Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Awanse, podwyżki, premie - najlepszy sposób na docenienie pracownika przez pracodawcę. Niby oczywiste, ale bywają szefowie, którzy unikają takich środków jak diabeł święconej wody. Niektórzy wręcz uczynili z tego sztukę. Tak jak pewna firma outsourcingowa (zwana dalej Firmą), dla której pracowałam lata temu :P

Firma obsługiwała kilka różnych mniejszych i większych przedsiębiorstw - dla niektórych prowadziła obsługę klienta, dla innych porządkowała bazy danych, dla jeszcze innych przeprowadzała ankiety i prowadziła statystyki. Będąc pracownikiem tejże Firmy, zazwyczaj obsługiwało się jeden projekt, ale zdarzali się Multipracownicy - jak się domyślacie, były to osoby, które były przeszkolone na kilka różnych projektów i w razie przestoju na jednym, byli przesuwani na inny.

Praca niezbyt dobrze płatna (stawki były też uzależnione od projektu, który się obsługiwało), większość pracowników zatrudniona była na wieczne zlecenie, ale za to bardzo elastyczna, ciekawa... i atmosfera była kapitalna. Co okazywało się zgubne, bo ludzie zazwyczaj pracowali tam dłużej, niż było to warte :P

Przełożeni chętnie chwalili pracowników, klepali po plecach, zapewniali o naszej wspaniałości... Jaja zaczynały się, gdy od słów trzeba było przejść do czynów :P

1. Po niecałych 6 miesiącach pracy, przełożeni poinformowali mnie, że przenoszą mnie na inne stanowisko (w ramach projektu, na którym pracowałam). Wszyscy marzyli o tym konkretnym stanowisku, wielokrotnie używano słowa "awans". Ja młoda, ambitna, dumna z siebie korpo-orczyca widziałam już siebie na Lazurowym Wybrzeżu. Manager projektu wezwał mnie na spotkanie, żeby objaśnić mi zadania i warunki. Rozwodził się nad awansem, który dostałam. Ja siedzę, nie wierząc we własne szczęście. Pan Manager źle zinterpretował mój głupkowaty wyraz twarzy, bo zapytał, czym się tak martwię.
- A... A stawka? - zapytałam nieśmiało.
Pan Manager rozpromienił się cały, po ojcowsku poklepał mnie po plecach i rzekł:
- Oj, nie martw się, nie obniżę ci jej... Będzie taka sama!

Nikt mnie nigdy tak nie zgasił ;D

2. Po pewnym czasie, pracownicy jednego z projektów solidarnie stwierdzili, że inflacja robi swoje i stawka, która kiedyś była przyzwoita, stała się śmiechu warta. Wystosowali pismo do Pana Managera, w którym padały konkretne argumenty, dlaczego zasłużyli na wyższe wynagrodzenie. Pan Manager zorganizował kilka spotkań z pracownikami, na których obiecywał solennie, że zajmie się sprawą. Jako, że był to mężczyzna słowny, istotnie zajął się... Przeniósł projekt do filii Firmy w innym mieście, gdzie pracownicy dostawali jeszcze śmieszniejsze stawki :D

3. Gdy mój staż pracy był już znacznie dłuższy i powoli stawałam się już Multipracownikiem, w wyniku rosnącego niezadowolenia pracowników, zarządzono nieznaczne podwyżki. Jednak nie wszyscy pracownicy je dostali... Między innymi ja. Przyznaję się bez bicia, że w tym czasie bardzo wykorzystywałam "elastyczność" swojej pracy. Było późniejsze przychodzenie do pracy, były niby UŻetki (niby, bo na zleceniu nie ma czegoś takiego jak urlop :P). Mogę tylko na usprawiedliwienie dodać, że stawki wciąż były śmieszne, pracy sporo i zdążyłam zapomnieć czym są porządne wakacje - nie mogłam sobie pozwolić na przerwę dłuższą niż tydzień raz, dwa razy do roku.

Ale! Ponieważ jestem taka multizadaniowa i w ogóle, dostanę drugą szansę - wystarczy, że przez kilka miesięcy będę punktualna. No i super, jak się okazało, dało radę. Tym razem Pani Manager mi pogratulowała... lecz, trzeba poczekać, bo okres wakacyjny, nie ma wszystkich osób, przez które musi przejść zgoda na moją podwyżkę. I tak po kolei, nie było księgowej, potem kadrowej, Pani Manager, prezesa, asystentki prezesa, kota prezesa, pani sprzątaczki... Zdążyłam wydeptać już ścieżkę do Pani Manager i kadr, ale ciągle dostawałam zapewnienia, że już, już zaklepane, że dostanę wyrównanie... I tak zeszło nam do grudnia. Jak się część z Was domyśla - podwyżki nie dostałam. W grudniu dostałam opiernicz, że chciałam oszukać Firmę - bo znowu zaczęłam się spóźniać! Na dowód, dostałam wykaz z mojej karty wstępu (kartę odbijaliśmy na wejście i wyjście). Rzeczywiście, były tam 2 spóźnienia... na przestrzeni 6 miesięcy.

Popłakałam się wtedy i naprawdę nie wiem, jak udało im się mnie wtedy ugłaskać, żebym natychmiast się nie zwolniła.

4. I ostatnie podejście - moja bezpośrednia przełożona zadziałała u Pani Manager, żebym jednak może tą podwyżkę dostała. Nie wiem, kto bardziej kręcił nosem, Pani Manager czy Pan Prezes, bo projekt na którym w tamtym okresie spędzałam najwięcej czasu taki nierentowny, same straty przynosi... Stanęło na tym, że dadzą mi te 2 zł na godzinę więcej, jeśli wezmę kolejny projekt (a miałam już ich kilka...). Zgodziłam się właściwie tylko z ciekawości, co się stanie tym razem.

Zaczęło się szkolenie, a tu aneksu ani widu ani słychu. Upomniałam się o swoje... Pani Manager zaprosiła mnie na spotkanie do nowiutkiej sali konferencyjnej. Ze spokojem godnym mnicha buddyjskiego, wysłuchałam, że aneksu niet, a "podwyżka, to nie jest stricte podwyżka, tylko możliwość dorobienia do pensji" XD
Otóż moja podstawowa stawka nie zmieniała się, ale na nowym projekcie była MOŻLIWOŚĆ wyrobienia prowizji, a do tego płatnych nadgodzin. Kiedy stwierdziłam, że nie na to się umawiałyśmy, dostałam jakieś kulawe wyjaśnienia, że Firma kiepsko przędzie (pewnie cały budżet poszedł na odnowienie sal konferencyjnych :P). Tym razem obyło się bez łez - po prostu wiedziałam, że po powrocie do domu odpicuję swoje CV :P

Bonus: kiedy składałam wypowiedzenie, dostałam propozycję życia: albo podwyżka stawki godzinowej o 2 zł na zleceniu albo umowa o pracę - za najniższą krajową (ale przecież to umowa o pracę, Święty Graal maluczkich korpo-orków!).

Morał? Jeśli pracodawca nie wywiązuje się z obietnic, nie czekaj - zamień go na innego :D

korporacja awans podwyżka

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…