Poprzednia historia z MPSH (Mój Poj*bany Szef Hindus) się przyjęła (https://piekielni.pl/85119), więc czas na kolejną.
Poprzednio wspomniałem, że MPSH paranoicznie nas kontrolował, a gdy dołączyć do tego kolejną jego cechę - sknerstwo - otrzyma się bodaj największą (obiektywnie) piekielność.
Sknerstwo MPSH objawiało się na wiele sposobów, o których w przyszłości może wspomnę, jednak najbardziej z tego powodu cierpiały jego dzieci.
Polityka w większości szkół/przedszkoli w kraju mojego pobytu była prosta - jeśli dziecko jest chore, ma być bezwzględnie zabrane przez rodzica. Podejście bardzo słuszne. W przypadku MPSH kończyło się to przyprowadzaniem dziecka do laboratorium. Dlaczego? Po pierwsze, jak już wspomniałem, pracowników należy kontrolować, więc pracę można opuścić tylko w ekstremalnych sytuacjach (nie, choroba dziecka nie jest ekstremalną sytuacją), po drugie szkoda kasy na nianię. MPSH twierdził, że nianie są zbyt drogie, a jednocześnie chwalił się tym, że ma w kraju trzy czy cztery domy, które wynajmował, ciężko więc mi było kupić argument o kosztach opieki.
Wyobraźcie sobie, jak to wyglądało: po labie biologicznym kręcił się zasmarkany kilkulatek, który mógł zrobić krzywdę sobie, albo i coś zniszczyć, nie wspominając już o tym, że wszędzie rozsiewał zarazki, które mogły zarazić nas lub hodowle albo zepsuć eksperymenty. W najgorszej sytuacji, jakiej byłem świadkiem, dzieciak z wysoką gorączką leżał owinięty kocem na podłodze w gabinecie MPSH i pojękiwał przez sen. A wszystko to w imię oszczędności i kontrolowania pracowników.
Ojciec roku (a raczej rodzice roku, bo żona MPSH wyznawała identyczną zasadę).
Poprzednio wspomniałem, że MPSH paranoicznie nas kontrolował, a gdy dołączyć do tego kolejną jego cechę - sknerstwo - otrzyma się bodaj największą (obiektywnie) piekielność.
Sknerstwo MPSH objawiało się na wiele sposobów, o których w przyszłości może wspomnę, jednak najbardziej z tego powodu cierpiały jego dzieci.
Polityka w większości szkół/przedszkoli w kraju mojego pobytu była prosta - jeśli dziecko jest chore, ma być bezwzględnie zabrane przez rodzica. Podejście bardzo słuszne. W przypadku MPSH kończyło się to przyprowadzaniem dziecka do laboratorium. Dlaczego? Po pierwsze, jak już wspomniałem, pracowników należy kontrolować, więc pracę można opuścić tylko w ekstremalnych sytuacjach (nie, choroba dziecka nie jest ekstremalną sytuacją), po drugie szkoda kasy na nianię. MPSH twierdził, że nianie są zbyt drogie, a jednocześnie chwalił się tym, że ma w kraju trzy czy cztery domy, które wynajmował, ciężko więc mi było kupić argument o kosztach opieki.
Wyobraźcie sobie, jak to wyglądało: po labie biologicznym kręcił się zasmarkany kilkulatek, który mógł zrobić krzywdę sobie, albo i coś zniszczyć, nie wspominając już o tym, że wszędzie rozsiewał zarazki, które mogły zarazić nas lub hodowle albo zepsuć eksperymenty. W najgorszej sytuacji, jakiej byłem świadkiem, dzieciak z wysoką gorączką leżał owinięty kocem na podłodze w gabinecie MPSH i pojękiwał przez sen. A wszystko to w imię oszczędności i kontrolowania pracowników.
Ojciec roku (a raczej rodzice roku, bo żona MPSH wyznawała identyczną zasadę).
zagranica rodzice roku.
Ocena:
141
(147)
Komentarze