Historia bardzo świeża, o sytuacji dowiedziałam się wczoraj wieczorem. Będzie niezgodnie z obowiązującym obecnie nurtem politycznej poprawności.
Rys sytuacyjny. Mój facet pochodzi ze Szwecji, dokładnie ze Smålandii. Jest to region na południowym wschodzie kraju, kojarzy się z książkami Astrid Lindgren, które zapewne pamiętamy z dzieciństwa, gdyż tam usytuowana jest akcja wielu z nich. Jego rodzice mieszkają w takiej małej wioseczce, coś wlaśnie w stylu Bullerbyn czy Lönnebergi, czyli kilka domków, sklep, kościół, las, jezioro. Pięknie, malowniczo, idyllicznie. Do tego tak sielsko i spokojnie, że przez wiele lat mieszkańcy nie mieli nawet potrzeby zakładania zamków w drzwiach. Nie mieli. W czasie przeszłym. Bo potem nastąpił kryzys migracyjny, pobliski hotelik został przekształcony w schronisko dla "uchodźców", czy może raczej "nachodźców", bo z prawdziwymi uchodźcami wojennymi ta dzicz ma tyle wspólnego, co episkopat z epidiaskopem, i nagle zrobiło się zdecydowanie mniej sielsko i idyllicznie.
Sytuacja właściwa. W niedzielę rodzice wrócili z dwutygodniowego urlopu. Po powrocie zastali splądrowany dom. Wszystko, co, zdaniem włamywaczy, miało jakąś wartość materialną, zostało skradzione, nie odpuścili nawet prezentów gwiazdkowych dla dzieciaków, to, czego nie dało się wynieść lub nie wyglądało wystarczająco interesująco - zdewastowane. Powybijane okna, zniszczone meble, porozbijane lustra i talerze, i tak dalej. Oraz chyba najgorsze: kolekcja 19-wiecznej porcelany, która była w rodzinie od pokoleń i stanowiła największy obiekt dumy jego mamy - wytłuczona w drobny mak.
Owszem, ubezpieczalnia wypłaci pewnie pieniądze, dom się wyremontuje, zainstaluje się alarm, meble, sprzęt RTV, talerze i inne rzeczy odkupi. Jednak pamiątki, przedmioty o wartości sentymentalnej oraz, co najważniejsze, poczucie bezpieczeństwa we własnym domu już są nie do odzyskania.
Wezwana policja nie ma wątpliwości - włamania dokonał dobrze im znany gang, który w ostatnich miesiącach dokonał kilku innych włamań w okolicy. Są to mieszkańcy tego lokalnego schroniska. I co chyba najbardziej piekielne w tej całej sytuacji, jest to gang, który policja za każdym razem zamyka, a sąd za każdym razem wypuszcza. "Bo to biedni chłopcy, na pewno maja za sobą ciężkie przeżycia, może nie są nauczeni, że tu są inne zasady, trzeba im dać szansę i ciepło przyjąć w społeczeństwie, nie możemy być przecież rasistami".
Tak więc bandyci są absolutnie bezkarni, a ty obywatelu płać na ich utrzymanie. A jeśli masz z tym problem i życzyłbyś sobie, żeby chociaż przestrzegali obowiązującego w kraju prawa, bo niespecjalnie masz ochotę tracić dorobek życia (lub nawet życie, jeśli masz pecha i trafisz na małpoluda, który postanowił sobie postrzelać), to jesteś rasistą, faszystą, czy co tam jeszcze.
Rys sytuacyjny. Mój facet pochodzi ze Szwecji, dokładnie ze Smålandii. Jest to region na południowym wschodzie kraju, kojarzy się z książkami Astrid Lindgren, które zapewne pamiętamy z dzieciństwa, gdyż tam usytuowana jest akcja wielu z nich. Jego rodzice mieszkają w takiej małej wioseczce, coś wlaśnie w stylu Bullerbyn czy Lönnebergi, czyli kilka domków, sklep, kościół, las, jezioro. Pięknie, malowniczo, idyllicznie. Do tego tak sielsko i spokojnie, że przez wiele lat mieszkańcy nie mieli nawet potrzeby zakładania zamków w drzwiach. Nie mieli. W czasie przeszłym. Bo potem nastąpił kryzys migracyjny, pobliski hotelik został przekształcony w schronisko dla "uchodźców", czy może raczej "nachodźców", bo z prawdziwymi uchodźcami wojennymi ta dzicz ma tyle wspólnego, co episkopat z epidiaskopem, i nagle zrobiło się zdecydowanie mniej sielsko i idyllicznie.
Sytuacja właściwa. W niedzielę rodzice wrócili z dwutygodniowego urlopu. Po powrocie zastali splądrowany dom. Wszystko, co, zdaniem włamywaczy, miało jakąś wartość materialną, zostało skradzione, nie odpuścili nawet prezentów gwiazdkowych dla dzieciaków, to, czego nie dało się wynieść lub nie wyglądało wystarczająco interesująco - zdewastowane. Powybijane okna, zniszczone meble, porozbijane lustra i talerze, i tak dalej. Oraz chyba najgorsze: kolekcja 19-wiecznej porcelany, która była w rodzinie od pokoleń i stanowiła największy obiekt dumy jego mamy - wytłuczona w drobny mak.
Owszem, ubezpieczalnia wypłaci pewnie pieniądze, dom się wyremontuje, zainstaluje się alarm, meble, sprzęt RTV, talerze i inne rzeczy odkupi. Jednak pamiątki, przedmioty o wartości sentymentalnej oraz, co najważniejsze, poczucie bezpieczeństwa we własnym domu już są nie do odzyskania.
Wezwana policja nie ma wątpliwości - włamania dokonał dobrze im znany gang, który w ostatnich miesiącach dokonał kilku innych włamań w okolicy. Są to mieszkańcy tego lokalnego schroniska. I co chyba najbardziej piekielne w tej całej sytuacji, jest to gang, który policja za każdym razem zamyka, a sąd za każdym razem wypuszcza. "Bo to biedni chłopcy, na pewno maja za sobą ciężkie przeżycia, może nie są nauczeni, że tu są inne zasady, trzeba im dać szansę i ciepło przyjąć w społeczeństwie, nie możemy być przecież rasistami".
Tak więc bandyci są absolutnie bezkarni, a ty obywatelu płać na ich utrzymanie. A jeśli masz z tym problem i życzyłbyś sobie, żeby chociaż przestrzegali obowiązującego w kraju prawa, bo niespecjalnie masz ochotę tracić dorobek życia (lub nawet życie, jeśli masz pecha i trafisz na małpoluda, który postanowił sobie postrzelać), to jesteś rasistą, faszystą, czy co tam jeszcze.
Szwecja
Ocena:
293
(333)
Komentarze