Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84920

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Postanowiłam opisać tę historię, bo chyba coś we mnie pękło i muszę się wyżalić. Oraz naświetlić niektórym realia mojej pracy.

Kiedyś już wspominałam, że jestem młodym adwokatem (w październiku stukną dwa lata prowadzenia działalności).
Jakiś czas temu zostałam ustanowiona z urzędu kuratorem dla małoletniego pozwanego w sprawie o rozwiązanie przysposobienia. Od początku wiedziałam, że kokosów z tego nie będzie, ale prawo rodzinne to mój konik, od studiów jeździłam na wszelkiego rodzaju konferencje związane z tą tematyką, zainwestowałam w literaturę fachową. I lubię tę dziedzinę. A jednak nie spodziewałam się, że proces może się tak potoczyć...

Sąd, w którym toczyła się sprawa, jest w sąsiedniej miejscowości (z kancelarii mam około 10 km w jedną stronę).
Pierwszy termin - powód się nie stawił, przeprasza, ale starsze dziecko zachorowało. Rozumiem, zdarza się. Jego pełnomocnik zobowiązuje się do złożenia pisma, gdzie wskaże świadków, których chce powołać i na jaką okoliczność (w sumie powinno to być już w pozwie, ale ponieważ ja też miałam złożyć pismo, to nie widziałam sensu, żeby wnosić o oddalenie tych wniosków).

Termin numer 2. Ja w międzyczasie złożyłam wnioski dowodowe (przesłuchanie matki oraz małoletniego w błękitnym pokoju). Na ten termin sąd wezwał matkę, bo sygnalizowałam taki zamiar na poprzedniej rozprawie, sąd zarezerwował więcej czasu i jak wpłynęło pismo, to niezwłocznie ją wezwał. Pełnomocnik drugiej strony pisma nie złożył, wnosi o zakreślenie kolejnego terminu na pismo z wnioskami dowodowymi. Tym razem wnoszę o oddalenie, bo zgodnie z przepisami powinien zrobić to wcześniej itp. Ale sąd zakreśla termin. Pismo ostatecznie wpłynęło.

Trzeci termin - przesłuchanie dzieciaka w błękitnym pokoju. Biegła ma miesiąc na sporządzenie opinii, a kolejna rozprawa, na którą mają przyjechać świadkowie powoda wyznaczona za 2 miesiące.
Upłynęło ok. 1,5 miesiąca i zaczynam dzwonić do sądu czy wpłynęła opinia. Nie, nie ma. Dzień przed rozprawą - nie ma, biegła akt nie zwróciła, ale rozprawa się odbędzie. Jadę więc na rozprawę, na miejscu okazuje się, że jednak trzeba odwołać, bo akt nie ma. Ja, pełnomocnik drugiej strony i świadkowie - odprawieni z kwitkiem, odnotowano tylko w aktach zastępczych naszą obecność, termin za kolejne 2 miesiące.

Po 2 miesiącach sytuacja się powtarza - akt nie ma, opinii nie ma, nie ma informacji o odwołaniu rozprawy (mimo, że na poprzedniej rozprawie z pełnomocnikiem powoda, prosiliśmy o stosowną informację, bo po co jeździć, szczególnie że świadkowie w podeszłym wieku). Rozprawa się nie odbyła, wyznaczono kolejny termin. Za 2 miesiące.

Po 2 miesiącach - tak, dalej nie ma akt, nie ma opinii, nie ma też świadków, bo okazuje się, że powód cofa jednak powództwo. Jego pełnomocnik złożył odpowiednie pismo, ja wyraziłam zgodę na cofnięcie powództwa i wniosłam o przyznanie kosztów nieopłaconej pomocy prawnej świadczonej z urzędu (zawrotne 240 zł, bo tak przewiduje rozporządzenie) i zwrot wydatków związanych z funkcją kuratora (za dojazdy według kilometrówki wyszło ok. 140 zł, kosztów znaczków pocztowych z lenistwa nie wliczałam). Kokosy, nie?

Wczoraj dostałam postanowienie o przyznaniu umorzeniu i przyznaniu... 144 zł netto tytułem wynagrodzenia. Kosztów dojazdu nie zasądził.

Jak zostało to obliczone? Ano, nowe rozporządzenie o wynagrodzeniu kuratorów przewiduje, że wynagrodzenie kuratora wynosi 40% stawki minimalnej (przy czym jako stawkę minimalną sąd nie wziął stawki w sprawach o rozwiązanie przysposobienia - 240 zł, a stawkę w innym rodzaju spraw, w ogóle nie związanym - 360 zł). Przy czym któryś kolejny paragraf tego rozporządzenia mówi, że wynagrodzenie zasądza się w kwocie wyższej niż 40%, ale nie wyższej niż stawka minimalna, jeśli przemawia za tym wkład pracy kuratora, w szczególności jego stawiennictwo na rozprawach. W praktyce, jeśli była przynajmniej jedna rozprawa, sądy w naszej apelacji zasądzają te 100% stawki minimalnej.

Podsumowując - 144 zł netto za 5 terminów rozpraw, a w sumie 6 wizyt w sądzie (bo wcześniej trzeba było się z aktami zapoznać). Nawet nie chce mi się szacować ile godzin spędziłam nad sprawą, a ile mniej bym spędziła, gdyby z sądu przynajmniej zadzwoniono, że rozprawa się nie odbędzie. Tak czy inaczej grubo poniżej wynagrodzenia minimalnego.

Piszę właśnie zażalenie. Pismo do Rady, że rezygnuję z urzędówek cywilnych już napisałam.

sądy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…