Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84877

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem gastro z drugiej strony. Gdy jestem na urlopie we Wrocławiu dużo chodzę po kawiarniach, pubach, restauracjach, na ogół jestem bardzo zadowolona z jakości usług, ale czasem trafię w takie miejsce, że zastanawiam się, dlaczego takie miejsca jeszcze funkcjonują i całkiem nieźle prosperują. Nazwy podaję celowo, bo czemu nie.

1. Lilli Caffe, Rynek.

Wstąpiłam z koleżanką na szybką kawę i zachciało mi się do niej ciastka. Kelnerka poprosiła o wybór słodkości przy witrynie przy kasie. Wybrałam powiedzmy szarlotkę, zamówiłam u pani, jak sądziłam, kasjerki. Pani kelnerki dłuższą chwilę nie widziałam, na ciastko się nie doczekałam, więc gdy tylko kelnerka pojawiła się w polu widzenia poprosiłam o rachunek. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zauważyłam, że na rachunku znalazło się to nieszczęsne ciastko. Ale, ale... pomyłki się zdarzają, więc grzecznie zwróciłam uwagę, że niestety szarlotka nigdy nie znalazła drogi do naszego stolika. Pani na chwilę zaniemówiła, po czym odparła:

- Ale jak to nie, przecież jest na rachunku.
- To widzę, i w tym problem.
- U kogo pani zamówiła?
- U pani przy kasie.
- Jak to, to była sprzątaczka!
- No dobrze, w każdym razie proszę o wykreślenie tego ciasta z rachunku.
- Ale skąd ja mam wiedzieć, że pani tej szarotki nie zjadła, skoro jest na rachunku?
- A przyniosła mi ją pani?
- Nie, ale może koleżanka...
- To proszę koleżanki zapytać.
- Ale jej już nie ma.
- ...
- Dobrze, to niech pani za to ciasto nie płaci! - wypowiedziane tonem wielkiej łaski.

2. Papa Bar.

Wieczorne drineczki z psiapsiółką, poleca Papa Bar, bo taki trendy i cool. A co mi tam - idziemy.

Leci któryś tam drink z kolei, zamawiam jakieś tam cudeńka, barman mówi, że będzie problem, bo brak jednego składnika. Odparłam, że no problemo, to proszę zrobić bez, albo czymś zastąpić.

Drink smakował, a jakże, ale zdecydowałyśmy, że to jednak ostatni i poprosiłyśmy o rachunek. Pijana już byłam, ale nie na tyle, aby nie zauważyć, że zamiast 6 drinków na rachunku jest jakieś pół baru i zamiast szacowanych 150zł jest o jakieś 30zł więcej do zapłacenia. Wołam przemiłego do tej pory pana barmana, aby zgłosić, że chyba mu się coś pomyliło z tym rachunkiem.

Pan jednak wyjaśnia, że ponieważ dostałam drinka ze składnikiem zastępczym, to on musiał wszystkie składniki nabić osobno na kasę, bo to już nie jest drink z karty, a specjalna mieszanka na życzenie. Spytałam więc czy nie uważa za stosowne poinformować mnie o tym zanim poda mi takiego drineczka za bagatela 60zł. Barman przewrócił oczami i stwierdził, że to normalne i każdy bywalec barów o tym wie, brakowało jeszcze nazwania mnie Grażyną nieobytą w świecie.

Zaproponowałam panu proste rozwiązanie. Płacę standardową cenę za drinka i wychodzę. Pan próbował jeszcze wygrażać się policją, gdy jednak koleżanka wyjęła telefon i zaoferowała, że sama zadzwoni, spotulniał, pomarudził, o tym, że "takie rzeczy trzeba wiedzieć" i przyjął pieniążki. Reszty chyba nie miał zamiaru wydać, bo na zwróconą uwagę, przewrócił znowu oczami.

3. Vincent Cafe, Oławska.

Wybrałam zupę z karty, mała porcja - 10zł. Zamawiam przy kasie, do tego mała woda mineralna. Kasjerka zaskakuje mnie ceną 25zł. Pytam więc, ile kosztuje u nich mała woda, 15zł? Pani odpiera, że zupa 18zł, woda 7zł. Powtarzam więc, że poproszę małą zupę.

- No tak, mała zupa - 18zł.
- Ale w karcie jest napisane, że 10zł..
- Ale ceny z karty nie obowiązują.
- ???
- Ceny są wypisane na tablicach.
- To może wypadałoby zaznaczyć w karcie, że ceny się nie zgadzają?
- Ale te z tablic się zgadzają.
- Ok, dziękuję, rezygnuję w takim razie.
- Ale ja już nabiłam na kasę.
- Do widzenia.

Parę dni później przechodząc koło tej knajpy z koleżanką, opowiedziałam jej o powyższej sytuacji. Koleżanka miała swoje 3 grosze do dodania. Wstąpiła do lokalu na kawę i ciacho. Zamówiła tartę czekoladową oflagowaną ceną 10zł. Pan kasjer próbował policzyć 15zł, na zwrócenie mu uwagi, że yyyy, ale tam jest napisane 10zł, odparł, że owszem 10zł za taki kawałek jak w witrynie, ale on jej ukroił większy.

- Ale ja nie prosiłam o większy, zresztą gdzie jest napisane, że kawałki są wyceniane po wielkości?
- To chce pani mniejszy?
- To już wcale nie chcę, ile się należy za kawę?
- Ale ja już nabiłem na kasę...

A co mnie najbardziej denerwuje we wszystkich tych sytuacjach? Nie dasz się wycyckać na kasę i zorientujesz się, że ktoś cię robi w wała? Zamiast przeprosin dostaniesz przewracanie oczami i pogardliwe komentarze.

gastronomia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (229)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…