Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam chłopaka, K. Poznaliśmy się przez internet. Na początku dosyć sceptycznie podchodziłam do tej relacji, w końcu to człowiek z internetu. Skąd miałam pewność, że nie okaże się psycholem? Jednak to, że nie był całkowicie normalny, okazało się później.

K. mieszkał przed studiami z mamą. W tym samym mieście, niedaleko niego, mieszkali jego dziadkowie, którzy pomagali w opiece. Cały czas sprawiał wrażenie, że uważał, iż jego mama (oraz babcia) są nieomylne. Ciągle porównywał mnie do nich, słuchał się ich, robił, co mu kazały. Wypominał mi, że nie gotuję tak, jak jego mama. Proponował mi, że pokaże mi, jak mam gotować, aby było tak samo, jak u niego w domu. Z czasem poddałam się i zamiast cokolwiek samemu próbować upichcić, zaczęliśmy kupować gotowe obiady (a to w Biedronce, a to w restauracjach).

Pewnego dnia, gdy był u siebie w domu, zapytał mnie, co bym odpowiedziała, jakby poprosił mnie o rękę. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że odmówiłabym, bo za szybko, za krótko się znamy, nie mieszkamy ze sobą. Całkiem dobrze to przyjął, potem powiedział, że zaproponowała mu to jego mama. Stwierdziła, że jestem całkiem normalna, miła i pracowita, to powinien mnie ZATRZYMAĆ, jak jeszcze z nim jestem. Jeszcze dziwniejsze było to, jak podczas zrywania powiedział mi, że jego mama sama podsunęła mu pomysł zerwania ze mną. Widocznie już nie byłam taka miła i pracowita.

W momencie gdy spotykałam się z K., jeszcze studiowaliśmy. On na publicznej uczelni, ja na prywatnej. Wcześniej skończyłam studia 1. stopnia na publicznej artystycznej uczelni, na 2. stopień zdecydowałam się pójść na prywatną artystyczną, gdzie bardziej odpowiadał mi program nauki. Gdy rozpoczęliśmy studia, od razu K. zaczęło przeszkadzać to, że płacę za studia. Mówił, że ja mam łatwiej, bo mam bogatych rodziców (nigdy nie uważałam, że są bogaci, tylko tacy, którzy potrafią zarządzać pieniędzmi). Uważał, że on ma gorzej, bo wychowywała go tylko mama (co z tego, że od długiego czasu miała faceta, prawie jak męża, a do jego wychowania dokładali się dziadkowie). Uważał, że gdyby miał pieniądze, to sam by poszedł na mój kierunek, bo tam nawet nie musiałam się starać, aby się dostać. Wiedział jednak, że w czasie liceum raz w tygodniu jeździłam do dużego miasta na kurs rysunku, a całe weekendy spędzałam na rysowaniu i malowaniu, aby zbudować dobrą teczkę na studia 1 stopnia. Zawsze uważał, że rysunek nie jest ciężki, że wydziwiam, iż tak dużo czasu mi to zajęło. Gdy mu mówiłam, że sam mógł na to wpaść w liceum i dostać się na publiczną uczelnię o prawie takim samym kierunku, mówił, że wtedy o tym nie pomyślał i żalił się, jaki to zły kierunek studiów wybrał (kontynuował na 2. stopniu kierunek z 1.).

Przez to, że chodziłam do prywatnej uczelni, K. uważał, że nie muszę nic robić. Gdy mówiłam mu, że nie możemy się dzisiaj wieczorem widzieć, bo muszę zrobić projekt na uczelnie, wyśmiewał mnie, mówiąc, że ja nie muszę nic robić, bo płacę za studia, więc mnie nie wyrzucą. Potem przechodził do marudzenia o swoim kierunku, jak mu ciężko przeczytać 10 stron na zajęcia, że ja bym chyba zrezygnowała z NORMALNYCH studiów, jakbym była na jego miejscu.

Uważał, że powinniśmy codziennie spędzać ze sobą cały dzień (oczywiście po powrocie z uczelni). Gdy mówiłam mu, że nie mogę, uczelnia, projekt, uważał, że na pewno go okłamuję i go zdradzam.

Właśnie, zdrady. Jak poznaliśmy się bardziej, powiedział mi, że większość jego byłych go zdradzała. Wtedy stwierdziłam, że może źle trafiał albo zaokrąglił, że jedna albo dwie. Ale potem zobaczyłam, że dosłownie jak maniak wypatruje tej zdrady we MNIE. Mam bardziej męskie hobby, więc zwykle potrafię dogadać się lepiej z chłopakami. Od samego początku związku był zły, że mam kolegów, z którymi od czasu do czasu piszę. Gdy w wakacje pojechałam na rozmowę rekrutacyjną na studia, nocowałam u koleżanki. Cały mój wyjazd (w sumie około 24 godzin), pytał się, czy na pewno to koleżanka. Nie chciał mi uwierzyć. Następnie zaczął sprawdzać moją komórkę, czy przypadkiem go nie zdradzam.

Gdy raz pomogłam koledze z instalacją Windowsa (zdalnie, bardziej jako pomoc na Messengerze), kolega wysłał mi wiadomość "dziękuję" i serduszko. Oczywiście K. od razu jak to przeczytał, stwierdził, że z nim sypiam i mam zerwać z nim kontakt.

W czasie wakacji pracowałam w sklepie odzieżowym, aby sobie dorobić i odłożyć trochę pieniędzy. Mimo, że to sklep z ciuchami, to kilku chłopaków się trafiło, w tym jeden kierownik działu. Gdy mówiłam chłopakowi, że zostaję dłużej, aby posprzątać w sklepie, uważał, że go okłamuję i na pewno spotykam się z kierownikiem po godzinach. Zaczął mnie odbierać o 23 lub północy z pracy. Gdy wyjechałam sama z uczelni do innego miasta na artystyczne wydarzenie (proponowałam mu, miał inne plany - imprezowanie z kolegą), kazał mi robić zdjęcia, jak wróciłam do pokoju, aby się mógł upewnić, że jestem w nim sama.

Pewnego dnia, niedługo przed naszą rocznicą poznania się, zalogowałam się z powrotem na portalu, na którym się poznaliśmy i z którego ja nie korzystałam. Wydało mi się dziwne, że K. był ostatnio zalogowany na tym portalu 30 minut temu. Aby się upewnić, zalogowałam się na niego (strona ma możliwość zalogowania się po kliknięciu linka w mailu, natomiast na swojego maila K był cały czas zalogowany u mnie na komputerze, aby sprawdzać rzeczy ze studiów). Wyszło na jaw, że będąc ze mną, K. pisał z innymi dziewczynami, może nie podrywał ich prosto z mostu, ale mówił o mnie jako swojej przyjaciółce, że jest wolny i umawiał się z nimi na spotkania. Załamałam się. Od razu mu to napisałam, on jako niewiniątko powiedział, że przecież nie ma znajomych w nowym mieście, że dla mnie się specjalnie przeprowadził. Nie dogaduje się z chłopakami, więc chciał mieć jakiekolwiek koleżanki, znajome. Następnie zaczął awanturę, że to moja wina i na pewno chciałam go zdradzać, bo po co zalogowałam się na tę stronę? A potem przeszedł do informacji, że on sobie nie życzy sprawdzania jego prywatnych rozmów.

Czemu nie reagowałam? Przez ten czas spokoju idealnie owinął mnie wokół palca. Zamiast myśleć, że to z nim jest coś nie tak, myślałam, że to ze mną. Myślałam, że mi nie ufa, bo może dawałam mu ku temu powody (duże grono kolegów). Gdy byliśmy po zerwaniu w okresie, gdzie może do siebie wrócimy, zdałam sobie sprawę, że nieważne, jak będę się zachowywać, jemu nie będzie to pasowało. Zawsze znajdzie jakiś pretekst, by mi wypomnieć, by zrobić awanturę.

Wszystko skończyło się tak, że znalazł sobie inną dziewczynę (jeszcze cały czas będąc ze mną w oficjalnym związku, o ironio!), której może sobie pilnować do woli.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…