Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84899

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ręce mi się trzęsą, jak to piszę, ale gdzieś się wyżalić trzeba.

Mam psa - kundel, znaleziony nad jeziorem w czasie majówki przywiązany do drzewa (ale nie o tym dzisiaj), suczka. Nazwijmy ją Bubla. Mała ma jakieś 10 miesięcy, jest zaszczepiona i zdrowa, ogólnie ma szczęśliwy dom i sama jest bardzo grzecznym i wdzięcznym psem.

Bubla boi się dzieci. Podejrzewam, że pewnie była przez parę tych stworków dręczona, bo na widok jakiegokolwiek z nich ucieka za mnie w te pędy, szczeka, piszczy, po prostu widać po niej, że jest przerażona.

Teraz do właściwej historii.

Poszłam dziś z Bublą do sklepu przy domu, po jakieś bułki i soczek. Bubla przywiązana jak zwykle do słupka w lekkiej odległości od sklepu, coby się wychodzącym ludziom niechcący nie zaplątała. Wzięłam sprawunki i, będąc przy kasie, słyszę szczekanie. No na bank Bubla.

Nie przejęłabym się tym specjalnie, w końcu to pies, może zauważył coś ciekawego, niech sobie poszczeka. Jednak chwilę później do szczekania doszły głośne, cienkie piski. Myślę sobie, coś jest nie tak. Zostawiłam zakupy na półeczce przy kasie i lecę.

Widok tego, co się działo, natychmiast podniósł mi ciśnienie ze 100 na 200.
Moja Bubla, przerażona, piszcząca, tuli się do słupka, nad nią chłopak, na oko 8-9-letni, próbuje ją głaskać, zaczepiać patykami itd. MaDka chłopaczka (jak się później okazało) stoi obok, uśmiecha się i gapi w telefon. Wywiązał się oczywiście dynamiczny dialog.

(J)a: Dziecko, zostaw mojego psa, nie widzisz, że jest przerażony?
(Ch)łopak: Ale ja lubię pieski, ona jest taka słodka!

I dalej jej macha patykiem przed nosem, a Bubla kuli się przy słupku.

J: Powiedziałam, odejdź! Ona nie lubi dzieci, zostaw ją!
Ch: Ale ja ją lubię!

W tym momencie wyciągnął rękę i złapał małą za obrożę, pewnie chcąc ją "uspokoić". Bubla wykręciła łeb i, jak każdy przerażony i doprowadzony do ostateczności pies, małego dziabnęła zębami (nie ugryzła, widziałam mniej więcej "ranę", tylko zadrapała zębami).

Nieziemski ryk, jakby się ziemia waliła. W tej chwili pani, która stała i szczerzyła się do telefonu, nagle się aktywowała, uświadamiając mnie, że jest matką chłopca.

(M)adka: TEN PIES JEST WŚCIEKŁY! JAK ON ŚMIAŁ! PARSZYWY KUNDEL, WIDZISZ, S*UKO, CO ZROBIŁA MOJEMU BRAJANKOWI?!!?
J: Przepraszam, proszę przestać drzeć się na mnie, pies zrobił to, co każdy mniej cierpliwy zrobiłby wcześniej.
M: Co ty mi tu p*****lisz, na policję zaraz zadzwonię, TY TRZYMASZ WŚCIEKŁEGO PSA spuszczonego ze smyczy!
J: Niech pani mnie posłucha, bo zaraz stracę cierpliwość. Pies jest na smyczy, przywiązany do słupa. Tłumaczyłam dziecku, że się boi, zresztą to po niej widać. Nie lubi dzieci i tyle.
M: Jak może nie lubić dzieci??!? Mojego synka każde zwierzę lubi! Ty go tak szmato wytresowałaś, pewnie sama nie masz dzieci, do uśpienia z tym kundlem i do sądu!
J: Owszem, nie mam dzieci i, patrząc na panią, uważam, że niektórzy też nie powinni.

Odwiązałam Bublę od słupka, wzięłam cały czas przerażoną na ręce i odeszłam, w akompaniamencie krzyków i wyzwisk Madki i płaczu dzieciaka.

Pointa?

No nie kupiłam tych bułek.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (199)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…