Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdaję sobie sprawę, że o sąsiadach na tej stronie powiedziano już wiele, ale sąsiad mojego taty to wystarczający ananas, żeby go tu opisać.

Tato mieszka w wolnostojącym bloku, w starym budownictwie. Obok bloku jest wjazd na podwórko, na którym znajdują się komórki dla lokatorów, kilka garaży, kanał samochodowy, oraz kawałek trawnika, gdzie mieszkańcy urządzili mały plac zabaw dla dzieciaków, i siłownię na wolnym powietrzu. Całe podwórko jest ogrodzone, częściowo zasłonięte roślinami po drugiej stronie płotu, częściowo zabudowaniami. Bardzo przyjemny klimat, lubię jeździć do taty z moimi córkami, bo atmosfera wśród mieszkańców jest taka, jaką pamiętam ze swojego dzieciństwa, wszyscy się znają, dzieciaki się razem bawią, sąsiedzi tworzą całkiem zgraną wspólnotę, która dba o swoich członków (np. kiedy mój tato był chory, a ja nie mogłam być u niego codziennie, to sąsiadki przynosiły mu obiady). Normalnie podróż w czasie do lat 90'/80' i wcześniejszych. Ale w tym sielankowym krajobrazie nie może zabraknąć pana piekielnego.

Facet uważa się za najważniejszego mieszkańca bloku, bo jest jednym z najdawniejszych lokatorów, i jego mieszkanie jest własnościowe (mieszkań wykupionych jest o jedno mniej niż komunalnych, więc gość nie jest pod tym względem jakiś wyjątkowy). Sam koronował się na "gospodarza" bloku i notorycznie wku&@#%a pozostałych mieszkańców jakimiś durnymi zakazami/nakazami, typu "nie wolno myć auta w niedzielę", "nakazuje się wymianę drzwi w komórkach i piwnicach na takie z zawiasami po lewej stronie", czy "zakaz wnoszenia węgla z piwnicy po schodach po godz.18". Oczywiście wszyscy to olewają, ale on i tak co jakiś czas wrzuca takie bzdury na tablicę ogłoszeń, i próbuje egzekwować przestrzeganie tych wymysłów.


Jakiś czas temu, kiedy sąsiedzi zaczęli budowę siłowni, latał jak oparzony, darł się i groził wszystkimi plagami egipskimi każdemu napotkanemu sąsiadowi poniżej 50 r.ż. A dlaczego? Bo na środku terenu na którym jest plac zabaw, i siłownia, stał metalowy słup wysokości ok. 3m, i średnicy ok. 15 cm, który nie służył absolutnie do niczego, za to przeszkadzał (kilkoro dzieciaków zdążyło zaliczyć z nim bliskie spotkanie w czasie zabawy w berka, czy innej gonitwy, poza tym trzeba go było omijać idąc z materiałami do budowy), więc sąsiedzi słup usunęli. Pan piekielny strasznie się tym zbulwersował, i żądał postawienia słupa z powrotem na jego miejscu, bo jak nie, to on zgłosi to wszędzie gdzie się da (nawet prezydenta miasta chciał tym męczyć), odetnie prąd winowajcom (nikt nie wie jak on to niby zamierzał zrobić, bo nie ma takiej fizycznej możliwości, ale straszył), a jak się nie posłuchają już-teraz-natychmiast, to on wytnie gumówką metalową konstrukcję huśtawek, bo to on je stawiał w latach 70' i one nie mają żadnych atestów, poza tym to jego własność, i zrobi z nią co chce.


Zapomniał tylko, że w bloku mieszkają wciąż ludzie, którzy pamiętają, że te nieszczęsne huśtawki stawiał ktoś zupełnie inny, za to piekielny był tym który najgłośniej wtedy protestował. Co ważniejsze, skrawek ziemi na którym to wszystko stoi jest prywatną własnością jednego z mieszkańców, i właściciel zapowiedział, że jeśli piekielny cokolwiek tam ruszy, to pozwie go o zniszczenie mienia. Łatwo byłoby udowodnić jego winę, bo na teren jest skierowana kamera. Kamera zresztą nie pojawiła się tam przypadkiem, a właśnie ze względu na piekielnego. Swego czasu przeszkadzało mu, że bawią się tam dzieci i wychodzą psy, i wsypywał tłuczone szkło do piaskownicy, kilka razy podpiłował nogi ławki, dzięki czemu siadający na niej ludzie malowniczo lądowali na ziemi, rozrzucał też jakiś zardzewiały blaszany szmelc, żeby dzieciaki i psy się pokaleczyły. Zdarzało mu się też wyrzucać jakieś śmierdzące żarcie z gwoździami, z myślą o psach... Po zamontowaniu kamery akcje sabotażowe w jego wykonaniu ustały, ale chodził bardzo obrażony, że nie może już bezkarnie szkodzić w ten sposób sąsiadom. Po jakimś czasie ubzdurał sobie, że sąsiedzi czają się, żeby splądrować jego komórkę ze starociami, i zdewastować wejście do niej, więc zainwestował w porządną kłódkę i zamontował przy oknie własną kamerkę. Niby skierowaną tylko na jego komórkę, ale w rzeczywistości obejmującą prawie całe podwórko. Przez jakiś czas wzywał policję i pokazywał nagrania, że np. kilku sąsiadów przy grillu pije piwo, ale niewiele mu to dało. Po kilku pierwszych przyjazdach policjanci kazali mu nie zawracać więcej gitary, bo ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie wymienia ogrodzonego podwórka jako miejsca z zakazem spożywania alkoholu, i postraszyli, że przy kolejnej takiej interwencji sam dostanie mandat za nieuzasadnione wezwanie.


Jedna z sąsiadek taty opowiadała mi, że piekielny przez kilka miesięcy dzwonił regularnie do właścicielki mieszkania, które dziewczyna wynajmuje z facetem i dziećmi, twierdząc, że wynajęła lokal patologii (bo nie są małżeństwem), i w związku z tym powinna przynajmniej raz w tygodniu przyjeżdżać na niespodziewane inspekcje, a najlepiej dorobić mu klucze, to on już tę hołotę ustawi do pionu. A jeszcze lepiej to ich natychmiast wywalić. Właścicielka nie chce mieć z nim problemów, więc nie wyśmiała go głośno, ale wytłumaczyła facetowi, że to jej mieszkanie, i jemu nic do tego. Ona nie zamierza naruszać prywatności swoich lokatorów w taki sposób, a na argumenty, że zdewastują jej mieszkanie, i jeszcze przyjdzie do niego z płaczem, odpowiedziała, że na taką okoliczność ma kaucję, i kulturalnie posłała go na drzewo. Wtedy zaczął uprzykrzać życie bezpośrednio lokatorce i jej rodzinie, ale oni już nie mieli takich oporów jak właścicielka, i piekielny przegrał krótką wojnę podjazdową którą rozpętał. Bolało go to finansowo, bo zdewastował ich samochód, nie mając pojęcia, że auto jest wyposażone w dwie kamerki...


W budynku przeważają rodziny z małymi dziećmi, i jest kilkoro seniorów, głównie samotnych. Pewnego razu dostarczył powodów do zmartwień kilku starszym lokatorkom, bo wywiesił na tablicy ogłoszeń informację (wydrukowaną na komputerze i z jakąś pieczątką, więc na pierwszy rzut oka wyglądającą dość autentycznie dla starszych osób), że w związku z zaległościami w płatności za wodę w kilku lokalach, niedługo woda zostanie odłączona w całym bloku. Nie wiem skąd wziął pomysł na takie trollowanie, ale przez jego debilizm trzeba było wezwać babkę z administracji, żeby uspokoiła starsze panie, zapewniając że nic takiego nie będzie miało miejsca. Dodam, że w bloku nikt nie ma zaległości za wodę... Wieszał tę swoją kartkę kilka razy, dopóki mój własny ojciec go na tym nie przyłapał. Akurat mieli małą widownię złożoną z kilku sąsiadów, kiedy tato zerwał ten świstek, zgniótł i wysyczał, że jak jeszcze raz zobaczy coś takiego, to "nie ręczy za siebie, a rękę ma ciężką". Piekielny zbladł i wycofał się chyłkiem na schody. Nie dziwię mu się, bo tato jest wysoki i dobrze zbudowany, a piekielny ma ok. 1,6m wzrostu i kiepską kondycję. Tato jest od tamtej pory "bohaterem bloku", bo choć w rzeczywistości jest wyjątkowo łagodnym i spolegliwym człowiekiem, to jest też jedyną osobą, której piekielny się naprawdę boi, dzięki czemu jego piekielna aktywność zmniejszyła częstotliwość.


Niestety wygląda na to, że zamiast ilości, postawił na jakość... Opisuję go właśnie teraz, bo ostatnio znowu coś odwalił. Pewne małżeństwo kupiło niedawno samochód na zagranicznych tablicach (auto kupione w Polsce, z komisu, jeszcze nie przerejestrowane), i zaparkowało go na podwórku. Ponieważ sytuacja jest, jaka jest, to i zmiana tablic trwała trochę dłużej. Piekielnemu nie podobało się, że na "jego" podwórku stoi auto na obcych blachach, i najpierw zostawił za wycieraczką karteczkę, że "ten gruchot ma stąd zniknąć, bo on sobie nie życzy, żeby jakieś obce auto zajmowało miejsce mieszkańcom". Piekielny doskonale wiedział czyj to samochód, nie tylko dlatego, że widział na własne oczy, i w obiektywie kamery kto z niego korzysta, właściciele auta byli też u niego, poinformować go, że to ich samochód. Ale sąsiadów, podobnie jak ich auto, uważa za obcych, bo mieszkają tam >dopiero< drugi rok. Na kolejnej kartce dopisał, że to ostatnie ostrzeżenie. Właściciele znów do niego poszli, żeby przestał się wydurniać, ale ta wizyta również nie przyniosła efektu. Nauczeni cudzym doświadczeniem, jeszcze tego samego dnia kupili i zamontowali kamerkę w aucie. I dobrze zrobili, bo następnego ranka mieli poprzebijane opony, urwane lusterka, i zamalowane szyby, lakier też trochę ucierpiał. Rzecz jasna wezwali policję. Ojciec akurat grzebał w swojej komórce, więc usłyszałam relację z pierwszej ręki. Piekielny obserwował wszystko z okna z uśmiechem.

Kiedy właściciel auta wyjął ze środka kamerkę i zaczął pokazywać policjantom nagranie, piekielny w trzy sekundy pojawił się na dole, krzycząc, że to spisek, oni (w sensie wszyscy sąsiedzi) chcą go zrujnować, on przecież specjalnie sprawdzał kilka dni temu, i żadnej kamerki nie było, to chamstwo, świństwo i znęcanie się nad starszymi, ola boga, panie władzo, chcą mnie wykończyć, zmówili się, itd. w tym tonie. Sporo osób zaczęło wyglądać z okien, kilka zeszło na dół, kilka podeszło z placu zabaw, była sobota, więc większość miała wolne i była na miejscu. Cyrk na kółkach, sąsiedzi też mieli co nieco do powiedzenia na jego temat, aż piekielny zagalopował się do tego stopnia, że w końcu uderzył policjanta. Rzucał się i pluł nadal, więc odjechał spod domu w gustownych bransoletkach, i od tamtej pory nikt go jak dotąd nie widział, choć raczej jest w domu, bo widać światło w oknie i słychać telewizor, ale siedzi jak mysz pod miotłą, więc mieszkańcy mają nadzieję, że tym razem został utemperowany na dobre...


To są tylko grubsze akcje z tych które piekielny odstawił odkąd mieszka tam mój tato, czyli w niespełna cztery lata. Na początku myślałam, że może się facetowi z wiekiem coś poprzestawiało, ale starsi mieszkańcy mówią, że gość jest taki od dziecka...

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (271)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…