Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85293

przez ~PracownikSluzbyZdrowia ·
| Do ulubionych
Pacjenci i lekarze - temat rzeka.

Placówka prywatna, obsługująca również abonamenty takich firm jak Lux-med (w praktyce 90% pacjentów uważa, że to tak, jakby już byli właścicielami placówki...).

Sytuacja z dziś.
Tak się złożyło, że lekarz w pierwszej kolejności ma umówionych pacjentów abonamentowych, przyjmuje średnio ok. 15 minut jedną osobę i takie interwały są zastosowane w rejestracji.
Dzwoni pacjent i informuje, że jest umówiony na 16:00, ale nie zdąży, on przyjedzie później.
Pytam, o której?
On nie wie, ale najwcześniej na 17:00.
Mówię, że na kolejne godziny mam umówionych innych pacjentów i nie wiem, czy zdążę ich powiadomić o zmianach, oraz czy zgodzą się na zmianę godziny (zmianę, bo nie mogę ich wykreślić, ani umówić dwóch osób na jedną godzinę), bo mieszkają raczej daleko.
NIECH PANI SIĘ POSTARA! - i rzucił słuchawką.

No ok, godziny dość ruchliwe, ale udało mi się wydzwonić do pacjentów i uprosić ich, żeby przyszli trochę wcześniej.

Wyżej wspomniany pacjent pojawia się ok. 16:20 i z zadowoleniem zgłasza, że "jednak zdążył". Informuję go, że musi przepuścić pacjentów z 16:15, 16:30 i 16:45, bo sam jest umówiony na 17:00, a w dodatku dość niefortunnie jedna z pacjentek zasiedziała się w gabinecie (nie moja sprawa - może jest poważniej chora i wymagała dokładniejszego badania?) i koniec końców mamy opóźnienie.
Facet robi mi karczemną awanturę na całą przychodnię, że przecież on wchodzi TERAZ, bo miał na 16:00 i powinnam go przesunąć co najwyżej o jedną osobę.
Pytam dlaczego zatem kazał się przepisać na 17:00 skoro miałam go przesunąć o jedną osobę, na co on, że absolutnie niczego takiego nie mówił.
Informuję go dalej, że w związku z jego prośbą zmieniłam grafik - w tym momencie włączyli się pacjenci, że to prawda - prosiłam ich o wcześniejszy przyjazd.
Facet zmienia taktykę i wydziera się, że przynajmniej mogłam go uprzedzić, że jest opóźnienie - na co odparłam, że w chwili jego telefonu, opóźnienia jeszcze nie było, oraz że rejestrujemy na standardowe interwały i nie mam wpływu na to jak długo pacjent jest w gabinecie.

Ja rozumiem, że do lekarza nie przychodzą ludzie zdrowi. Ja rozumiem, że oni mogą nie cieszyć się z perspektywy czekania.
Natomiast nie mam obowiązku stawać na rzęsach, bo ktoś się spóźnia - w tej sytuacji powinnam go WYKREŚLIĆ z terminu, a nie gimnastykować się z grafikiem.

Owszem, poleci fala "hejtu", że skoro zadzwonił i zgłosił, to ja mam się dostosować - owszem, ale zrobił to na ostatnią chwilę, a jak się udało tą kolejkę przestawić to zmienił zdanie i chciał, abym ponownie wszystko odkręcała, co w tamtym momencie już było niemożliwe.

Poza tym proszę zrozumieć - jak ktoś nie przyjdzie do fryzjera na czas, to fryzjer odmówi wykonania usługi. Kosmetyczki każą sobie dawać zaliczkę 20-50%, która jest bezzwrotna w przypadku braku zgłoszenia się na termin. Hydraulik zadzwoni do drzwi i jeśli nas w domu nie ma, zawróci się na pięcie i pojedzie, nie będzie czekał i nie będzie się wracał - ustali termin za tydzień. Pani w Żabce nie otworzy nawet trzy minuty przed czasem. Urzędnik wyjdzie na kawę nawet jak ma kolejkę petentów, nie będzie się żadnymi opóźnieniami przejmował.

Tylko lekarz - z jakiegoś niewiadomego powodu - w opinii Polaków nie dość, że musi być dostępny zawsze to musi także cierpliwie czekać, aż pacjent łaskawie się zgłosi, a przychodnie akceptować wszelkie fanaberie i zmiany w godzinach przyjęć. Nie rozumiem zjawiska roszczeniowości w tej sprawie. Rzęski za dwieście złotych o dwudziestej pierwszej? Ależ proszę, byle by pani mnie przyjęła, bo mam chrzciny. A lekarz? Ma mnie przyjąć TERAZ, bo właśnie przyszłam, bo byłam w okolicy i płacę "horrendalne" sto złotych. Poważnie?

PS. W kwestii "pilności" - bo kosmetyczka to nie jest usługa "wyższej potrzeby", a do lekarza się chodzi jak boli - jeśli ktoś jest w sytuacji kryzysowej i się zwija, to niech dzwoni po karetkę, albo jedzie na SOR.
U nas przyjmują specjaliści, do których wizyty są planowe, a nie "pilne". Średnio wizyty rejestrowane są z dwutygodniowym wyprzedzeniem, może 10% pacjentów zwraca uwagę, że potrzebuje bliższego terminu, więc te osoby domagające się wizyty natychmiast bardziej nam się rzucają w oczy.
W kwestii abonamentu - jeśli pacjent ma zapewnionego specjalistę w 72 godziny, a my akurat nie mamy dostępnego miejsca w tym czasie, to nie my mamy obowiązek umówić w 72 h, tylko sam ubezpieczyciel. Więc jeśli nie ma u nas miejsc (albo lekarza), to pacjent idzie do innej placówki/innego gabinetu, gdzie będzie przyjęty. Jeśli upiera się na naszego specjalistę, to musi się dostosować. Czasem pacjenci uważają, że "jesteście zobowiązani załatwić mi wizytę na jutro!!", ale z przykrością informuję, że nie na tym polega świadczenie usług przez placówkę podwykonawczą. Oczywiście słyszę wtedy, że "ja to zgłoszę do ubezpieczyciela!!!", ale zawsze kończy się tak samo - pacjent jest albo umawiany gdzieś indziej, albo czeka jak każdy inny, bo wydzieranie się na obsługę naprawdę nie czyni cudów.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…