Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85938

przez ~Ins4nity ·
| Do ulubionych
Dwie historie odnośnie służby zdrowia na NFZ, usłyszane od mojej babci. Opisane tutaj za jej zgodą.

1. Zeszła jesień. Babcia została umówiona do specjalisty na NFZ na godziny 10-11. Na miejscu okazało się, że:
-na tę samą godzinę zostały umówione wszystkie oczekujące osoby (według opisu było ich kilkadziesiąt). Wśród tych osób na pewno były również dojeżdżające, zarówno z dalszych części miasta jak i z sąsiednich miejscowości, osoby starsze i niepełnosprawne.

Warunki do oczekiwania: większość musiała stać, część osób po prostu siedziała na schodach. No ale ile one pomieszczą osób, biorąc jeszcze pod uwagę to, że tymi schodami trzeba jakoś przejść?

Babcia dotarła na miejsce przed dziesiątą. Została przyjęta dopiero jakieś 10 minut przed szesnastą. Babcia nie miała już siły się rozbierać, wprost to powiedziała lekarce (była wykończona tym oczekiwaniem, w dodatku jest niepełnosprawna). Rzekomo to nie była jej wina. Moim zdaniem piekielność jest po stronie osób które rejestrowały (nie pamiętam już, kto to robił). Bo w końcu kto normalny rejestruje kilkadziesiąt osób na jedną godzinę, w dodatku każąc czekać w takich warunkach?

2. Około 2014 rok. Babcia miała umówioną wizytę u specjalisty w innym mieście (około 60 km dalej) na wtorek. W trakcie oczekiwania na ten dzień została poinformowana, że z jakiegoś powodu wizyta została przeniesiona na czwartek. No okej, niech będzie.


W czwartek moja babcia dojeżdża na miejsce, przychodzi bodajże do recepcji, wtedy wywiązuje się taki dialog (nie jest słowo w słowo, ale ogólny sens zachowany):
(R)ecepcjonistka: To będzie 80 zł
(B)abcia: *oczy jak 5 zł* Ale dlaczego 80 zł?
R: Bo przecież jest prywatnie.
B: Ale czemu prywatnie, skoro umawiałam się na NFZ?
R: Dzisiaj lekarz przyjmuje tylko prywatnie.
B: Przecież jest wyraźnie na zewnątrz napisane, że to przychodnia na NFZ.
R: Ale w czwartki pan przyjmuje tylko prywatne wizyty.
B: To czemu nie zostałam o tym poinformowana przy przenoszeniu mojego terminu, i teraz pani każe mi płacić?
R: Pani poczeka, zapytam lekarza czy da się coś zrobić.

W tym czasie poszła tam i wróciła z wieścią, że można wejść na NFZ. Nie wiem o czym myślała recepcjonistka, że da radę oszukać starą kobietę na 80 zł, bo nie będzie się dopytywać? Bo będzie chciała mieć to z głowy, niezależnie od ceny, zwłaszcza że przyjeżdża z daleka?

Zawczasu mówię, że ta sama kobieta przekładała wizytę babci, żeby nie było komentarzy typu "mogła nie wiedzieć o zmianie terminu".

słuzba_zdrowia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (184)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…