Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85621

przez ~dasfds ·
| Do ulubionych
Muszę się wyżalić...

Nie obchodzę Halloween, w sensie... uwielbiam horrory i klimat z dreszczykiem, natomiast dzieci łażące po blokach i proszące o cukierki nie są przeze mnie mile widziane. Nie lubię dzieci, irytują mnie, co nie znaczy że robię w jakikolwiek sposób im na złość.

Unikam miejsc gdzie jest dużo dzieciarni, sama jestem raczej introwertykiem, który jak już się spotyka ze znajomymi, robi to w klimatycznych, kameralnych miejscach.

Nie mam ochoty wydawać pieniędzy na słodycze dla cudzych dzieci, drażni mnie odciąganie mnie od moich zajęć, bo banda dzieciaków nie wie, że to mieszkanie nie bierze udziału w zabawie. W Stanach Zjednoczonych jeśli bierzesz udział w zabawie Halloween, przystrajasz drzwi "strasznymi" akcesoriami, albo stawiasz dynię przed domem - wtedy dzieciaki wiedzą gdzie mają się udać. W Polsce tradycja ta się nie utarła, więc mądrzy rodzice ustalają wcześniej z sąsiadami, czy chcą brać w tym udział. Uważam to za fajne rozwiązanie, nikomu się nie przeszkadza oraz nikogo nie zmusza do brania udziału w czymś, na co nie ma absolutnej ochoty.

Mieszkam we Wrocławiu, wynajmuję kawalerkę w jednym ze starych bloków, na osiedlu w którym nie brakuje nieletnich. Już po raz trzeci (na przestrzeni 3 lat) w Halloween co najmniej pięć razy w różnym odstępie czasowym, przychodzą madki ze swoimi bombelkami, nie potrafiące zrozumieć że nie mam ochoty się bawić w rozdawanie ich pociechom słodyczy.

Co rok słyszę to samo - że przecież oni od zawsze chodzą po osiedlu, więc powinnam się przygotować. Że powinnam się starać by w zgodzie żyć z sąsiadami, a kupno kilku cukierków to nie jest wielki koszt i mnie nie zrujnuje finansowo (swoją drogą mega chamskie jest sugerowanie mi, na co mam wydać własne pieniądze).

W tym roku jedna baba stwierdziła, że ponieważ nie mam własnych dzieci to powinnam się CIESZYĆ, że jakieś dzieciaki do mnie przychodzą po słodycze! Zwykłe oznajmienie takiej madce, że jej Brajan cukierka nie dostanie, a ja co roku mówię że nie bawię się w to ich Halloween, skutkuje szokiem i niedowierzaniem. Często jest to stwierdzenie, że jakoś inni sąsiedzi się nie skarżą, i nie wiedziała że to taki problem rzucić dzieciakowi coś słodkiego. Na mój argument, że warto zapytać wcześniej sąsiada czy chce takich gości, zwykle jest parsknięcie, głupi komentarz, przewrócenie oczami i zabranie dziatwy z tekstem typu "ta pani jest skąpa".

Uwierzcie mi, przy odmowie nie jestem chamska , ale jeśli na moje zdanie "Nie obchodzę Halloween, nie dam cukierków"- słyszę od rodziców roku- to może pani pieniążka dać, albo niech pani idzie do sklepu na dole a my poczekamy". to mnie coś trafia. Mam swoje zasady, nie obchodzi mnie, że później taka karyna mi nie odpowie na "dzień dobry" zastanawia mnie tylko jedno..Rok w rok chodzą te same rodziny po blokach, rok w rok się na mnie obrażają... Czy to ja jestem nienormalna, czy szanowni rodzice mają coś z głową, myśląc że w końcu dla świętego spokoju zdecyduję się na udział w tym świątku:).

Halloween

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (260)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…