Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na magazynie w sklepie meblowym. Jestem sam na tym stanowisku, bo sklep niewielki to i roboty dużo nie ma. Tu jakiś stół złożyć i wystawić na salę sprzedaży, tam tapczan zapakować i wydać klientowi, odebrać dostawę, przygotować transport paczek dla klienta, no typowe zajęcia magazyniera. Jak w każdej pracy, znajdzie się parę kwiatków, które przedstawię.

1. Odbieranie paczek.
Zazwyczaj jest tak, że klient, który przyjechał po odbiór zamówionego mebla nie przychodzi na sklep, tylko od razu na magazyn, który ma osobne wejście. Jest dzwonek (ładnie oznaczony, widać z daleka), jest brama, taka jak do garażu, odsuwana do góry, a za nią moje królestwo.
Kiedy usłyszę dzwonek, otwieram bramę. Jeszcze dobrze jej nie podniosę, klient prawie wsadza mi w twarz kwitek z potwierdzeniem zapłaty, który jest podstawą do wydania towaru. Oczywiście żadnego Dzień dobry, pocałuj mnie w dupę. I jak wygląda takie wydanie: Nie wiem, kto i kiedy oraz po co przyjedzie, więc nie mogę sobie przygotować towaru wcześniej (co innego transporty, umówione na konkretną godzinę i wszystko ładnie podane, co i jak). Więc siłą rzeczy muszę sobie ten kwitek ze sprzedaży przejrzeć, znaleźć paczki, sprawdzić, czy się zgadza (np. czy drewno białe, czy czarne, uchwyty takie czy takie, jedna paczka, czy 10). To trochę trwa. Rozumiem, że ktoś się może spieszyć, ale posapywanie, ostentacyjne spoglądanie na zegarek lub wprost poganianie nie przyspieszy sprawy. I uwielbiam, kiedy szykuję dużą ilość paczek (np. ktoś kupił cały zestaw mebli, więc wyszło ok 25 paczek) i mówię, żeby poczekać chwilę, skompletuję wszystko i sprawdzę, czy na pewno się zgadza, żeby się nie okazało, że brakuje czegoś. Ale nie, pan już musi od razu pakować do samochodu, a na moją uwagę, że chcę jeszcze sprawdzić, czy to jest na pewno ta paczka, jest tylko tępe spojrzenie w moją stronę.

2. Podpisywanie kwitku.
Przy odbieraniu paczek trzeba podpisać kwit, że owszem, odebrało się tyle i tyle paczek. Jest to zwykłe potwierdzenie dla magazynu, że towar został wydany. Ile ja razy musiałem tłumaczyć, że nie, nie wezmę kredytu na imię i nazwisko podpisującego, że nie będzie nikt do nich wydzwaniał i dlaczego ja ten kwitek zatrzymuję, a nie kupujący (oni mają paragon, ja mam kwitek. Bez tego równie dobrze ktoś mógłby powiedzieć, że nie wydałem takiego a takiego mebla, a ja wtedy bach, kwit podpisany pokazuję i nie ma bata).

3. Łażenie po magazynie.
Często jest tak, że dostaję ten nieszczęsny kwitek, czytam, co mam wydać i idę po paczki w głąb magazynu. A klient za mną. Wtedy grzecznie proszę, aby pozostać na zewnątrz, bo nie wolno tu przebywać klientom. Większość posłucha. Inni pytają, dlaczego. No to tłumaczę, że może na kogoś upaść jakaś paczka, mogą się o coś potknąć, może coś na nich spaść, a ja nie chcę mieć nieprzyjemności z tego tytułu. A jak nie pomaga, to mówię wprost, że kiedyś klient mi wyniósł paczkę, jak nie patrzyłem i nie pozwolę na kolejny taki przypadek. Wtedy jest foch, ale działa. Są też ludzie, którzy ot tak przychodzą sobie popatrzeć, co jest w magazynie. Więc mówię, że tu towaru na sprzedaż nie ma (dookoła same paczki, ciężko się domyśleć). Ale spokojnie, to im nie przeszkadza w zwiedzaniu magazynu.

4. Zgubiona śrubka.
Często jest tak, że ktoś chce kupić mebel z ekspozycji, więc trzeba go rozebrać i zapakować. Klient odbiera, składa sobie w domu i wszyscy zadowoleni. Ile razy się zdarzało, że klient dzwoni, bo brakuje mu śrubki. Fakt, jak zaczynałem dopiero pracę w sklepie, nie raz zdarzyło mi się coś zgubić przy rozkręcaniu. Ale z czasem zacząłem się pilnować i po każdym rozmontowaniu mebla wszystko dokładnie zliczałem, czy mi się zgadza i przekazywałem klientowi. Tylko często klient sam coś zgubi. I najłatwiej jest zwalić winę na sklep, bo ja nie udowodnię, że oddałem 14 śrubek zamiast 15. Hitem był typ, który krzyczał, że nie wydałem mu szklanych półek do witryny. Sprawdzono kamery, jest jak byk nagrane (kamera jest nad wyjściem z magazynu), że wręczam mu owinięte folią półki. Okazało się, że stłukł je w domu i próbował wydębić ze sklepu kolejne. Żona go wydała.

5. Ludzie na sklepie.
To już ostatnie, pojedyncze kwiatki:
Montowałem na sklepie wielką szafę. Żeby nikt mi nie przeszkadzał i dla bezpieczeństwa, rozstawiam sobie takie słupki z biało-czerwoną taśmą. No wiadomo, nie wolno przekraczać. Jednak nie wiadomo. Kiedy ja stałem za szafą i przybijałem plecy, młoda para chciała zobaczyć, jak się otwierają w tej szafie drzwi. A dokładniej ich połowa, druga część jeszcze była niezamontowana. A że jeszcze dobrze nie ustawiłem zawiasów, drzwi wypadły na nich. I był krzyk. Owszem, ktoś mógłby powiedzieć, że to niebezpieczne, bo na mnie też mogły wypaść. No ale ja wiedziałem, że są poluzowane, a te słupki z taśmą po coś były...

Składałem duże łóżko, takie z podnoszonym do góry materacem. I był właśnie podniesiony, ja dokręcałem pod spodem ostatnie śrubki. Klęczałem na kolanach, tułów miałem schowany w łóżku. Słupki z taśmą znów rozstawione. Ale ktoś musiał sprawdzić, jak się opuszcza materac i siada na łóżku. Zanim zdążyłem zareagować, łóżko mnie przygniotło.

Jest tego więcej, ale nie będę dłużej przeciągał. Przynajmniej nie jest nudno :D.

sklepy magazyn

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (166)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…