Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86153

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na chwilę obecną mieszkam w UK, ale czasem nadejdzie człowieka ochota na coś co w domu było standardem, a tutaj jest rzadkością, więc trzeba zebrać się w sobie i wesoło potruchtać do sklepu z polska żywnością. Ten najbliżej mnie jest prowadzony przez polską rodzinę, więc moje interakcje z nimi (płacenie, przywitanie i pożegnanie się itp.) przeprowadzam w języku polskim. Co ważne, jest to sklep samoobsługowy i do kasy podchodzi się tylko w ramach zapłaty lub z pytaniem - jak w normalnych delikatesach.

Tak było i tym razem, kiedy podeszłam do Pani Ekspedientki (PE) za ladą zapytać się, czy mają większą butelkę soku malinowego i razem zaczęłyśmy takowej szukać na półkach. Po znalezieniu produktu, obydwie udałyśmy się z powrotem do lady i PE skasowała sok. W tym momencie do sklepu wszedł pan (do tej pory w sklepie znajdowała się PE i ja) - ot, zwyczajnie wyglądający człowiek. PE przywitała się z Panem po angielsku i w trójkę w ciszy patrzyliśmy na mój drukujący się paragon. W tak dramatycznej chwili doznałam olśnienia, że za bardzo to nie mam w czym upragnionego soku dostarczyć do domu i spytałam, czy może PE ma do zbycia jakąś reklamówkę - po polsku. To nie spodobało się panu, który zaczął stękać i jęczeć, że znajdujemy się w kraju takim a takim w którym językiem urzędowym jest angielski, więc powinnam się nim posługiwać bo inaczej on się czuje urażony. Ja zgłupiałam, zapewniając pana, iż moje pytanie nie miało na celu go urazić ponieważ najnormalniej w świecie nie ma on z nim nic wspólnego, chyba że ma może reklamówkę na zbyciu. Panu się to najwyraźniej nie spodobało, nazwał mnie bezczelną i oznajmił, iż przeze mnie więcej to tego przybytku nie powróci, ponieważ uraziłam jego brytyjskie obywatelstwo (?) - na odchodne trzasnął drzwiami i tyle go widzieli.

Mi pozostało tylko przeprosić PE za utratę potencjalnego klienta oraz możliwe nieprzyjemności wynikające z operowania w języku polskim (zostałam na szczęście zapewniona, że ani takie rodzyneczki nie są częstymi przypadkami a i rozmowa po polsku jest w absolutnej normie), potulnie wziąć sok w reklamówce (PE miała reklamówki na sprzedaż pod ladą - chwała jej za to!) i wrócić do domu.

Rozumiem, iż Pan mógł się czuć zakłopotany tym że nie rozumie o na jaki temat prowadzona jest rozmowa koło niego (choć to było dosłownie jedno pytanie, ponieważ przez reakcję pana, PE nie zdążyła mi nawet odpowiedzieć) i faktycznie mogłam się przerzucić na angielski po wejściu kolejnej osoby do sklepu, aby nie stwarzać niekomfortowej sytuacji (mój błąd). Tylko kurczę, pytając o reklamówkę ani nie miałam złych zamiarów (tego pan mógł nie wiedzieć), a i paluszkiem swym serdelkowatym wskazywałam na sok zadając pytanie (a to pan wydaje mi się już widział).

Kto tu piekielny pozostawiam do oceny Wam, drodzy czytelnicy, ja mogę się tylko pochwalić, iż od tamtego czasu mam nowy cel w życiu - zrozumieć jak nie urażać obywatelstwa brytyjskiego - nie poszczególnej jednostki, ale całego tworu, aby w przyszłości być gotowa na polemikę z osobnikiem jak wyżej.

zagranica

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…