Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84917

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu kilku historii o niewychowanych, rozwydrzonych dzieciach, przypomniała mi się moja dawna przyjaciółka Magda, a raczej jej stosunek do dzieci. Otóż Magda byłaby wręcz książkowym przykładem MADKI, gdyby nie to, że nie miała dzieci (i mam nadzieję, że nadal nie ma).

Już wyjaśniam.

Magda uwielbiała dzieci - od niemowlaków po nastolatki, bez różnicy, z każdym chętnie spędzała czas, każdym się potrafiła zaopiekować i lubiła to. Dzieci wzajemnie uwielbiały "ciocię Madzię", ale jakoś niewielu rodziców decydowało się zostawiać swoje pociechy pod opieką Magdy. Dlaczego?

Otóż Magda pozwalała dzieciom na WSZYSTKO. No dobra, powiedzmy, że prawie wszystko, bo nigdy żadne dziecko pod jej opieką nie doznało najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, więc przypuszczam, że skakać z okna, bawić się nożami i zapałkami tudzież wkładać gwoździ do kontaktu raczej im nie pozwalała, ale wszystko spoza tej kategorii to już tak. Co mógł zastać rodzic w domu po zostawieniu dziecka pod opieką Magdy?

Ano:
- pięknie pokolorowaną kredkami lub co gorsza farbkami ścianę ("na kartce było za mało miejsca");
- rozsypane produkty sypkie w kuchni ("wysypało mi się trochę, a jej się to spodobało");
- otwarte drzwi od lodówki ("słuchaj, on jest po prostu zafascynowany tym, że tam się światełko świeci");
- powywalane wszystkie ciuchy z szafy ("bawiłyśmy się w przebieranki");
- ogólnie koszmarny bałagan ("ooo, już jesteś... właśnie mieliśmy sprzątać...").

Oprócz tego nigdy nie można było mieć pewności, o której dziecko pójdzie spać i co będzie jadło - mimo dokładnych wytycznych zostawianych Magdzie w tej kwestii. Nie, wróć, źle to ujęłam, raczej można było mieć pewność, że dziecko nie pójdzie spać o wyznaczonej godzinie i że nie zje tego, co zostało dla niego przygotowane, za to napcha się do wypęku słodyczami. Nie masz słodyczy w domu? Nic nie szkodzi, jak masz jajka i cukier, to "ciocia Madzia" zrobi twojemu dziecku kogel-mogel, bo ono nie chce przygotowanego wcześniej posiłku, chce coś słodkiego!

Nie pomagały prośby i tłumaczenia. Argumenty Magdy były zawsze takie same: "To tylko dziecko! Jak można mu żałować, jak można mu odmówić, jak można mu zabraniać? To przecież DZIECKO!!!".

No cóż, nikt się chyba nie dziwi, że Magda raczej rzadko miała okazję do opieki nad dziećmi, mimo posiadania sporej ilości "dzieciatych" znajomych. Ale czasem kogoś mocno "przycisnęło", opieka nad maluchem potrzebna nagle i "na już", a Magda nigdy nie odmawiała, wręcz z entuzjazmem przyjmowała propozycje zajęcia się Jasiem/Stasiem/Kasią/Basią.

W takiej właśnie podbramkowej sytuacji znalazła się kiedyś mama Emilki, dziewczynki w wieku ok. 3-4 lat. Emilka była bardzo żywym i psotnym dzieckiem, więc często słyszała od dorosłych, że jest małym urwiskiem i to zdanie sobie zapamiętała, no niestety niezbyt dokładnie... Oddana na jakieś dwie godzinki pd opiekę Magdzie, wymyśliła wyjście na spacer. Dziecko chce, Magda spełnia życzenie, idą na spacer. Przechodzą koło sklepu, Emilka chce do sklepu, no oczywiście, że wejdziemy. Emilka chce kupić milion rzeczy, oj, tu jest problem, u Magdy zawsze cienko z kasą... Jakoś zrozumiała (Emilka, nie Magda), ale jak nie ma zakupów, to jest zabawa! Zabawa polegała na bieganiu po sklepie i wrzeszczeniu na cały głos, Magda usiłowała przywołać Emilkę do porządku, co jej się oczywiście nie udawało (hmm... ciekawe dlaczego?), wreszcie zrozpaczona krzyknęła:

- Emilka! Dlaczego ty mnie w ogóle nie słuchasz?

Na co Emilka, wziąwszy się pod boki, odpowiedziała dumnie:

- Bo ja jestem małym ku*wiszkiem!

Całą tą sytuację opowiedziała mi Magda, zarzekając się na wszystko na świecie, że więcej do tego sklepu nie pójdzie. Niestety, nadal nie rozumiała prostej zależności pomiędzy zachowaniem Emilki a faktem, że wcześniej jej na wszystko pozwalała. "Przecież to tylko dziecko...".

sklep

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (148)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…