Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
E-learnig - czyli polskie piekiełko edukacji.
Przyjęliśmy pod swój dach kuzyna - lat 17 (rodzice lekarze - 1 na pierwszym froncie, a te hotele dla medyka to tylko w TV są), który uczęszcza do "elitarnego" LO (klasa mat -fiz). W domu jesteśmy w 5 - ja+mąż, moja siostra, dziadek no i kuzyn (moi rodzice także się odosobnili).

Zaraz 3 czy 4 dnia po rozpoczęciu kształcenia na odległość, kuzyn prosi o pomoc, bo na jutro ma tyle zadań. Dał nam coś "łatwiejszego" jakieś karty pracy z historii - stron 5. Nie sprawdzaliśmy ile ma zadane, dał to dał, dla mojego męża to 20 min z komputerem - widziałam kątem oka, że to jakieś mapy myśli czy coś takiego.

Potem co raz częściej coś się zdarzało - WoS, historia, niemiecki, coś tam wytłumaczyć, bo w podręczniku słabo wyjaśnione.
W końcu tak sobie z siostrą gadamy, czy nas coś dzieciak w te zadania nie wkręca, chociaż cały dzień siedzi w tym komputerze, nawet czasem na kolacje nie chce zejść, a zadań jakby więcej i każdy z nas siedzi ponad godzinę nad tymi zadaniami.

Dobra zaglądamy mu w edziennik. Jednego dnia(24.03) przyszło 16 wiadomości.
Z matematyki mają rozwiązać 42 zadania ze stereometrii - na kartce i wysłać skan. Zdjęcia jak dla mnie wykonane aparatem z telefonu, który ma 20 lat - mało czytelne i rozmazane z jakiegoś pożółkłego zbioru zadań - trudno się połapać, bo zdjęcia robione np. 1/3 strony, część zachodzi na siebie część nie, jakieś powtórki - w sumie 26 zdjęć. Dział nowy, ale dzieciak sobie jakoś poradził sam.
Z polskiego do 24 godz. następnego dnia mają wysłać 7 stron kart pracy o Ferdydurke. Mieli omawiać ją dopiero po świętach - książki młodzian nie posiada. Do tego za 2 dni ma być wypracowanie na temat interpretacji pupy i upupianiu. Kuzyn z mężem jakoś podołali - dostali 3+ za 2,5 godziny pracy.

Z angielskiego nawet mało - 1 strona z ćwiczeń na 3 dni.
Fizyka - nauczyciel napisał 3 wiadomości. 1 pusta, 2 z linkiem do filmiku na youtubie - 1,5h, 3 napisana jakoś słabo czytelnie - chyba chodziło o notatkę w zeszycie.
No i hit - wf. Z wf wypracowanie na 2 strony A4 na komputerze o dyscyplinach na igrzyskach (wcześniej ja już pisałam o Małyszu i Lewym i o zasadach w meczu - każde po 2 str).

Ostatnie są WDZ - nauczycielka też nie ogarnięta - wiadomości jakieś chaotyczne - jakiś dosyć "wulgarny" filmik z porodu + w 5 punktach napisać jak wspierać żonę w czasie ciąży czy coś takiego. Akurat siostra w ciąży to sobie pooglądała, powyzywała panią, wyklęła i napisała.
Także za dzień wczorajszy (wg planu) obudziła się pani od biologii. Ona poprowadzi lekcje o 20 - mają być na zoomie. Dobra, raz się jej mogło zdarzyć, ale kuzyn twierdzi, że nie pierwszy raz. Babka nie dotarła na "spotkanie" mimo odzewu co pół godziny, że już za raz będzie. Po 23 siostra kazała wyłączyć laptopa - napisała w imieniu rodziców kuzyna maila do nauczycielki, a że brak odzewu to poszło do dyrekcji.

No i tu piekło się zaczyna. Bo pani to jakiś dinozaur, który nie umie włączyć komputera. Obsługuje ją podobno jej syn (który do niej przychodzi) no i uczniowie i rodzice powinni wykazać się zrozumieniem. Bo pani taka wspaniała. Ale Pani się wkurzyła i wysłała zadania z równie starego jak ona zbioru dla studentów medycyny. W sumie 10 str.

Ja dr n. biol., siostra też dr n.rol (po biotechnologii) i dostaliśmy aż 2=. Wszystko fajnie, gdyby nie fakt, że spisałyśmy odpowiedzi z książki i dopisaliśmy piękne wyjaśnienie do każdego zadania, tak, że dziecko w podstawówce zrozumiałoby odpowiedź. W sumie na przekór babie napisałyśmy 16 str - takiego opisu chorób nie powstydziłby się żaden lekarz - opisany każdy szczególik. Koledzy mimo wysłanych od nas odpowiedzi, także zaliczyli na 2 lub 3. Jaśnie pani nie odbiera, na dzienniku brak kontaktu. No to do dyrektora.

Olaboga, no pani. H dla dzieci dobrze chciała, bo to ważne... bo to raptem tylko 1 zła ocena (znacie takie domy, że dzieciak przy 1 złej ocenia wpada w "depresje"?! No to ten typ). Ale on załatwi sprawę. W Wielki Piątek patrzymy 2= poprawione na 5-. Zadanek nowych nie wysłała.
A my właśnie (o 1 w nocy) kleimy jakieś figury na matematykę - było śniadanie i obiad, trochę zabawy i lekcje, by wyrobić się na środę. Nadal nie wiem na co komu ikosaedr (tak pani napisała w wiadomości, ale że my głąby, to na wiki sprawdzaliśmy :D), ale wiem jak trudno narysować jego siatkę :). W sumie 7 figur na środę. Mamy policzyć także ich objętość i pole powierzchni i coś tam jeszcze. Zdjęcia naszych dzieł mamy także wysłać mailem, czy aby na pewno je zrobiliśmy i nie oszukujemy.

W trakcie 3 tygodni zużyliśmy 2 ryzy papiery (dobra ja+siostra+mąż może razem wydrukowaliśmy ze 150 -200 kartek) i właśnie dobiega końca tooner w drukarce. Ostatni tydzień siedział każdy do 1-2 w nocy robiąc jakieś debilne zadania - a to kazanie dla księdza o miłości, a to wypracowanie z wf, albo jakieś grafy z historii (pani dodaje punkty za ilustracje - mój małżonek dostaje same 5 i jest najlepszy w klasie).

Dziadek chemik, my z siostrą biolodzy, mąż po administracji (ale pasjonat historii i sztuki). Czy Wy to psia kosć rozumiecie?! 5 ludzi ledwo nadąża robić te zadania, bo poza dziadkiem każdy ma jeszcze pracę. Każdy z nas zdał maturę i ukończył studia i ma trudności by tą ku*ę zadawaną zrobić. Koledzy kuzyna już częściowo "odpadli". Z orłów zrobili się przeciętni, bo nie nadążają wysyłać tej tony makulatury, a większość rodziców czasu nie ma.

Czy to wina nauczycieli czy rządu czy niebios, nie moja to rzecz. Ale wfista, którego do tej pory jedynym zadaniem w pracy było otworzenie kantorka i rzucenie chłopakom piłki, dziś nagle staje się polonistą zbierającym eseje o sportowcach.

Z WoS. z którego nie mają nawet podręcznika i na którym do tej pory jedyne co robili, to chwalili jedyną i właściwą partię, nagle mają wypisywać akty prawne z Konstytucji i ustaw. A z innych przedmiotów (np. matematyka) pani na lekcji zrobiłaby 3 zadania i jako tako wytłumaczyła temat, 5 by zadała do domu, ale nagle dostaje natchnienia i wysyła 30-40 zadanek, co by się nie nudzić.

Jeśli napisze się, że ma trudności podsyła link no youtuba (tak raz nie zdążyliśmy i napisaliśmy, że nie umiemy), gdzie przez 30 min tłumaczą 1 zadania. Może wystarczy odrobina pomyślunku, że jak każdy nauczyciel wyśle ze swojego jedynego i najważniejszego przedmiotu po kilkanaście zadań, to przy 7-8 lekcjach wychodzi z tego kilkadziesiąt+jeszcze trzeba sobie to doczytać albo obejrzeć na yt filmik z instrukcją, a doba ma dalej 24h.


Dla porównania - siostra jest wykładowcą (pracownik naukowo dydaktyczny) - wysyła prezentacje na bieżąco i raz zrobiła test na modelu. Dla 3 roku wysyła po 3-5 zadań - które nam zajmują ok 5 min, studentom może z 15. Konsultacje ma raz na tydzień na fejsie. Całość operacji dydaktycznych zajmuje jej ok 2 godz dziennie na ok. 250 studentów :D.

nauczyciele

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…