Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O alkoholu i jego skutkach. Uprzedzam, że będzie obrzydliwie.

Jak każdy, miałem ja dziadków. Dziadek zmarł na choroby płucne ponad dekadę temu. Miałem ja babcię, która poczuła się samotna i w pewnym momencie postanowiła poukładać sobie życie. Znalazła sobie gdzieś wśród dalekiej rodziny kogoś, kogo można by od biedy nazwać moim szalenie odległym wujkiem i zamieszkali razem. Niestety, wujek był pijący. Nie awanturujący, ot po prostu lubił na wieczór się znieczulić. Ale nie tak lekko, że jednego drinka czy jedno piwko - tylko tak na łupnięcie jak bela w gaciach na łóżko i lanie pod siebie.

Żyć samemu smutno, z jednej emerytury jeszcze bardziej smutno, a że moja matka była dla babci finansowym utrapieniem, to już przesmutno. Więc babcia to znosiła, za dnia chodzili razem na zakupy, oglądali razem telewizję, cieszyli się swoją obecnością, a rano babcia rzucała paniami lekkich obyczajów ściągając kolejne prześcieradło z ceraty. Raz nawet wujek wyleciał z hukiem i po tygodniu wrócił potulnie i starał się uwalać jak bela nieco mniej.

Dlaczego był potulny, skoro to babci bardziej zależało finansowo? Ano dlatego, że syn wujka też pił. Bezrobotny, niepełnosprawny (nawet nie wiem, co mu było - miałem okazję go poznać, wyglądał zupełnie normalnie, mówił i chodził też, ale ponoć miał rentę na poziomie średniej krajowej), rozwiedziony, zamelinowany. Jako że wujek był głównym sponsorem wspólnego życia i samotnego picia, babcia robiła obiady z nadwyżką, którą to wujek regularnie woził do syna. Syn miał nieco dobytku po posiadanej przed czasem pijaństwa firmie, upierał się, że nie ma po co sprzedawać, jeszcze będzie używać. Jeszcze wrócą dobre czasy.

I tak sobie ten układ trwał - wujek miał wikt i opierunek, opiekował się synem, babcia miała finansowe wsparcie i kogoś w domu, ja wpadałem w weekendy z większymi zakupami. Ale nic nie trwa wiecznie i babcia zmarła na powikłania po zabiegu.

Wujek wył. Ale autentycznie, w życiu nie widziałem człowieka, któremu świat tak się zawalił. Tak nim to wstrząsnęło, że tydzień nie pił. Wprowadził się do niego mój ojciec, żeby go nieco przypilnować, żeby w ogóle jadł. No ale pierwszy szok minął - zaczęło się picie. Sam znalazłem go raz gołego na zasikanym dywanie, ojciec trafił kiedyś na efekty rozwolnienia pod ciśnieniem i chwiejnych prób dotarcia do łazienki. Próbowaliśmy go przez jakieś 2 tygodnie ogarnąć, ale staczał się coraz bardziej. Ojcu kończyła się cierpliwość (i ciężko go winić - nie jego cyrk, nie jego małpy, a to on poprawiał sprzątanie płynnego gówna po staruszku...), ale numer, który, cytując Króla Foltesta, przegiął pałę goryczy, miał dopiero nastąpić - wujek odstawił czajnik elektryczny na gaz. Że nie spalił wtedy chałupy, to jest jakiś cud.

Po tej akcji zapadła decyzja o eksmisji. Ja się, mieszkając z żoną, nie przeprowadzę, ojciec ma dość, jego rodzina średnio się poczuwała do odwiedzania dziadka, a jednak jako właściciel mieszkania miałem pewne obowiązki wobec sąsiadów - na ten przykład takie, żeby nie zginęli w pożarze. Wywalanie starszego, schorowanego człowieka z domu, w którym mieszkał, po tym, jak mu się świat zawalił, do przyjemnych nie należy i do tej pory mi serce pęka jak przypomnę sobie jego minę. No ale niestety, jakkolwiek paskudnie by to nie brzmiało, życie kilku rodzin z dziećmi w bloku jest nieco bardziej istotne, niż życie jednego staruszka.

I tak wrócił dziadek do syna, do meliny, której zdjęcia nadal mam na pamiątkę. Po około miesiącu zadzwoniłem do mieszkającej na tej samej działce, w innym domu, byłej synowej, zapytać co u wujka, bo telefonu nie odbiera - może mam wpaść, przywieźć mu coś, zakupy zrobić? Odpowiedź brzmiała - nie przyjeżdżać, nie zbliżać się, żyje podpięty do butelki we własnych płynach, ma już świerzb i kilka innych przyjemności. Dołączył do syna.

Niedługo potem pojechaliśmy z żoną na urlop. Po powrocie dowiedziałem się, że mogę szykować sobie wolne na pogrzeb. Syn, pozbawiony wsparcia logistycznego od ojca, zawinął się z tego świata niemalże równo rok później.

alkohol

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…