Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy dla Was "ja tylko na chwilę" jest równie piekielne, jak dla mnie, czy może jestem nadwrażliwa?
Sytuacje, w których spotykam się z "ja tylko na chwilę":

1. Parking (dowolny, w dowolnej lokalizacji).
Nie ma miesiąca, żebym nie trafiła na jakiegoś kierowcę, który zostawia swoje auto albo w przypadkowym miejscu na parkingu albo jak najbliżej wejścia do budynku, przy którym ów parking się znajduje, przy okazji znacznie utrudniając ruch innym pojazdom/pieszym i blokując kilka miejsc parkingowych (a czasem nawet blokując wyjazd komuś, kto parkuje prawidłowo). Po co mam parkować porządnie, skoro ja tylko na chwilę? No i co, że inni też na chwilę? Ja bardziej na chwilę niż Ty.

2. Kolejka do lekarza.
Standard. "Czy mogę wejść bez kolejki? Ja tylko na chwilę, po receptę, zapytać o coś tam." I siedzi taka chwilówka dłużej niż przeciętny pacjent. Chciałeś być miły, to cierp.

3. Kolejka do kasy.
Przyznaję, że to zdarza się bardzo rzadko, ale jednak. Ustawiam się w kolejce do kasy, przede mną klient z zaledwie kilkoma produktami - fajnie, szybko pójdzie. I nagle puf: "Ja tylko na chwilę skoczę po coś tam, bo mi się przypomniało...". I nie ma gościa. Kasjerka nabiła już na kasę wszystko, co delikwent miał wyłożone na taśmę, a jego nie ma. Czekam sobie coraz mniej cierpliwie, bo wiem, że gdyby mnie ten ktoś puścił przodem, to już bym pakowała moje zakupy do bagażnika, ale nie, bo mu się przypomniało, jak już kasjer skasował jego pierwszy produkt. W końcu wraca i pół biedy, jak ma jedną rzecz, ale z reguły niesie całe naręcze różnych produktów, o których wcześniej zapomniał i ma tego więcej, niż miał wyłożone na taśmie zanim zniknął "na chwilę".

Niemniej, szczytem, który przelał moją czarę goryczy i skłonił do opisania sytuacji tutaj są:

4. Współpracownicy.
U mnie w pracy część pracowników ma przerwę śniadaniową o ściśle wyznaczonej porze, a inna część może sobie przerwę zrobić kiedy chce. W związku z tym osoby na stanowiskach pośredniczących między tymi dwiema grupami, mają problem z korzystaniem z przerw. Bo jak jedni mają przerwę, to drudzy niekoniecznie i akurat wtedy potrzebują informacji od tych pośredniczących. Jak nie odbiera się od nich telefonu (no bo przecież przerwa), to przychodzą i mówią zaczynając od formułki "O, smacznego. Wy teraz macie przerwę? Ale ja tylko na chwilę...". Żadna sprawa oczywiście nie może poczekać tych maksymalnie 20 minut, bo firma upadnie, a świat się zawali.

Prośby nie pomagają, pogadanki i ustalenia też nie, bo zawsze znajdzie się jakaś osoba (choć prym wiedzie określona, niewielka grupka), która zapomni, że od godziny 10.00 większość pracowników ma przerwę. Ci drudzy nie mogą mieć przerwy tak, jak reszta zakładu "bo nie".

I tak zaczęłam obserwować sobie kierownika magazynu, z którym dzielę biuro i z tych obserwacji wynika, że zjedzenie jednej, zwykłej kanapki, zajmuje mu 40-50 minut. Autentycznie. Niedawno kierownik miał naprawdę dość i kazał takim chwilowcom wyjść i wrócić po przerwie (nie krzyczał, nie używał wulgaryzmów, po prostu nie dawał dojść do słowa i jak ktoś był namolny, to używał ostrzejszego tonu). Poszła skarga do samego prezesa, bo przecież oni wszyscy "tylko na chwilę, a kierownik nie chce współpracować". Prezesa na szczęście mamy mądrego, więc zapytał oskarżonego o jego punkt widzenia i zganił osoby przeszkadzające. Niestety po krótkim czasie wszystko zaczęło wracać "do normy", więc kierownik je teraz posiłki w kantynie, ale to i tak nie jest gwarancją, że zje w spokoju.

współpracownicy praca na_chwilę

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (111)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…