Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84965

przez ~anonimuspatronus ·
| Do ulubionych
Piękny piątkowy dzień! Idealny na opisanie kilku piekielnych historii między klientem a pracownikiem sklepu.

Historia numer 1.

Nie pamiętam, jaki dzień tygodnia, godziny wieczorne. Co ważne dla historii, szefowa siedziała na zapleczu.

Przychodzi pewna pani ze skwaszoną miną (mam radar i rozpoznaję klientów, z którymi będę miała problem).

Sklep samoobsługowy, głównie kartki okolicznościowe, pamiątki i różne akcesoria urodzinowe jak girlandy, balony itd. Szanowna pani podchodzi do kartek, wybiera. Kątem oka patrzę, czy nie potrzeba pomocy, ale pani doskonale radzi sobie w przeglądaniu, więc dalej robię swoją robotę (nie podchodzę do klienta, który wchodzi do sklepu i nie patrzę mu na ręce, stojąc obok, bo wiem, że to zwyczajnie przeszkadza i peszy, aczkolwiek jeżeli ktoś poprosi o pomoc, automatycznie podchodzę, pokazuję itd.).

Wracając do pani, zaczęła wyzywać pod nosem. Biorę głęboki wdech i podchodzę. Nawiązuję się rozmowa.

[j]a - Mogę w czymś pani pomóc?
[o]na - Karta na urodziny dla kobiet x lat.
[j] - Niestety na x lat nie mamy, ale tutaj są ogólne, warto przejrzeć.

Przegląda, przegląda.

[o]na - Ta kartka może być dla kobiety x lat?
[j] - Wie pani co, kwestia gustu i znajomości danej osoby (uśmiech w stronę pani).
[o] - Nie będzie się do mnie tak gówniara zwracać.

I wyszła. Przysięgam, ani ja, ani moja szefowa nie mamy pojęcia, czym ją tak uraziłam.

Historia numer 2.

Typowi janusz i grażyna, autentycznie. Wąs, kamizelka, jakby wracał z ryb. Grażynka trwała, ale makijaż jak 18-nastka na imprezie. Wchodzą państwo, bez „dzień dobry”, bo po co to komu? Przecież pracuję w sklepie, więc można mną zamiatać podłogę.

Akurat wtedy miałam kilka kartonów towaru, który moja zmienniczka wyceniła i kilka rzeczy wyłożyła (kluczowa informacja), a ja musiałam wyłożyć resztę - robota na cały dzień, a następnego dnia kolejny towar, więc trzeba to wyłożyć, żeby było miejsce.

[j] - DZIEŃ DOBRY .
[jan]usz - Kartka na ślub.
[j] - Tak?
[g]rażyna - Chcę kartkę na ślub wyjątkową.
[j] - Wie pani, każdy ma inny gust i definicję słowa "wyjątkowy" (podeszłam z towarem w ręce i pokazałam, gdzie jakie kartki i pamiątki znajdą).

Zaczęli oglądać, stałam chwilę z tym towarem, ale oglądają, to zacznę wykładać. Mija minuta.

[g] - Kartka na ślub od rodziców.
[j] - Wie pani co, tutaj są większe pamiątki (pokazuje palcem, dotykając półkę), powinny być tutaj, ale o ile dobrze kojarzę, aktualnie na stanie żadnej nie mamy, chyba że jakaś się ukryła (uśmieszek dla rozluźnienia atmosfery).

Rozkładam dalej towar i jakby spadła bomba.

[jan] - JAK, TY TUTAJ PRACUJESZ I NIE WIESZ, CZY COŚ MACIE, PATRZ, ŚLEPA, PATRZ, KARTKA OD RODZICÓW.

[j] - Po pierwsze proszę ton ciszej, po drugie mówiłam, że o ile dobrze kojarzę, po trzecie możliwe, że przyszły w towarze, który teraz rozkładam (podnoszę 8 kartek A4 wypełnionych z obu stron), a nie byłam w stanie jeszcze zapoznać się z całością.
[jan] - POWINNAŚ TU STAĆ I TEGO SZUKAĆ.
[j] - Nie, sklep jest samoobsługowy.
[jan] - GDYBYM BYŁ SZEFEM, JUŻ BYŚ TU K0000wa/K0000wo (tak krzyczał, że ciężko było stwierdzić, co) NIE PRACOWAŁA!
[j] - widocznie nie jest pan na tym poziomie życia, żeby być kogokolwiek szefem.

O ironio, podchodzi do skasowania z tymi kartkami i rzuca je na ladę, ja już po złości kończę wykładanie tego, co mam w rękach.

[jan] - PODEJDZIESZ TU, CZY PROSIĆ CIĘ TRZEBA?

Podeszłam aż po dwóch cennych minutach.

[j] - x (poniżej 100 zł).

Rzuca 200 zł, król biznesu.

[j] - Drobniej poproszę, bo z 200 zł nie mam jak wydać.
[jan] - Ch*uj mnie to obchodzi.
[j] - Mnie również.
[jan] - WYDAWAJ TĘ RESZTĘ, BO SIĘ SPIESZĘ.
[j] - Jeżeli nie ma pan drobnych, to niestety trzeba zrezygnować z zakupu towaru, bo ja nie jestem zobowiązana do wydawania reszty, a to pan powinien mieć odliczoną kwotę (mam karteczki wydrukowane z fragmentem praw konsumenta, gdzie jest to napisane, więc ją podaję).
[jan] - JA CIE K000WA ZGŁOSZĘ, ZOBACZYSZ, JUTRO TU NIE BĘDZIESZ PRACOWAĆ, JAK MOŻNA NIE ZNAĆ TOWARU, TY TĘPA BLONDYNO, JUTRO CIĘ TU NIE MA, TY IDIOTKO, MUSISZ MI WYDAĆ RESZTĘ!!!!!!!!
[j] - Poproszę po pierwsze grzeczniej, po drugie podać numer do szefostwa? Po trzecie nauczy się pan kultury. bo takie zachowanie jest aż śmieszne, po czwarte proszę opuścić sklep. bo inaczej dzwonię po ochronę.
[g] – Chodź, bo ta głupia dziewucha pracować z ludźmi nie potrafi.

Historia numer 3.

Dziecko na oko 3/4-letnie, kradnące mi balony co 5 minut, bo rodzice uważali to za superzabawę. Zero nagany. Biegali za dzieckiem, oddawali balony i tak w kółko. Śmiejąc się, jak na superkomedii.

BONUS

Kilka dni temu ktoś zalał toaletę dla pracowników, ciężka sprawa, bo woda wypłynęła aż za drzwi na korytarz. Pech chciał, że zachciało mi się z niej skorzystać. Idę i widzę sprzątaczkę, na kolanach wycierającą podłogę.

[s]przątaczka - TUTAJ NIE WOLNO, KTOŚ ZALAŁ KIBEL.
[j]a - A, dobrze. Gdzie znajdę inną toaletę dla personelu?
[s] - Do publicznej idź.
[j] - No dobra, dziękuję.

Odchodzę kilka metrów i co słyszę?

[s] - W DUPIE SOBIE SZUKAJ KU000WA KIBLA.

Przeżyłam szok, poszukałam innej toalety, wracam i zachodzę do zalanego WC.

[j] - Przepraszam panią bardzo, ale zawsze jestem dla pań miła. Wydawało mi się, że jeżeli pracujemy w jednym obiekcie, to wypadałoby mieć do siebie wzajemny szacunek. Mam teraz panie wyzywać, bo mają panie pracę. jaką mają, czy o co chodzi? Nie życzę sobie takich sytuacji.
[s] - Ja nic nie powiedziałam.
[j] - Sama się pani teraz przyznała, a ponadto jeszcze odwróciła pani głowę, żeby sprawdzić, czy słyszałam.
[s] - Jesteś niewychowana.
[j] - Ja? Ja odnoszę się do pań z K U L T U R Ą i oczekuję również tego z pani strony.
[s] – Dobra, weź stąd wyjdź.
[j] - Nauczy się pani obcować z ludźmi, dopiero wtedy proszę z nimi pracować.

Miałam wielką ochotę zgłosić sprawę do jej przełożonego, ale w ostateczności zrezygnowałam.

praca sklep klienci

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…