Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84996

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W swojej sieci komórkowej, jeśli będę miała drugi numer, zapłacę dokładnie tyle samo, ile za jeden. Super promocja, to teraz tylko dopisać numer męża na mnie i możemy się cieszyć dwa razy niższym abonamentem. Mąż miał numer w fioletowej sieci, więc najpierw trzeba było zrobić cesję na mnie, a później przenieść go do mojej sieci.

Wszystko udało się załatwić, do przeniesienia numeru i zakończenia umowy zostały nam dwa miesiące i, co za tym idzie, opłacenie dwóch faktur. Zapłacone w terminie, numer przeniesiony, umowa z moją siecią weszła w życie.

Minęło parę miesięcy i w skrzynce znalazłam list z jakiejś firmy windykacyjnej. Firma ta informuje mnie, że mam dwa tygodnie na opłacenie zaległości, inaczej sprawa trafia do sądu. Szybki rachunek sumienia, mandatów do zapłacenia zero, rachunki wszystkie w terminie, ale pismo jest i mi grozi.

Na infolinii, po przebrnięciu przez wszystkie wytyczne, dowiaduję się w końcu, że mój dług został im przekazany przez fioletową firmę. Umowa rozwiązana parę miesięcy temu, żadnych innych z ich siecią nie posiadam, potwierdzenia zapłaty są, no to pozostaje mi tylko dzwonić na ich infolinię.

Okazuje się, że fakturę, owszem, opłaciłam, ale w międzyczasie przeszła cesja, więc nowa faktura wystawiona jest na mnie. No więc tłumaczę pani, że tak czy siak jest opłacona, więc o co właściwie chodzi.

A o to, że na moim koncie jest zaległość, ale na koncie męża jest nadpłata. Numer konta do zapłaty został taki sam, więc pieniądze trafiły dokładnie tam, gdzie miały trafić. Mimo wszystko oni sobie zaksięgowali to w ten sposób i to moja wina, więc muszę zapłacić.

Nie mogą państwo po prostu przeksięgować tej kwoty na moje konto? NIE. Na pytanie, czy w takim razie, jeśli zapłacę za moją fakturę, mąż będzie mógł wypłacić sobie tę nadpłatę z jego konta, pani profesjonalnie odpowiada, że NIE, bo konto męża już nie istnieje. Sytuacja tak absurdalna, że zastanawiam się, czy ktoś ze znajomych mnie czasem nie wkręca.

Kiedy okazuje się, że na infolinii naprawdę rozmawiam z pracownikiem ich sieci, a nie koleżanką, szlag mnie trafia. Nie dość, że każą zapłacić mi za coś, co jest już opłacone i nie chcą oddać mi tego, co teoretycznie jest nadpłatą, to jeszcze przez kilka miesięcy milczą i zamiast wysłać mi mejla, pismo czy gołębia pocztowego, bezczelnie sprzedają rzekomy "dług" firmie windykacyjnej.

Pogroziłam chyba każdą instytucją, jaka przyszła mi do głowy, nastraszyłam prawnikiem, prokuratorem i papieżem, wykrzyczałam też wszystkie swoje żale, z czego dumna nie jestem, ale rozmowa z pracownikiem przypominała rozmowę z krzesłem. Wiecie, mów do dupy, to cię osra.

W końcu, po kilkukrotnym przełączaniu mnie między pracownikami infolinii, tłumaczeniu tej samej sprawy od początku po raz pięćdziesiąty, trafiam na kogoś, kto albo pracuje tam dłużej, albo jest bardziej wyszkolony i okazuje się, że można przeksięgować nadpłatę na poczet niedopłaty. Zajęło im to trochę czasu, ale dług został anulowany.

Pozostaje mi tylko nie mieć z ich firmą już nigdy nic wspólnego. I jakby ktoś mnie pytał, odradzam podpisywanie jakichkolwiek umów.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (117)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…