zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ostatnio utwierdzam się w przekoniu, że bramkarz (jak każą siebie nazywać nasi 'ochroniarze') to synonim 'głąba'.
30 minut przed końcem mojej zmiany do loķalu wszedł patrol policji. Na recepcji byłam tylko ja i przygłuchy ochroniarz, zarówno jego kolega jak i druga recepcjonistka byli na przerwie.
Pan policjant od razu poinformował mnie o celu wizyty, którego nie powinnam i nie chciałam znać (dziękuję za palpitacje serca!).
- Dostaliśmy informację, że tylu-a-tylu takich-a-takich mężczyzn było widzianych z bronią i udało się do waszego lokalu.
Oczywiście poinformowałam państwo z patrolu, że ja pod żadnym pozorem nie mogę z nimi rozmawiać o klientach i zadzwoniłam do kierownika.
O pełnej godzinie wyszłam z pracy i resztę znam z opowieści koleżanki. Przybyło wsparcie dla patrolu w postaci 'tajniaków'*, było przeszukanie w bocznej salce itd.
Na koniec na recepcji został patrol, kierownik, recepcjonistka i dwóch naszych ochroniarzy.
Wiecie co ten głuchy powiedział głośno do kolegi? Oczywiście Tak, żeby wszyscy obecni usłyszeli.
- pewnie głupia recepcjonistka zadzwoniła, bo jej coś nie pasowało**, a teraz zadowolona poszła do domu. Bo skąd miała wiedzieć o co chodzi?
Ponoć koleżanka go porządnie ochrzaniła. A ja cieszę się tylko, że nie powiedział tego przy owych takich-a-takich mężczyznach, bo podejrzewam, że mogłoby być nieciekawie.
Swoją drogą takie rzeczy zgłasza się kierownikowi i to on decyduje czy wzywać służby czy nie. Nie oceniam tego systemu, tak po prostu u nas jest i tyle.
*tajniakami trochę ironicznie nazywam policjantów w cywilu. Oświećcie mnie, ale im chyba powinno chodzić o dyskrecję, tymczasem na kilka razy, kiedy miałam z nimi styczność w pracy, tylko jeden zachowywał się dyskretnie i myślałam, że to klient do momentu aż zamiast dowodu pokazał mi legitymację. Ci tutaj zrobili małą awanturę ochronie.
** Mam problem z tą grupa ludzi, do której należą mężczyźni tacy-a-tacy - kiedys ich 'kuzyni' poważnie mnie wystraszyli. 'Ochrona' siedziała i patrzyli. I to według kierownika było dobre, bo przecież nie ma nic przerażającego w tym, że siedmiu pijanych facetów grozi młodej kobiecie.
Ps: od dłuższego czasu bez powodzenia szukam nowej pracy na podobnym finansowym poziomie.
Ps2: broni nie znaleziono.
30 minut przed końcem mojej zmiany do loķalu wszedł patrol policji. Na recepcji byłam tylko ja i przygłuchy ochroniarz, zarówno jego kolega jak i druga recepcjonistka byli na przerwie.
Pan policjant od razu poinformował mnie o celu wizyty, którego nie powinnam i nie chciałam znać (dziękuję za palpitacje serca!).
- Dostaliśmy informację, że tylu-a-tylu takich-a-takich mężczyzn było widzianych z bronią i udało się do waszego lokalu.
Oczywiście poinformowałam państwo z patrolu, że ja pod żadnym pozorem nie mogę z nimi rozmawiać o klientach i zadzwoniłam do kierownika.
O pełnej godzinie wyszłam z pracy i resztę znam z opowieści koleżanki. Przybyło wsparcie dla patrolu w postaci 'tajniaków'*, było przeszukanie w bocznej salce itd.
Na koniec na recepcji został patrol, kierownik, recepcjonistka i dwóch naszych ochroniarzy.
Wiecie co ten głuchy powiedział głośno do kolegi? Oczywiście Tak, żeby wszyscy obecni usłyszeli.
- pewnie głupia recepcjonistka zadzwoniła, bo jej coś nie pasowało**, a teraz zadowolona poszła do domu. Bo skąd miała wiedzieć o co chodzi?
Ponoć koleżanka go porządnie ochrzaniła. A ja cieszę się tylko, że nie powiedział tego przy owych takich-a-takich mężczyznach, bo podejrzewam, że mogłoby być nieciekawie.
Swoją drogą takie rzeczy zgłasza się kierownikowi i to on decyduje czy wzywać służby czy nie. Nie oceniam tego systemu, tak po prostu u nas jest i tyle.
*tajniakami trochę ironicznie nazywam policjantów w cywilu. Oświećcie mnie, ale im chyba powinno chodzić o dyskrecję, tymczasem na kilka razy, kiedy miałam z nimi styczność w pracy, tylko jeden zachowywał się dyskretnie i myślałam, że to klient do momentu aż zamiast dowodu pokazał mi legitymację. Ci tutaj zrobili małą awanturę ochronie.
** Mam problem z tą grupa ludzi, do której należą mężczyźni tacy-a-tacy - kiedys ich 'kuzyni' poważnie mnie wystraszyli. 'Ochrona' siedziała i patrzyli. I to według kierownika było dobre, bo przecież nie ma nic przerażającego w tym, że siedmiu pijanych facetów grozi młodej kobiecie.
Ps: od dłuższego czasu bez powodzenia szukam nowej pracy na podobnym finansowym poziomie.
Ps2: broni nie znaleziono.
Praca
Ocena:
-8
(20)
Komentarze