Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84568

przez ~Schaedling88 ·
| Do ulubionych
Pozwolę sobie dorzucić moje trzy grosze w dyskusji na temat dyskryminacji ze względu na płeć w szkołach.

Chyba dorastałam w alternatywnej rzeczywistości, albo nie byłam świadoma swego uprzywilejowania. Wszak według panów, dziewczęta w szkołach należą do kasty uprzywilejowanej. Mnie raczej kłuło w oczy uprzywilejowanie tzw. „dobrych uczniów”, które miało miejsce bez względu na płeć.
Zgadzam się jednak z męska częścią piekielnej społeczności, która twierdzi, że w polskich szkołach ma miejsce dyskryminacja ze względu na płeć.

Przykładem tego jest ta bezsensowna ocena za prowadzenie zeszytu. Z tego co pamiętam, to nawet największe głąby płci żeńskiej dzięki tej absurdalnej praktyce, mogły w jakiś sposób „podciągać” swoje oceny. Takiej możliwości męski ekwiwalent nie miał, ponieważ „wszyscy chłopcy bazgrzą jak kura pazurem”. W każdym razie ocena za zeszyt w przypadku panów przynosiła raczej mizerne rezultaty.

Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Poniżej kilka przykładów dyskryminacji ze względu na płeć z czasów, w których byłam uczennicą.

Nauczyciele techniki w gimnazjum wprowadzili odmienne programy nauczania techniki dla chłopców i dziewcząt. Byliśmy podzieleni na męska i żeńska grupę. W pierwszym semestrze programy się pokrywały: uczyliśmy się pisma technicznego, rzutowania i dietetyki (?). W drugim semestrze chłopcy zajmowali się budową i testowaniem prostych obwodów elektrycznych. W tym samym czasie dziewczyny mogły realizować się w szyciu, szydełkowaniu czy tez gotowaniu (chyba po to, żeby w przyszłości zupa dla misiaczka nie była za słona). Praktyka rodem z PRL-u na początku XXI wieku. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób dokumentowano zajęcia techniki, gdyż program nauczania narzucony jest przez MEN.

W podstawówce miałam świetną nauczycielkę matematyki, dlatego każdego roku brałam udział w konkursie matematycznym „Kangur”. W gimnazjum moja matematyczka zasugerowała mi poszukanie innego hobby, bo ona w konkursie widzi raczej Grzesia, Stasia i Tomka. Z całej trójki tylko Staś ogarniał matematykę na poziomie konkursowym, a ja w poprzednich edycjach wypadłam dużo lepiej niż koledzy. Wprawdzie nie ma gwarancji, że w tej konkretnej edycji wypadłabym lepiej, jednak przeraża mnie sam fakt, że nauczycielka matematyki, która sama jest kobietą, zniechęca swoim zachowaniem żeńską część do tego przedmiotu. Zresztą nie tylko ona zniechęcała dziewczyny do przedmiotów ścisłych.

Nauczycielki często zapisywały dziewczyny na różne artystyczne kółka typu chór, teatr etc. Przygotowanie gazetki, dekorowanie sal z okazji świąt, karnawału, dnia „ciul jeden wie czego”? Dziewczyny były zapisywane z automatu, podczas gdy chłopcy byli z tego obowiązku zwolnieni. Jak któraś wyrażała zainteresowanie fizyką albo informatyką, padało zwykle „Informatyka?! Przecież ty jesteś humanistką!”. Na szczęście nauczyciel informatyki był przytomnym człowiekiem i zabiegał o promocję tego przedmiotu także wśród dziewczyn. Co ciekawe, zauważyłam, że zazwyczaj młode nauczycielki miały tendencje do segregowania za względu na płeć. Stara PRL-owska kadra raczej nie wykazywała tego typu tendencji.

Nie chcę wywoływać kolejnej gówno burzy swoim postem, ale jestem przekonana, że panowie, którzy skarżą się na niesprawiedliwe traktowanie w szkole, nawet nie zwrócili uwagi na przywileje, którymi cieszyli się tylko dlatego, że byli chłopakami. Podobnie jak ja nie zwróciłam pewnie uwagi na momenty, w których to ja, jako dziewczyna, byłam uprzywilejowana. Pamięć jest zawodna.

Ausland

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…