Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84652

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Godzina siódma, minut kilka, sobota, moja ulubiona budowa na terenie zamkniętym. Siedzę z budzie i - jak przed tygodniem - czekam na panów od prac na wysokościach.
Nagle do budy - poprzedzony energicznym pukaniem - wchodzi żołnierz. Aż mi z wrażenia nogi ze stołu spadły.
- Mamy problem na bramie - z niejasnym poczuciem daja vu podchodzę od zawietrznej...
...
(napięcie rośnie)
...
Ale chyba ok.

- W czym problem? - pytam się, bo nikt się nie chwieje, nie bełkoce i wyglądają tak dość ok.
- Wacka nie chcą wpuścić.

Wacek to był pracownik, który miał być przywieziony do roboty dziś po raz pierwszy jako wsparcie interwencyjne. Oznacza to, że mają wypisać mu przepustkę jednorazową, bo reszta ma stałe. Żeby wypisać pracownikowi przepustkę musi on okazać dowód osobisty. I być trzeźwy.
Idę do biura przepustek... i dalej nic. Żadnej zagęszczonej atmosfery dnia poprzedniego...
Wacek stoi przed okienkiem, obok szef brygady, za okienkiem żołnierz.

- Dziendobrybardzo, co się stało?
- Pan nie ma dowodu - streścił problem wartownik.
- Ale paszport mam - dodał zaraz Wacek. No i faktycznie, gość za okienkiem trzymał w ręku paszport z orzełkiem.
- No niech pan nie będzie służbistą - uderzam w proszący ton - w paszporcie zdjęcie jest, dane są, widać że obywatel PL.
- Ja bym na paszport wpuścił, ale ten jest nieważny.
- Jak to nieważny..?
- 3 lata - zakończył wartownik, dobijając tym ostatni gwóźdź do trumny nadziei.
- Ale przecież się nie zmieniłem - odezwał się Wacek - a koledzy potwierdzą, że to ja.
- No, to jest Wacek - potwierdził skwapliwie szef brygady.

W ciszy która nastała, słychać było jak mi ciśnienie rośnie.

- A prawo jazdy przy sobie pan ma? - zatliła się iskierka nadziei.
- Zabrali mi - i pyk iskierka zgasła.
- Ma pan jakikolwiek dokument potwierdzający tożsamość? - prawdę mówiąc nie wiem co miałoby to być. Karta wędkarza? Legitymacja AA? Książeczka dawcy krwi?
- No paszport mam - wyjawił bardzo z siebie zadowolony Wacek.

Skapitulowałam. Z pustego i Salomon nie naleje.

- Poproszę ten paszport, przepraszam za utrudnienia, idziemy - zawinęłam szefa brygady z Wackiem i idziemy na parking.
- Ale Pani Talu, co teraz?
- Teraz Pan wróci do domu, bo Pana na jednostkę nie wpuszczą. A w poniedziałek może Pan przyjechać tylko z dowodem osobistym. Wtedy wyrobię Panu przepustkę.
- Ale ja nie mam dowodu.
- On nie ma dowodu Pani Talu.
- No to niech poszuka. A jak znajdzie to przyjdzie.
- Ale Pani Talu, on nie ma w ogóle dowodu - na te słowa szefa brygady nastąpił u mnie system error.
- Ale jak to?
- No ważność mu się skończyła...
- ...2 lata temu... - dodał Wacek
- ...i nie wyrobił nowego.

Noszcurfa.

- I CO JA MU PORADZĘ? TO NIECH W PONIEDZIAŁEK IDZIE I WYROBI NOWY - zirytowałam się - A PAN GDZIE MI SIĘ ŁADUJE?! - Bo Wacek przestraszony wybuchem, pobiegł do auta prosto za kierownicę.
- No do domu będę wracał.
- PAN NIE MA PRAWA JAZDY.
- No nie mam bo zabrali, ale umiem prowadzić - jeśli by teraz który z robotników zaczął mi potwierdzać, że Wacek umie prowadzić, to bym chyba dostała ataku apopleksji.
- Pan go odwiedzie do Dziury Dolnej - nakazałam szefowi brygady.
- Ale to mi zajmie z godzinę z dniówki.
- TRUDNO.
- A Pani, Pani Talu to by mnie nie odwiozła, a potem nie wróciła autem?

Tadam tsss.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…