Jestem nauczycielką w szkole średniej. Uwielbiam swoich uczniów, rozmowy z nimi, ale też ich wygłupy i żarty, z tym, że oczywiście bywa różnie i nie wszyscy bywają sympatyczni.
Oprócz tych, którzy poprawiają ewentualne oceny niedostateczne na koniec roku w terminie, umawiając się ze mną na konkretną godzinę i partię materiału, są też tacy, którzy się umawiają, ale nigdy nie przychodzą, twierdząc, że nie mogli, bo... i tu słyszy się przeróżne tłumaczenia, począwszy od tego, że autobus nie przyjechał, że prądu nie było, na śmierci babci skończywszy. Ale w tym roku dziewczyna przeszła samą siebie - mając 11 jedynek w jednym, semestrze, mimo moich uwag, że jest już późno i powinna je poprawiać, uśmiechając się twierdziła, że zdąży.
W ostatnim tygodniu przychodziła zawsze już po moich lekcjach - wtedy, kiedy zamykałam klasę i ze łzami w oczach mówiła o tym, że wcześniej nie zdołała przyjechać do szkoły, bo... w weekend na czyjejś osiemnastce obtarła pięty, no i nie mogła się nauczyć... :).
W dniu konferencji zrobiła oczywiście to samo - przyszła po moich lekcjach, bo na wcześniejsze niestety zaspała, do konferencji zostało jeszcze kilka godzin - pozwoliłam jej napisać któryś ze sprawdzianów, bo się rozpłakała - choć wiedziałam, że to i tak nic już nie da... Ale kiedy dostała sprawdzian, to z nerwami oznajmiła, że ona nauczyła się na kartkę z grupą A, a nie B. O ja niedobra - dałam jej zły sprawdzian... Jak ja mogłam...
A ja po prostu już nie miałam sprawdzianu z grupy A... z jednej epoki dodam i z tymi samymi pytaniami, tylko inaczej sformułowanymi i w innej kolejności :).
Oprócz tych, którzy poprawiają ewentualne oceny niedostateczne na koniec roku w terminie, umawiając się ze mną na konkretną godzinę i partię materiału, są też tacy, którzy się umawiają, ale nigdy nie przychodzą, twierdząc, że nie mogli, bo... i tu słyszy się przeróżne tłumaczenia, począwszy od tego, że autobus nie przyjechał, że prądu nie było, na śmierci babci skończywszy. Ale w tym roku dziewczyna przeszła samą siebie - mając 11 jedynek w jednym, semestrze, mimo moich uwag, że jest już późno i powinna je poprawiać, uśmiechając się twierdziła, że zdąży.
W ostatnim tygodniu przychodziła zawsze już po moich lekcjach - wtedy, kiedy zamykałam klasę i ze łzami w oczach mówiła o tym, że wcześniej nie zdołała przyjechać do szkoły, bo... w weekend na czyjejś osiemnastce obtarła pięty, no i nie mogła się nauczyć... :).
W dniu konferencji zrobiła oczywiście to samo - przyszła po moich lekcjach, bo na wcześniejsze niestety zaspała, do konferencji zostało jeszcze kilka godzin - pozwoliłam jej napisać któryś ze sprawdzianów, bo się rozpłakała - choć wiedziałam, że to i tak nic już nie da... Ale kiedy dostała sprawdzian, to z nerwami oznajmiła, że ona nauczyła się na kartkę z grupą A, a nie B. O ja niedobra - dałam jej zły sprawdzian... Jak ja mogłam...
A ja po prostu już nie miałam sprawdzianu z grupy A... z jednej epoki dodam i z tymi samymi pytaniami, tylko inaczej sformułowanymi i w innej kolejności :).
Ocena:
181
(209)
Komentarze