Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85251

przez ~Olissm ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie. Oto kilka piekielności:

1. "Bo ty tylko tam oglądasz filmy".
Chciałabym. Niestety, na sale wchodzimy tylko wtedy, kiedy idziemy posprzątać, wypuścić ludzi oraz sprawdzić, czy film działa. Praca jako tako nie jest ciężka, ale czasem trzeba iść na kilka sal w jednym czasie. Fizycznie jest to niemożliwe, a więc trzeba biegać. W dodatku nie wolno nam siedzieć - co oznacza, że przez 6-12 godzin dziennie stoimy, z krótką przerwą na jedzenie. Cóż, idzie się zmęczyć. Nie wspominając o odpowiedzialności finansowej (różnice w kasie sami pokrywamy, chociaż na ogół nie mylimy się).

2. "A kiedy film się kończy?"
Podchodzi klient, ani "dzień dobry", ani "pocałuj mnie w dupę". Grzecznie się witam, a on od razu "a kiedy kończy się film?". Sal mamy sześć i na każdej są puszczane filmy. Dopiero po dłuższym wypytywaniu pan/pani mówią jaki film. Niestety, czytać w myślach nie umiem.

3. "Ja nie wiem".
Przychodzi pan/pani, pytają kiedy kończy się film, bo na dzieci czekają. Pytam o tytuł - nie wiedzą. O godzinę rozpoczęcia - nie wiedzą. O salę - nie wiedzą. Ale oni mogą opisać wygląd dzieci! Pomijając fakt, że wysyłając dzieci powinni wiedzieć na co idą, to niestety, ale nie jestem w stanie spamiętać kto jest na jakim filmie.

4. Własne jedzenie.
Jest zakaz wnoszenia swojego jedzenia na teren kina, co oznacza, że nie mogę wpuścić kogoś na salę ze swoim jedzeniem. Mamy miejsce do przechowywania takiego jedzenia, po seansie oddajemy. Jeśli ktoś jest miły, od razu informuję, że można wejść przed kino i schować do torebki lub nieprzezroczystej reklamówki, bo jeśli spakują przy mnie do torebki i wpuszczę ich albo nie spakują i wpuszczę, to ja będę mieć kłopoty (kamery). Jeśli ktoś jednak nie jest miły, milczę na ten temat. Większość bez słowa robi co mówię, ale:

A. Przychodzi pan z panią. Wymiana uprzejmości, mówię że nie można wejść z własnym jedzeniem. "O, jaka szkoda!". Informuję, że jeśli wyjdą przed kino i schowają do torebki, bez problemu wejdą. I państwo schowali, ale przy mnie, nie przed kinem, po czym obrazili się, bo ich nie wpuściłam z tym jedzeniem i musieli je zostawić.

B. Tutaj nawet nie informowałam, bo po moim "nie można", państwo zaczęli krzyczeć. Jak to nie mogą, ONI nie mogą?! Przecież inny pan/inna pani pozwalają! Oni zawsze wchodzą!
Tym razem nie weszli.

5. Sprzątanie sal.
Na każdej sali podstawiamy kosze na śmieci, których nie da się nie zauważyć. Można tam wrzucać opakowania po popcornie, coli, nachosach lub nawet swoje papierki. Wiem, że może niektórym się nakruszyć - normalne, też mi się zdarza, nikt nie wymaga sprzątania ich, po to jest obsługa. Ale nie rozumiem zostawiania po kilkanaście opakowań coli i popcornu na jednej sali...
Inne rzeczy, które można znaleźć sprzątając na sali: butelki po wódce, prezerwatywy. Oczywiście, rzucone na podłogę.

6. Dzieci.
Bieganie dzieci po korytarzu kina (śliska podłoga), wchodzenie butami na blat z jedzeniem (!), dotykanie ekranu, chodzenie brudnymi butami po siedzeniach - normalka. Rodzice nie zwracają uwagi. Czasem ignorują nawet nasze prośby o zwrócenie uwagi na dziecko, żeby im też się nie zdarzyła krzywda.

7. "Nic się nie da zrobić?”
Dwunastolatki przychodzące na horrory od 16 lat to normalka. Kino potem może mieć kłopoty, jeśli takie 12-latki wychodzą z płaczem z filmu, bo się boją ("jak mogliście sprzedać im bilety?!"), dlatego zawsze sprawdzamy legitymację. Większość przyjmuje to ze spokojem (informujemy, że jeśli przyjdą ich rodzice razem z nimi to bez problemu sprzedamy bilet), jednak kilka osób woli się wściekać, że oni przecież nie będą się bać! Pytania "no i co, nic nie da się zrobić?" również są na porządku dziennym.

Dla wielu pewnie to nic i to fakt, że są gorsze piekielności. Jednak każda taka sytuacja dla obsługi również nie jest przyjemna. Pomimo tego lubię swoją pracę.

Kino

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (101)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…