Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zadzwonił do mnie kolega zagrać w grę pt. "500 pytań z epidemiologii". Nie dało się nie zauważyć, że każda moja odpowiedź tycząca się zapadalności, objawów, parazytologii i podobnych spraw podkręcała nerwowość w jego głosie.

Kolega pracuje w podstawówce, do której dzisiaj przyszła nowa uczennica. Kolega widział ją przez jedną lekcję, zauważył, że dziewczynka drapała się po ramionach i karku, uznał, że to dziwne, ale nie poświęcił temu więcej uwagi. Dziewczynka jego lekcję przesiedziała i na przerwie poszła bawić się z innymi dziećmi.

Po południu do kolegi odezwała się inna nauczycielka, która od koleżanek po fachu zdobyła o nowej uczennicy informację nie tyle ważną, ile wyrzucającą z butów: drapanie dało się zauważyć już w poprzedniej szkole i bynajmniej nie była to alergia na nowy płyn do prania, jak zapewniali opiekunowie dziecka, tylko świerzb i cudem udało się opanować rozprzestrzenianie się pasożyta wśród dzieci i dorosłych po "zaledwie" kilkunastu zachorowaniach. Zmiana szkoły miała być ucieczką od ostracyzmu i społecznej sprawiedliwości wymierzanej nie na sali sądowej, ale na boisku po lekcjach. Do wspomnianej nauczycielki zadzwonili dobrzy ludzie z poprzedniej placówki edukacyjnej.

Musiałam kolegę zmartwić - tak, jeśli się drapała i miała widoczne zaczerwienienia, to wciąż jest chora. Tak, jeden dzień i wspólna zabawa wystarczyły, żeby móc zarazić innych. Ba, wystarczyło, że ktoś po niej usiadł na desce klozetowej albo wziął do ręki książkę, której dotykała. Świerzbowiec ludzki może przeżyć poza organizmem żywiciela kilkadziesiąt godzin i standardowe mycie ławek, łazienek i podłogi raczej nie zagwarantuje bezpieczeństwa, więc jutro też można się zarazić. Pod tym względem to jedna z paskudniejszych chorób - wymaga ciężkiej artylerii. I nie, sanepid nie pomoże, bo świerzb od dawna nie jest chorobą podlegającą ewidencjonowaniu, więc co najwyżej przyślą mail z informacjami, które można znaleźć w 10 sekund w necie. Rodzice powinni teraz bacznie obserwować swoje dzieci, ale jak im o tym powiedzieć tak, żeby nie wywołać paniki albo nie wyjść na debila, to już lepsze głowy od mojej muszą wymyślić.

Rozczarowałam go jeszcze bardziej - jeżeli sprawa ciągnie się, jak wynika z danych, dobre dwa tygodnie, to znaczy, że leczenie było źle prowadzone albo w ogóle go nie było, mimo skierowania do lekarza, wzywania rodzinki do szkoły, pogadanek i nacisków dobro-koleżeńskich (mimo wszystko walka ze świerzbem jest diabelnie upierdliwa i męcząca). A do przymusowego leczenia rodzinkę może zmusić de facto jedynie sąd rodzinny, ale zanim to nastąpi, zarazi się cała szkoła i rodziny uczniów i pracowników.

Kolega zgodził się ze mną, że jak jutro zacznie dzień od bicia na alarm, budowania barykady, podnoszenia larum wśród rodziców i telefonu do sądu rodzinnego, to będzie mieć bardzo ładne zdjęcie w gazetach i wystąpi w telewizji. W materiale "nauczyciel narusza dobra osobiste dziecka, ujawniając informacje szczególnie chronione". Bo w świetle przepisów, ktokolwiek wygadał się, że mała ma świerzb, złamał szereg praw z niesławnym RODO na czele. I choć pierwsza naplułabym w gębę i wepchnęła butelkę czystej kapsaicyny w rzyć komuś, kto przede mną zataiłby taką informację, oddając bachora pod opiekę, to jednak lubię kolegę na tyle, żeby przypomnieć mu, że wdzięczność pokoju nauczycielskiego nie uchroni go przed oskarżeniem, grzywną i w efekcie utratą prawa wykonywania zawodu. Zagrożenia życia nie ma, trwałego kalectwa i podobnego uszczerbku na zdrowiu też od świerzbu raczej nie będzie, więc nadzwyczajne okoliczności w rozumieniu organów nadzorujących nie występują.

A wszystko to po to, żeby chronić dobro dziecka, rzecz jasna.

Mój wewnętrzny demon żałuje, że w ramach oddolnej akcji "lekarze w prawdziwym świecie", nie mogę do szkoły kolegi wysłać na przymusową praktykę znajomej ze studiów, która strajk nauczycieli skomentowała w następujący sposób: "Coooo? Po jakiejś historii i innych gównach chcą zarabiać tyle, co ja? Ja jestem po prawdziwych studiach i mam poważną pracę!".
Znajoma przypadkiem robi specjalizację z dermatologii, no jak znalazł...

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…