Czy każdy student mieszkający w akademiku jest równy? Otóż nie.
Mieszkam w akademiku od czterech lat. W tym roku musiałam zmienić pokój, bo moja współlokatorka skończyła studia, a dla kierownika akademika wolny pokój to miejsce święte i spory zysk przy wynajęciu go dla gości.
W czym problem? Nowy pokój okazał się być totalną klapą. Ściany w resztkach po szarej taśmie, urwany kabel od telefonu, zatkany odpływ w zlewie i wiele innych. O dziwo mieszkającej tam dziewczynie nic nie przeszkadzało, możliwe, że sama była winna kilku uszczerbkom pokoju. Wszystko zgłoszone na recepcji. Posprzątałam i przetrwałam miesiąc, czekając, aż dziewczyna się wyprowadzi, żeby móc przenieść się gdzie indziej.
Na moją prośbę o przekwaterowanie usłyszałam, że nie ma takiej możliwości i jeżeli chcę przejść do innego pokoju, muszę płacić 60% więcej za miesiąc albo, kolokwialnie mówiąc, mam dać jej spokój.
Gdzie tu piekielność? Mam w tym akademiku znajomych.
Jednemu pozwoliła mieć psa (mimo zakazu w regulaminie, a szczeniak nie służył do terapii), drugi bez problemu przeprowadzał się kilka razy w roku bez dodatkowych opłat, mimo że mieszkał sam. Dziewczyny z pokoju obok robią co piątek imprezę, puszczając na cały regulator muzykę od 19 do 23, a czasem przenoszą się na korytarz, paląc zielsko, które cuchnie na całym piętrze i zapach przechodzi przez drzwi.
Oni mogą wszystko.
Mieszkam w akademiku od czterech lat. W tym roku musiałam zmienić pokój, bo moja współlokatorka skończyła studia, a dla kierownika akademika wolny pokój to miejsce święte i spory zysk przy wynajęciu go dla gości.
W czym problem? Nowy pokój okazał się być totalną klapą. Ściany w resztkach po szarej taśmie, urwany kabel od telefonu, zatkany odpływ w zlewie i wiele innych. O dziwo mieszkającej tam dziewczynie nic nie przeszkadzało, możliwe, że sama była winna kilku uszczerbkom pokoju. Wszystko zgłoszone na recepcji. Posprzątałam i przetrwałam miesiąc, czekając, aż dziewczyna się wyprowadzi, żeby móc przenieść się gdzie indziej.
Na moją prośbę o przekwaterowanie usłyszałam, że nie ma takiej możliwości i jeżeli chcę przejść do innego pokoju, muszę płacić 60% więcej za miesiąc albo, kolokwialnie mówiąc, mam dać jej spokój.
Gdzie tu piekielność? Mam w tym akademiku znajomych.
Jednemu pozwoliła mieć psa (mimo zakazu w regulaminie, a szczeniak nie służył do terapii), drugi bez problemu przeprowadzał się kilka razy w roku bez dodatkowych opłat, mimo że mieszkał sam. Dziewczyny z pokoju obok robią co piątek imprezę, puszczając na cały regulator muzykę od 19 do 23, a czasem przenoszą się na korytarz, paląc zielsko, które cuchnie na całym piętrze i zapach przechodzi przez drzwi.
Oni mogą wszystko.
akademik
Ocena:
44
(122)
Komentarze