Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86037

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W liceum byłam w klasie, w której na 29 chłopaków były tylko 2 dziewczyny. Jeśli zastanawiacie się, czy w takiej klasie łatwo jest płci żeńskiej, to odpowiadam - tak, bardzo łatwo i przyjemnie... ale tylko gdy dziewczyna jest ładna.

Ja nie byłam.
Szykan w moją stronę było dużo, te mniej wulgarne to "masz paskudny ryj", "zamieniłaś się z koniem na pyski", "ty pasztecie", "ej, Quasimodo!"

Wiedziałam jak wyglądam, mama nie pozwoliła mi się malować, miałam problemy z cerą, przetłuszczały mi się włosy, ubierać musiałam się prosto i skromnie. W tych latach (po 2000) licealistki malowały się, farbowały włosy, mogły chodzić ubrane w spódniczki przed kolano. Ja nie. To co one ukrywały pod makijażem, lub to co nim korygowały - ja nosiłam jak na tacy, na własnym, końskim pysku. Potrafiłam sobie wyobrazić, jak wyglądają bez całej tej maskarady i było mi lepiej, nawet do tego stopnia, że nie przejmowałam się docinkami. Aż do pierwszych Walentynek.

W chyba każdej szkole w ten dzień wystawiona jest skrzyneczka na liściki miłosne - w naszej również taka była. Pod koniec lekcji rozdawano kartki ze skrzynki. Otrzymałam ich 17 (podobno najwięcej z całej szkoły). Kiedy wręczał mi je walentynkowy kurier, po klasie rozniosło się "uuuuu" i oklaski. Nie otworzyłam ich na lekcji. Schowałam do plecaka i postanowiłam zobaczyć w domu. Coś w głębi mnie miało nadzieję, że to prawdziwe liściki, ale jasny umysł podpowiadał: 17 kartek? Dla ciebie końska mordo? To na pewno żart.
I to był żart. Otwierałam kartkę za kartką, coraz bardziej zrozpaczona. "Nikt cię nie kocha Quasimodo", "Przyjdź jutro w worku na głowie, bo nie mogę na ciebie patrzeć". Większość z kartek zawierała właśnie takie wyznania, niektóre były okraszone rysunkami obrazującymi seks - mój z mało lubianym chłopakiem z klasy.
Wiedziałam, że to chłopcy z klasy - kartki były jakimiś starymi pocztówkami ich rodziców, większość od Mariana B i Mariusza P. Chociaż dane osobowe zakryte były markerem, pod światło było doskonale widać, kto sobie ze mnie zażartował.
Schowałam kartki, trochę popłakałam i wróciłam do dziennej rutyny.

W kolejnym tygodniu okazało się, że wiele atrakcyjnych chłopaków z mojej szkoły otrzymało wyraz miłości ode mnie. Tu się klasa chociaż bardziej postarała, bo pismo było ładne, a kartki różowe.
Piekielne, prawda? Najpiekielniejsze dopiero nadeszło. Kartki znalazła moja matka. Spytała, co to jest, trzymając je w ręce. Powiedziałam. Spojrzała na mnie. Rzuciła je niedbale na biurko. Westchnęła i wyszła z pokoju. Nie pocieszyła, nie porozmawiała, nie zainterweniowała w szkole.
Do tematu nie wróciła.
A ja dalej byłam szykanowana.

liceum

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…