Hej, to znowu ja (85821, 85871). Tym razem opowiem o ograniczaniu hobby i życia społecznego.
W dzieciństwie dostałam książkę, w której były różne eksperymenty dla dzieci do przeprowadzania w domu. Jakieś hodowanie kryształów, wulkany itd. Byłam tym zafascynowana. Cały entuzjazm ostudziła matka, zabraniając mi robić którykolwiek z tych eksperymentów nawet w ogrodzie, bo "SYF BĘDZIE, BRUDNA BĘDZIESZ, COŚ CI SIĘ STANIE, TO GŁUPIE, NIE RÓB" - oczywiście to wszystko (i podobne) krzyczała jakby w złości.
Podstawówka, nauczycielka kazała wyhodować w domu kryształy i przynieść na lekcję. Matka z wielką łaską mi pozwoliła, "pomogła mi" robiąc to w pośpiechu i niezgodnie z instrukcją, nie reagując na moje zdanie i nie pozwalając mi nic zrobić samej. Po czym kryształy nie do końca wyszły i powiedziała, że to głupie i po co pani każe takie coś robić. Podobnie było, gdy na lekcje przyrody mieliśmy wyhodować rzeżuchę.
Kiedyś z klasą pojechaliśmy na konie. Właściciel powiedział, że można zapisać się na lekcje jazdy konnej. Moi rodzice nie chcieli nawet o tym słyszeć, bo "drogo" (pieniędzy mieliśmy dużo). Jak okazało się, że pieniądze nie są problemem, bo można pomagać przy pracy z końmi zamiast płacić - matka krzyczała na mnie, że nie będę się w jakichś koniach babrać, a poza tym nie będą mnie specjalnie wozić (5-10km...) i koniec tematu.
Podobne akcje działy się gdy chciałam chodzić na basen, na karate, na dodatkowe zajęcia z angielskiego, itd, no cokolwiek.
Moim marzeniem zawsze była perkusja. "Nie ma miejsca i drogie". To gitara elektryczna - mogę uzbierać kasę pracując w sadzie, miejsce mam w pokoju. "Nie, bo będzie hałas". Okej... Na szczęście po wielu próbach udało się ich przekonać, to była jedyna rzecz, która się udała (miałam już 16 lat). Ale jeszcze bardzo długo mi to utrudniali.
Później zainteresowałam się rzeczami, które można robić na komputerze bez wydawania pieniędzy i wychodzenia z domu - tu jakaś grafika, komponowanie muzyki, programowanie, próbowałam różnych rzeczy. No to wjechały ograniczenia na komputer.
Znajomi - zawsze były pytania o średnią ocen i jeśli była niższa od mojej, to nie pozwalano mi się z tą osobą zadawać. Miałam drugą najwyższą średnią w klasie, więc praktycznie każdy stanowił problem...
Zadawałam się z resztą ludzi po kryjomu, jednak było to uciążliwe. Później już otwarcie olałam tę zasadę, przez co musiałam znosić krzyki, jednak ostatecznie matka ogarnęła się w tej jednej kwestii.
Pewnego razu na wywiadówce nasłuchała się, jaki to Artur jest zły i pali papierosy. Krzyki, zakaz znajomości, bo jeszcze da mi papierosa i co wtedy. "ALE NIE ZADAJESZ SIĘ Z NIM, PRAWDA? JA SIĘ DOWIEM JAK SIĘ BĘDZIESZ Z NIM BAWIĆ".
Tych sytuacji było od cholery więcej, jednak nie starczy mi znaków.
To jakaś chora potrzeba kontroli wszystkiego?
W dzieciństwie dostałam książkę, w której były różne eksperymenty dla dzieci do przeprowadzania w domu. Jakieś hodowanie kryształów, wulkany itd. Byłam tym zafascynowana. Cały entuzjazm ostudziła matka, zabraniając mi robić którykolwiek z tych eksperymentów nawet w ogrodzie, bo "SYF BĘDZIE, BRUDNA BĘDZIESZ, COŚ CI SIĘ STANIE, TO GŁUPIE, NIE RÓB" - oczywiście to wszystko (i podobne) krzyczała jakby w złości.
Podstawówka, nauczycielka kazała wyhodować w domu kryształy i przynieść na lekcję. Matka z wielką łaską mi pozwoliła, "pomogła mi" robiąc to w pośpiechu i niezgodnie z instrukcją, nie reagując na moje zdanie i nie pozwalając mi nic zrobić samej. Po czym kryształy nie do końca wyszły i powiedziała, że to głupie i po co pani każe takie coś robić. Podobnie było, gdy na lekcje przyrody mieliśmy wyhodować rzeżuchę.
Kiedyś z klasą pojechaliśmy na konie. Właściciel powiedział, że można zapisać się na lekcje jazdy konnej. Moi rodzice nie chcieli nawet o tym słyszeć, bo "drogo" (pieniędzy mieliśmy dużo). Jak okazało się, że pieniądze nie są problemem, bo można pomagać przy pracy z końmi zamiast płacić - matka krzyczała na mnie, że nie będę się w jakichś koniach babrać, a poza tym nie będą mnie specjalnie wozić (5-10km...) i koniec tematu.
Podobne akcje działy się gdy chciałam chodzić na basen, na karate, na dodatkowe zajęcia z angielskiego, itd, no cokolwiek.
Moim marzeniem zawsze była perkusja. "Nie ma miejsca i drogie". To gitara elektryczna - mogę uzbierać kasę pracując w sadzie, miejsce mam w pokoju. "Nie, bo będzie hałas". Okej... Na szczęście po wielu próbach udało się ich przekonać, to była jedyna rzecz, która się udała (miałam już 16 lat). Ale jeszcze bardzo długo mi to utrudniali.
Później zainteresowałam się rzeczami, które można robić na komputerze bez wydawania pieniędzy i wychodzenia z domu - tu jakaś grafika, komponowanie muzyki, programowanie, próbowałam różnych rzeczy. No to wjechały ograniczenia na komputer.
Znajomi - zawsze były pytania o średnią ocen i jeśli była niższa od mojej, to nie pozwalano mi się z tą osobą zadawać. Miałam drugą najwyższą średnią w klasie, więc praktycznie każdy stanowił problem...
Zadawałam się z resztą ludzi po kryjomu, jednak było to uciążliwe. Później już otwarcie olałam tę zasadę, przez co musiałam znosić krzyki, jednak ostatecznie matka ogarnęła się w tej jednej kwestii.
Pewnego razu na wywiadówce nasłuchała się, jaki to Artur jest zły i pali papierosy. Krzyki, zakaz znajomości, bo jeszcze da mi papierosa i co wtedy. "ALE NIE ZADAJESZ SIĘ Z NIM, PRAWDA? JA SIĘ DOWIEM JAK SIĘ BĘDZIESZ Z NIM BAWIĆ".
Tych sytuacji było od cholery więcej, jednak nie starczy mi znaków.
To jakaś chora potrzeba kontroli wszystkiego?
rodzina
Ocena:
176
(190)
Komentarze