M zostaliśmy umieszczeni w trzech różnych domach dziecka. Czułam się tak, jakby ktoś rozbił moje życie w drobny mak, zabrał całą masę ważnych elementów i kazał mi z resztek ułożyć coś sensownego. Nadal się tak czuję.

W placówce niemalże nie wychodzę z pokoju, rzadko rozmawiam z innymi podopiecznymi. Do jedzenia często muszę się zmuszać, a patrząc na tory kolejowe za oknem, miałam do niedawna ochotę się na nich położyć i poczekać na pociąg, od tego odwiodła mnie obietnica kolegi z forum internetowego, więc jakby nie patrzeć uratował mi życie. Niemalże wszystko co miałam, straciłam na nieco ponad trzy miesiące przed osiemnastymi urodzinami. Jednego dnia rozmawiałam z mamą o moich planach odnośnie studiów i pracy, a te mam bardzo sprecyzowane, a następnego siedziałam zaryczana w domu dziecka.

A teraz wisienka na torcie: Jak już wspomniałam odwoływaliśmy się do góry, tam się zorientowali że MOPS potraktował nas podle, ale było już za późno. W każdym razie mam nadzieję, że winni zostaną ukarani.

MOPS

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (246)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…