Nauka zdalna, kurka jej raz...
Nauczycielka pisze na kartce, które zadania z której strony mają być wykonane. Kartkę fotografuje, wysyła zdjęcie. Dziecko pod moją kontrolą wykonuje... I niby wszystko ok.
Niby.
Niektóre zadania, te które mają być ocenione, mam fotografować i wysyłać zdjęcia.
MMS-em.
Dostałam informację, że zdjęcia nie dochodzą.
Próbuję drugi, trzeci raz. No nie dochodzą.
Proponuję Facebooka. Nie, pani nauczycielka Facebooka nie używa. Proponuję maila. Nie, mms-y mają być, mms-y są cacy, wszystko inne be! Do tego po wysłaniu mms-a nie dostaję informacji, czy doszło, dopiero po dłuższym czasie. A ja też nie siedzę cały czas z telefonem przed oczami, mam co robić. A czas na wysłanie zdjęcia ograniczony.
Ta sytuacja, i to, co czytam w internecie natchnęło mnie do przemyśleń: Jak to jest - jeśli nauczyciel kombinuje i staje na uszach, żeby nauka zdalna była ciekawa, okazuje się, że połowa uczniów nie może się dopchać do komputera i rodzice płaczą, że troje dzieci, a jeden komputer, że łącze słabe itp. Co oczywiście jest prawdą, ale...
Ale gdy trafi się z kolei nauczyciel korzystający z bardziej tradycyjnych metod, to z kolei on okazuje się być zabetonowany na amen.
Żyjemy w XXI wieku. Niemal każdy telefon obsługuje fb, gmaila, instagrama. Nie potrzebujemy laptopów za średnią krajową, potrzebujemy tylko otwartości i dobrej woli...
Nauczycielka pisze na kartce, które zadania z której strony mają być wykonane. Kartkę fotografuje, wysyła zdjęcie. Dziecko pod moją kontrolą wykonuje... I niby wszystko ok.
Niby.
Niektóre zadania, te które mają być ocenione, mam fotografować i wysyłać zdjęcia.
MMS-em.
Dostałam informację, że zdjęcia nie dochodzą.
Próbuję drugi, trzeci raz. No nie dochodzą.
Proponuję Facebooka. Nie, pani nauczycielka Facebooka nie używa. Proponuję maila. Nie, mms-y mają być, mms-y są cacy, wszystko inne be! Do tego po wysłaniu mms-a nie dostaję informacji, czy doszło, dopiero po dłuższym czasie. A ja też nie siedzę cały czas z telefonem przed oczami, mam co robić. A czas na wysłanie zdjęcia ograniczony.
Ta sytuacja, i to, co czytam w internecie natchnęło mnie do przemyśleń: Jak to jest - jeśli nauczyciel kombinuje i staje na uszach, żeby nauka zdalna była ciekawa, okazuje się, że połowa uczniów nie może się dopchać do komputera i rodzice płaczą, że troje dzieci, a jeden komputer, że łącze słabe itp. Co oczywiście jest prawdą, ale...
Ale gdy trafi się z kolei nauczyciel korzystający z bardziej tradycyjnych metod, to z kolei on okazuje się być zabetonowany na amen.
Żyjemy w XXI wieku. Niemal każdy telefon obsługuje fb, gmaila, instagrama. Nie potrzebujemy laptopów za średnią krajową, potrzebujemy tylko otwartości i dobrej woli...
Ocena:
134
(160)
Komentarze