Jestem opiekunką osób starszych. Obecnie nie pracuję w żadnym Domu Opieki, tylko w domach u podopiecznych.
Społeczeństwo nam się starzeje, w związku z tym jest coraz większe zapotrzebowanie na moją pracę. Ale niektórzy chyba nie ogarniają do końca, na czym polega praca opiekunki...
Najczęstszy przypadek - kontaktuje się ze mną rodzina, chcą opiekunkę dla mamy/cioci/babci. OK, jaki zakres obowiązków? "No wie pani, mama to w zasadzie jest całkiem samodzielna, ale towarzystwo by jej się przydało, tak całe dnie sama siedzi... Posiedzieć, porozmawiać, na spacer zabrać, książkę poczytać, bo u mamy już oczy słabe. To jak, może być?". Hmm... Państwo moje dane mają z pewnego portalu, gdzie podane są różne informacje, w tym moja stawka godzinowa. I na tym samym portalu jest milion ogłoszeń od studentów, oferujących "spacery, czytanie, organizację czasu wolnego" za dużo niższą stawkę. Delikatne zapytanie, dlaczego akurat ja, skutkuje odpowiedzią "no bo my chcemy PROFESJONALNĄ opiekunkę". Aha, to tak jakby na korepetycje dla ucznia podstawówki zatrudniać profesora renomowanego uniwersytetu, ale spoko, ich sprawa, ich pieniądze, skoro chcą...
Po dwóch-trzech wizytach u mamy/cioci/babci zazwyczaj zostaję poinformowana, że skoro i tak prawie nic nie robię (!!!), to mogłabym posprzątać. No nie, nie mogłabym. Żeby nie było - jeśli podaję podopiecznej obiad (śniadanie, kolację), to po tym posiłku sprzątam i zmywam. Jeśli coś jest rozlane, przewrócone, nabałaganione - posprzątam. Ale nie umyję wam okien czy podłogi, nie zrobię innych generalnych porządków, ani też nie będę latać po całym mieszkaniu ze ściereczką do kurzu, wypatrując najmniejszego pyłku.
"No ale mamusia to w sumie jest całkiem samodzielna, ona potrzebuje tylko pomocy w utrzymaniu porządku w mieszkaniu!". Serio? To proszę zatrudnić sprzątaczkę/gosposię, a nie opiekunkę. Mój zakres obowiązków jest całkiem spory, ale sprzątania i gotowania nie obejmuje. Tu następuje "obraza majestatu" - ja panią zatrudniam i ja pani mówię, co pani ma robić! No nie. Nie pracuję "prywatnie" (czytaj - "na czarno"), zatrudniacie mnie na umowę zlecenie, wy się rozliczacie z projektodawcą, a mnie płaci UE - tak, całkiem fajny projekt. Mam wyszczególniony w projekcie zakres obowiązków, a wszystko, co jest poza nimi, jest do załatwienia za pomocą magicznej formułki: "Pani Xynthio, czy mogłaby pani...?". Mogłabym. Dużo rzeczy mogłabym - poodkurzać, powiesić pranie, wynieść śmieci, zrobić zakupy. MOGĘ to zrobić, nie MUSZĘ. I często to robię, bo ręce mi od tego nie odpadną ani też korona mi z głowy nie zleci (mocno się trzyma!), a uprzejmością zyska się o wiele więcej niż chamskim "ja chcę, mi się należy!". Radzę się najpierw zorientować, co się należy, a potem się ciskać...
Podsumowując - na kilkanaście ofert typu "mama/ciocia/babcia potrzebuje tylko kogoś do towarzystwa", miałam JEDNO, gdzie faktycznie było to zgodne z prawdą. Fantastyczna starsza pani, dwie godziny z nią mijały jak z bicza strzelił, ona opowiadała mi o czasach swoje młodości, ja jej anegdotki ze swojego życia, jedyna "ciężka" praca to asekuracja jej przy kąpieli i obieranie ziemniaków na obiad - ręce miała powykręcane reumatyzmem, nie radziła z tym sobie.
Ciąg dalszy nastąpi, bo mylenie opiekunki ze sprzątaczką/gosposią, to nie jedyna piekielność.
Społeczeństwo nam się starzeje, w związku z tym jest coraz większe zapotrzebowanie na moją pracę. Ale niektórzy chyba nie ogarniają do końca, na czym polega praca opiekunki...
Najczęstszy przypadek - kontaktuje się ze mną rodzina, chcą opiekunkę dla mamy/cioci/babci. OK, jaki zakres obowiązków? "No wie pani, mama to w zasadzie jest całkiem samodzielna, ale towarzystwo by jej się przydało, tak całe dnie sama siedzi... Posiedzieć, porozmawiać, na spacer zabrać, książkę poczytać, bo u mamy już oczy słabe. To jak, może być?". Hmm... Państwo moje dane mają z pewnego portalu, gdzie podane są różne informacje, w tym moja stawka godzinowa. I na tym samym portalu jest milion ogłoszeń od studentów, oferujących "spacery, czytanie, organizację czasu wolnego" za dużo niższą stawkę. Delikatne zapytanie, dlaczego akurat ja, skutkuje odpowiedzią "no bo my chcemy PROFESJONALNĄ opiekunkę". Aha, to tak jakby na korepetycje dla ucznia podstawówki zatrudniać profesora renomowanego uniwersytetu, ale spoko, ich sprawa, ich pieniądze, skoro chcą...
Po dwóch-trzech wizytach u mamy/cioci/babci zazwyczaj zostaję poinformowana, że skoro i tak prawie nic nie robię (!!!), to mogłabym posprzątać. No nie, nie mogłabym. Żeby nie było - jeśli podaję podopiecznej obiad (śniadanie, kolację), to po tym posiłku sprzątam i zmywam. Jeśli coś jest rozlane, przewrócone, nabałaganione - posprzątam. Ale nie umyję wam okien czy podłogi, nie zrobię innych generalnych porządków, ani też nie będę latać po całym mieszkaniu ze ściereczką do kurzu, wypatrując najmniejszego pyłku.
"No ale mamusia to w sumie jest całkiem samodzielna, ona potrzebuje tylko pomocy w utrzymaniu porządku w mieszkaniu!". Serio? To proszę zatrudnić sprzątaczkę/gosposię, a nie opiekunkę. Mój zakres obowiązków jest całkiem spory, ale sprzątania i gotowania nie obejmuje. Tu następuje "obraza majestatu" - ja panią zatrudniam i ja pani mówię, co pani ma robić! No nie. Nie pracuję "prywatnie" (czytaj - "na czarno"), zatrudniacie mnie na umowę zlecenie, wy się rozliczacie z projektodawcą, a mnie płaci UE - tak, całkiem fajny projekt. Mam wyszczególniony w projekcie zakres obowiązków, a wszystko, co jest poza nimi, jest do załatwienia za pomocą magicznej formułki: "Pani Xynthio, czy mogłaby pani...?". Mogłabym. Dużo rzeczy mogłabym - poodkurzać, powiesić pranie, wynieść śmieci, zrobić zakupy. MOGĘ to zrobić, nie MUSZĘ. I często to robię, bo ręce mi od tego nie odpadną ani też korona mi z głowy nie zleci (mocno się trzyma!), a uprzejmością zyska się o wiele więcej niż chamskim "ja chcę, mi się należy!". Radzę się najpierw zorientować, co się należy, a potem się ciskać...
Podsumowując - na kilkanaście ofert typu "mama/ciocia/babcia potrzebuje tylko kogoś do towarzystwa", miałam JEDNO, gdzie faktycznie było to zgodne z prawdą. Fantastyczna starsza pani, dwie godziny z nią mijały jak z bicza strzelił, ona opowiadała mi o czasach swoje młodości, ja jej anegdotki ze swojego życia, jedyna "ciężka" praca to asekuracja jej przy kąpieli i obieranie ziemniaków na obiad - ręce miała powykręcane reumatyzmem, nie radziła z tym sobie.
Ciąg dalszy nastąpi, bo mylenie opiekunki ze sprzątaczką/gosposią, to nie jedyna piekielność.
opieka
Ocena:
169
(175)
Komentarze