Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84927

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam historię, wyszedł esej, postaram się streścić.

Byliśmy z facetem w klubie/barze (można powiedzieć, że to taki bar z miejscem do tańczenia chcący uchodzić za klub). Poszliśmy na papierosa do ogródka, ja wróciłam do koleżanek, on jeszcze kończył. Nie wracał 5, 10 minut. Nie martwiłam się, bo czasami pali dwa, czasami zacznie z kimś rozmawiać i się zasiedzi. Po około 20 minutach idę po niego. Nie ma go. Szukam, znajduję siedzącego na ziemi przed barem. Wywalili go.

Niby nic strasznego, przecież jest wiele powodów za co można kogoś wywalić. Oto jak potraktowali mojego faceta:
- kiedy skończyłam palić i weszłam do baru podeszli do niego. Poprosili go o wyjście. Powiedzą o co chodzi na zewnątrz, bo to delikatna sprawa. Mój facet nie jest typem krzykacza i awanturnika, więc spokojnie wyszedł, nie bardzo wiedząc o co chodzi. "Ostatnio pobił managera" i go wypraszają. Czy może iść po klucze (które ja miałam przy sobie)? Nie. Czy ktoś może iść z nim, żeby podejść po mnie? Nie. Czy ktoś może podejść po mnie? Nie. Ogólnie nie będą z nim dyskutować, ma sobie iść. Gdzie, skoro nie ma kluczy?

Czy mój facet pobił managera? Nie.
Czy mój facet był pijany? Nie.
Zdążyliśmy wejść, zamówić po drinku i wypić kilka łyków, a od tego człowiek się nie upija.
Może wyglądał źle? Koszula i jeansy? Nie wiem.

Wisienka na torcie. Mój facet jest niepełnosprawny. Chodzi o lasce nie dlatego, że ładnie wygląda, ale dlatego, że musi. Jest wysoki, ale chudy. Ostatnio byliśmy tam w styczniu, nie było żadnych incydentów. Normalnie się bawiliśmy. Sam tam nie chodzi, bo poza tym, że jesteśmy razem, to dodatkowo jestem jego opiekunem.

Wyrzucili niepełnosprawnego faceta, bez powodu, bo i nikogo nie pobił, ani się nie awanturował, ani nie był pijany, byliśmy w środku z 15 minut, zanim poszliśmy na papierosa. Dodatkowo nie dali mu możliwości powiadomienia opiekuna o tym, że jest ma zewnątrz.
Czemu siedział na chodniku, a nie stał? Nie może długo stać.

Dzisiaj idziemy do managera wyjaśnić sytuację i jeżeli "nie da się", to ... Będzie ciąg dalszy i nie odpuścimy. I nie chodzi o wyrzucenie, bo wiem, że mogą wyprosić, "bo tak". Chodzi o brak możliwości powiadomienia mnie. A wystarczyło, aby któryś z panów ochroniarzy poszedł z nim po mnie. Nawet nie miał kluczy, aby iść do domu.

zagranica bar klub

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…