Jestem kierowcą, rowerzystą, pieszym - i niezależnie od przepisów prawa, które mnie obowiązują, jest coś jeszcze, o czym spora część społeczeństwa zapomina - myślenie.
Ciepło się zrobiło, więc spragnieni wiatru we włosach wyciągnęli swoje motocykle i inne pierdzikółki z garażów.
Miejsce: miasto, duże skrzyżowanie z oddzielnymi lewoskrętami z każdej strony, tory tramwajowe przez środek skrzyżowania wzdłuż i w poprzek, 3 pasy do jazdy na wprost z każdego kierunku.
Ja jadę samochodem, mam otwartą szybę od strony kierowcy.
Akcja właściwa: Godziny wieczorne, jako pierwsze auto stoję na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle, na lewym pasie do jazdy na wprost. Obok mnie jest lewoskręt z oddzielną sygnalizacją.
Jestem nauczony, aby jeżdżąc lewym pasem być bliżej lewej krawędzi jezdni. W tym przypadku, dojeżdżając do świateł, przytuliłem się trochę do lewej - ot, trochę więcej wolnego po prawej stronie, aby rowerzysta czy motocyklista miał łatwiejszy przejazd.
W chwili, kiedy z czerwonego światła zmieniło się na żółte i zielone, po mojej LEWEJ stronie przelatuje, na centymetry, na pełnym gazie, głośny motocykl.
Prędkość, wg mnie, około 100-120km/h.
Ryk jaki usłyszałem gdy mnie mijał, a ja ruszałem, naprawdę mnie wystraszył. Pierwszy raz aż tak mną wstrząsnęło.
Dobre w tym wszystkim jest to, że mnie zmroziło, bo mogłem szarpnąć kierownicą....
Dogoniłem młodego gniewnego, zdziwionego że się na niego wydzieram. A wystarczy myśleć, jakie mogą być konsekwencje - w tym przypadku, przy tej prędkości i przy tym skrzyżowaniu, były trup na miejscu.
I teraz - co w tym piekielnego? Pół godziny później, wracałem w przeciwnym kierunku. On również... jechał z dziewczyną, wyprzedzając przez wysepki, lewoskręty i torowiska.
I taki apel z mojej strony - w każdej sytuacji, w której ktoś z waszych znajomych powoduje (nawet nieświadomie) zagrożenie, zwracajcie im uwagę.
Ciepło się zrobiło, więc spragnieni wiatru we włosach wyciągnęli swoje motocykle i inne pierdzikółki z garażów.
Miejsce: miasto, duże skrzyżowanie z oddzielnymi lewoskrętami z każdej strony, tory tramwajowe przez środek skrzyżowania wzdłuż i w poprzek, 3 pasy do jazdy na wprost z każdego kierunku.
Ja jadę samochodem, mam otwartą szybę od strony kierowcy.
Akcja właściwa: Godziny wieczorne, jako pierwsze auto stoję na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle, na lewym pasie do jazdy na wprost. Obok mnie jest lewoskręt z oddzielną sygnalizacją.
Jestem nauczony, aby jeżdżąc lewym pasem być bliżej lewej krawędzi jezdni. W tym przypadku, dojeżdżając do świateł, przytuliłem się trochę do lewej - ot, trochę więcej wolnego po prawej stronie, aby rowerzysta czy motocyklista miał łatwiejszy przejazd.
W chwili, kiedy z czerwonego światła zmieniło się na żółte i zielone, po mojej LEWEJ stronie przelatuje, na centymetry, na pełnym gazie, głośny motocykl.
Prędkość, wg mnie, około 100-120km/h.
Ryk jaki usłyszałem gdy mnie mijał, a ja ruszałem, naprawdę mnie wystraszył. Pierwszy raz aż tak mną wstrząsnęło.
Dobre w tym wszystkim jest to, że mnie zmroziło, bo mogłem szarpnąć kierownicą....
Dogoniłem młodego gniewnego, zdziwionego że się na niego wydzieram. A wystarczy myśleć, jakie mogą być konsekwencje - w tym przypadku, przy tej prędkości i przy tym skrzyżowaniu, były trup na miejscu.
I teraz - co w tym piekielnego? Pół godziny później, wracałem w przeciwnym kierunku. On również... jechał z dziewczyną, wyprzedzając przez wysepki, lewoskręty i torowiska.
I taki apel z mojej strony - w każdej sytuacji, w której ktoś z waszych znajomych powoduje (nawet nieświadomie) zagrożenie, zwracajcie im uwagę.
Ocena:
64
(76)
Komentarze