Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85485

przez ~winterlady255 ·
| Do ulubionych
O tym jak spotkanie z koleżankami może podnieść ciśnienie.

Rok akademicki się już rozpoczął na dobre, a więc udało mi się spotkać z moimi znajomymi. Niestety, wśród nich znalazła się, dajmy na to, Kasia, za którą nie przepadam. Jednak jesteśmy dorosłe i nie będę robiła szopki o to, że z nami pójdzie albo mówić, że jeśli idzie Kasia, to ja nie.

Rozmawiamy w sumie o niczym - jak tam wakacje, jak tam życie. Pochwaliłam się, że z początkiem wakacji dostałam awans. Wszyscy pogratulowali, lecz Kasia od razu się naburmuszyła i wyskoczyła:
- Jakim cudem ty co chwilę zmieniasz pracę, a ja nie mogę żadnej znaleźć! Pewnie za znajomości masz!
- Kasiu, jestem przyjezdna, jak mogę mieć znajomości w mieście, gdzie jestem jedną z pierwszych osób z moich okolic, które tu osiadły? To pewnie kwestia doświadczenia, CV, no i umiem się sprzedać - zaśmiałam się.
- Mam takie samo doświadczenie jak ty! - oburzyła się Kasia, na co ja parsknęłam śmiechem.

Kasia jest osobą, która do pracy się nie pali. Przez całe studia utrzymywali ją rodzice (czym się chwaliła, bo mogła imprezować, gdy ja wstawałam do pracy). Nie chodziła na praktyki, szkolenia. Tylko studia, zabawa. A nasze studia, chyba jak większość w Polsce, dawały więcej teorii, a praktyki nie uczyły prawie w ogóle.

Przez pierwsze lata miała jeszcze dla imprez towarzystwo. Potem jednak każdy z nas znalazł jakąś pracę - czy to dorywczą, czy już na stałe i Kasi towarzystwo się rozeszło. Stąd również zaczęła szukać pracy.
Z naszej dalszej rozmowy wynika, że owszem, miała zaproszenia na rozmowy, ale do miejsc takich jak sieciówka z ciuchami, restauracja pod Złotymi Łukami, a wymarzona praca biurowa się nie odzywała. Ale ona fizycznie nie będzie pracowała, bo ona jest stworzona do biura i stwierdziła, że ja o fizycznej pracy nie wiem nic, bo od początku pracuję w biurze.

Wkurzyłam się i wytłumaczyłam jej, że moja pierwsza praca to była praca w firmie, która produkuje ciastka-upał, praca na dwie zmiany, chociaż nie na cały etat.
Potem, chcąc się wyrwać z pracy fizycznej, poszłam na praktyki za które nie zapłacono mi ani grosza, ale miałam doświadczenie, dzięki któremu zaczęłam mieć pracę za trochę więcej niż najniższą krajową.

Oczywiście śmieciówki, bo po co studentowi UOP. W końcu też znalazłam pracę za 2000 zł netto. Ale również na śmieciówce i jeszcze prawie cała kwota płatna pod stołem.
Ostatni pracodawca na początek dał mi 2200 na okres próbny, potem na normalnej umowie o pracę, trochę więcej. Przy awansie zarabiam już wystarczająco, aby utrzymać się całkowicie samodzielnie i jeszcze coś odłożyć na wkład własny.

Myślicie, że zrozumiała?

Wyśmiała jeszcze to, że pracowałam za darmo albo za niskie kwoty. A ja po raz kolejny jej powiedziałam, że z zerowym doświadczeniem i bez ani dnia pracy w wieku 24 lat (jest starsza o rok) nie zarobi jej wymarzonych 3500 zł na rękę.

Stanęło na tym, że ona taką pracę znajdzie, a ja durna dawałam się wykorzystywać za doświadczenie.

praca

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…