Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84597

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wcześniejsza historia ciepło się przyjęła, więc postanowiłam napisać kolejne dziwactwa w psim środowisku.

Sama mam psa, który nie do końca chodzi o swoich łapach. Swojego pełzaczka zaadoptowałam już w takim stanie, ale okazało się, że jest szansa bym postawiła ją na cztery łapy, dlatego mała wciąż czeka na wózek, bo w przypadku psów chodzących konstrukcja wygląda trochę inaczej.

I tutaj zaczynają się schody, bo wiele osób jest wielkimi znawcami i albo na mnie krzyczą, że pies się męczy będąc kaleką i powinnam uśpić, albo krzyczą bo nic nie robię, a w ogóle to na pewno się nad nią znęcam, bo tak dziwnie się porusza. Zazwyczaj puszczam takie rzeczy mimo uszu, ale jedna pani przeszła samą siebie.

Kobieta, około czterdziestki, miałam ją za miłą, zawsze pojawiało się kulturalne "dzień dobry".
Do czasu.
Zaczęła mi się dziwnie przyglądać od momentu, w którym moja suczka pojawiła się na swoim pierwszym spacerze. Nie odezwała się do mnie tylko spiorunowała mnie spojrzeniem. Wzruszyłam na to ramionami. Nikt nie ma obowiązku lubić mojej brzydkiej kaleki, tym bardziej, że sam pies łypie spojrzeniem zabójcy na każdego.

Drugi raz ją spotkałam po tygodniu. Jak tylko mnie zobaczyła, to uciekła do klatki i po około dziesięciu minutach wyszła w towarzystwie jakiegoś chłopaka w moim wieku. Zaczęła żądać ode mnie bym oddała psa, bo ona słyszała jak go biję (?). Kiedy odmówiłam rzuciła się w stronę pełzaczka z zamiarem zabrania jej. Kiedy mój pies ją ugryzł, to w akcje wkroczył chłopak (wcześniej tylko się przyglądał) i zaczął wymagać ode mnie bym pokazała książeczkę psa, bo pewnie ma wściekliznę, grożąc, że zaraz zadzwoni na policję. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co ze sobą zrobić, więc wydukałam, żeby dzwonił, a sama złapałam psa pod pachę i uciekłam.

Miałam w gaciach ciepło, no bo przecież mój pies właśnie kogoś pogryzł. Na szczęście kobieta postanowiła zadzwonić do fundacji działających w moim mieście. Ci ludzie mnie znają i znają też mojego psa, więc zamiast hucznej interwencji, pogadaliśmy sobie przy herbacie.

Ta sytuacja dała mi jednak do myślenia. Co by było gdybym nie pracowała z tymi ludźmi. Im głębiej wchodzę w środowisko zwierzolubów tym bardziej robi mi się gorąco. Do tego jestem nadal miękką kluchą i zaczęło robić mi się gorąco jak czytam komentarze życzące śmierci byłym właścicielom psów. Dotarło do mnie, że jakby zabrali moje dziwadło, to pewnie takie epitety byłyby kierowane w moją stronę...

Smutne osiedle

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (92)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…