Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85698

przez ~Vadera67 ·
| Do ulubionych
Ja nie wiem.
Ja się może nie znam.
Po wykonaniu zdjęcia aparatem rentgena otrzymujesz informację, że najstarszy, najspokojniejszy kot w Twoim stadzie ma złamaną z przemieszczeniem lewą tylną łapkę, kwalifikującą się do skomplikowanej operacji. (Kot niewychodzący, większość dnia spędza w szufladzie, nie potrącił jej samochód. Nigdy się chyba nie dowiem jak ona to zrobiła).

Idzie dostać białej gorączki, bo co tu zrobić jak straszą śrubami, płytkami, Bóg jeden wie czym jeszcze i że już, natychmiast, zaraz, bo agonia i śmierć. Przygotowują na ogromne koszty, ty masz w portfelu konflikt ekonomiczno seksualny*, ale jak wchodzi w grę życie ukochanego zwierzaka, to nawet i wysrasz potrzebną kwotę. To nic.
Pędzisz na złamanie karku do <postaram się to powiedzieć, a nie zwymiotować> ""zaprzyjaźnionej"" kliniki o nazwie "Tygrysek" na Sokratesa 5 w Warszawie, ażeby dowiedzieć się od asystentów w recepcji, że pan doktor będzie o szesnastej, może zerknąć na zdjęcie i ewentualnie podjąć się interwencji. Pan doktor zerka na zdjęcie, kontaktuje się o dziewiętnastej (ty już w myślach z tego stresu pół litra obaliłeś/łaś) przez asystenta (bo co on będzie z plebsem rozmawiał). Mówisz temuż o swym porftelowym konflikcie. W sensie: no nie masz tysiąca złotych, ale ile masz. No trzysta. No dobra, to asystent zapyta doktora czy można hmm... w takiej proporcji podzielić płatność. A co od doktora słyszysz? No nie Ty, tylko pan asystent, bo nie miało to być przeznaczone dla Twych kmiecich uszu. "Za trzysta to niech spieprza, sześćset najmniej" No panika, bo znając możliwości swego finansowego układu pokarmowego, to akurat tylu nie wysrasz. Krótka piłka. Kotka swoje lata już ma, 91 na kocie, operacji najpewniej nie przeżyje, a jak ma tylko łykać prochy i cierpieć z bólu to lepiej... no. Uśpić.

Udajesz się cały we łzach do kliniki obok siebie, czujesz się jak morderca. Naraz jednak na ziemię zstępuję anioł.
No nie, aż tak to może nie. Pani doktor, nazwijmy ją Dolittle - House, (bo od zwierząt, hehe, i o takiej samej lasce, hehe) pyta wpierw czy kotka bardzo cierpi. No trudno powiedzieć, bo jest na środku przeciwbólowym. Je, miauczy, mruczy. Nawet wydala. Chodzi normalnie tylko jej ta łapka jakoś dynda. Zalecenie: absolutnie żadnej operacji, bo jej nie przeżyje. Ograniczyć przestrzeń, niech leży. Karmić normalnie, ewentualnie wzbogacić dietę o żelatynę. Dawać leki przeciwbólowe, po dwóch tygodniach powoli odstawić i obserwować zachowanie. Jak się będzie polepszać to cud miód i orzeszki. Nie przytoczę fachowego wykładu, ale zasadniczo kot się sam "zrespi". Nie będzie już tak zwinna, jednak poradzi sobie na trzech łapkach. Generalnie samo się zrośnie, tylko żeby nie bolało. A jak już nie będzie żadnej nadziei, będzie miauczeć z bólu i wydawać ostatnie tchnienie - usypiamy. Na to zawsze będzie czas.

Reasumując: uratowaliśmy dziś jedno kocie istnienie. Albo przedłużyliśmy je o co najmniej miesiąc. Jak przyjdzie mi do głowy jakaś puenta to zamieszczę. Na razie sił mi brak, a kotu to już na pewno.
Pozdrawiam, oceniajmy lub nie. Ja z siebie spuszczam stres niczym wodę w kiblu. Zobaczymy co będzie, Amen.

*konflikt ekonomiczno seksualny: zaglądasz do portfela a tam ch.j.

Warszawa

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…