Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86559

przez ~borsuczamama ·
| Do ulubionych
Chciałam Wam opisać sytuację w mojej ocenie piekielną. Z cyklu "Z rodziną wychodzi się najlepiej..."

Jestem od 15 lat szczęśliwą mężatką. Mamy z mężem dwójkę zdrowych dzieci, lubię moich teściów oraz szwagra. Sielankę rodzinną zaburza jedna osoba - siostra mojego męża.

Moja szwagierka jest młodsza od mojego męża o ponad 10 lat, a od jego brata prawie o 15. W dodatku gdy przyszła na świat teść, dużo starszy od teściowej, był już w wieku "dziadkowym" i co tu dużo mówić - szwagierka jest rozpuszczona jak dziadowski bicz.

Z tego co opowiadał mój mąż, jego siostra zawsze była oczkiem w głowie teściów, wszystko miała podstawiane pod nos, teściowie niczego od niej nie wymagali. Zapewnione korepetycje z prawie wszystkich przedmiotów w szkole, zero obowiązków domowych, kieszonkowe bez ograniczeń. Słuchając tych opowieści wcale nie dziwię się, że wyrosła na taką, jaka jest.

A jaka jest? No cóż, 28 lat, obecnie studiuje trzeci kierunek. Jeden skończyła na poziomie licencjatu, drugi rzuciła pół roku przed licencjatem. Nigdy nie zarobiła ani złotówki, cały czas utrzymują ją teściowie. Opłacali stancję , gdy studiowała w innym mieście. Obecnie mieszka z nimi. Teściowa ma ponad 65 lat, teść prawie 80. Szwagierka nie robi w domu nic, nie interesują ją zakupy. Jak mój mąż albo szwagier nie zrobią rodzicom zakupów to chodzą i dźwigają na piechotę, bo szwagierka nigdy nie ma czasu podjechać z nimi samochodem. Sprzątanie, gotowanie, pranie? Na co to komu? Przecież matka zrobi.

Teść niewiele już wychodzi z domu, jak teściowa złamała nogę i przyszliśmy pomóc, to zastaliśmy kilka worków ze śmieciami w przedpokoju. Szwagierka nie wyrzuciła, bo jej nie po drodze do śmietnika. Czekała chyba, aż matce się noga zrośnie i pójdzie wyrzucić. Byłam wtedy w zaawansowanej ciąży, kilka dni później przyjechałam do teściów z zakupami. Zadzwoniłam do szwagierki, aby zeszła na dół i pomogła mi wnosić zakupy na górę. Powiedziała, że nie ma jej w domu. Gdy weszłam na górę z częścią zakupów okazało się, że szwagierka jest w domu, tylko właśnie włosy umyła, no i przecież nie zejdzie na dół z mokrymi włosami. Rzuciła się na to na torbę, którą przyniosłam jak dziecko i z wyrzutem zapytała, dlaczego nie kupiłam jej tamponów?!

Po tej akcji po raz pierwszy powiedziałam mężowi, że mam to gdzieś, dopóki jego siostra mieszka z teściami i dają się jej wykorzystywać nie będę do nich chodzić pomagać.

No właśnie, apropos pomocy... Teść ma niezłą emeryturę, teściowa też coś dostaje, mogliby mieć jak w raju za te pieniądze. Ale żyją praktycznie od 1 do 1, bo szwagierka pochłania większą część ich dochodów. Teściowa nie ma połowy zębów, od lat zabiera się za wstawianie mostka czy implantów.

Co odłoży trochę grosza na ten cel, szwagierka wyskakuje z potrzebą typu nowe buty, usterka w samochodzie, wakacje... a teściowe dają, bo, jak to mówią, "komu mają dać, jak nie córce". A potem mój mąż jeździ i zawozi im obiady od nas, bo się okazuje, że pod koniec miesiąca jedzą kartofle z cebulą, bo córcia musi przecież jadać co drugi dzień na mieście.

Komu mają dawać jak nie córci... Kiedy braliśmy ślub teściowie obiecali nam pewną sumę dołożyć do wesela. Na kilka miesięcy przed weselem stwierdzili, że jednak nic nie dadzą, bo córcia, wtedy jeszcze nastolatka, jeździła konno i zażyczyła sobie, aby rodzice kupili jej konia. Kupili za pieniądze, które obiecali nam na wesele. Do dziś uważam, że była to celowa zagrywka siostry męża, która po prostu nie może znieść, że ktoś inny dostaje trochę uwagi albo nie daj Boże grosza od teściów.

Pamiętam, jak zaszłam w pierwszą ciążę i zaprosiliśmy teściów na obiad, aby podzielić się dobrą nowiną. Przyszli ze szwagierką, która wtedy była jeszcze w szkole. Ponieważ bardzo czekaliśmy na dziecko radość była przeogromna, także ze strony teściów. Szwagierka niby przez chwilę też się cieszyła i gratulowała, ale gdy zauważyła, że kwestia naszego dziecka bardzo dominuje rozmowę, zaczęła teatralnie płakać, a gdy już wszyscy zwrócili na nią uwagę, zaczęła twierdzić, że od miesięcy ma depresję i nikt tego nie zauważa. Oczywiście reszta spotkania minęła na rozczulaniu się nad szwagierką.

Podobnie zachowała się, gdy mój szwagier miał wypadek i przyjechała z teściami do szpitala. Wiadomo, nerwy, wszyscy martwili się stanem zdrowia szwagra, a w w tym wszystkim jego rodzona siostra, która rozczula się nad sobą, bo w tych okolicznościach nikt nie współczuje jej tego, że facet z nią zerwał.

Podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia stwierdziliśmy z mężem, że Wigilię urządzimy u siebie, jedynie z dziećmi. Zawsze jeździliśmy do moich rodziców lub teściów, ale w tym roku moi rodzice pojechali do ciotki do Francji, a święta u teściów od lat sprowadzają się do awantur, bo szwagierka jest wiecznie niezadowolona, nigdy nic jej nie smakuje, z prezentów jest niezadowolona, przy stole zachowuje się wulgarnie i po prostu psuje nam święta, na czym cierpią nasze dzieci. W tym roku zadzwoniła do nas z pretensjami, że jak to nas nie będzie, teściowa nie chce zbyt dużo gotować, bo będą tylko w trójkę i MAMY jej przywieźć jakieś ciasto i sałatki. Najchętniej pokazałabym jej figę z makiem, ale mąż i tak miał rodzicom zawieźć trochę jedzenia, więc oczywiście i szwagierka dostała "swoje"

Może ktoś powie, że mogłabym mieć to gdzieś, że teściowie są dorośli i robią co chcą. Ale ja widzę jak cierpi mój mąż. Cierpi, bo od prawie 30 lat siostra psuje mi każdy dobry moment z rodzicami, cierpi, bo widzi jak rodzice dają się wykorzystywać, a córka doi ich, ile może i w żaden sposób się nie odwdzięcza. Cierpią moje dzieci, bo kochają dziadków, ale normalne spędzanie z nimi czasu jest praktycznie niemożliwe. Szwagierka jest o nie zazdrosne, zdarzało się, że gdy moje dzieci były u teściów w odwiedziny wydzwaniała do nas, żebyśmy je zabrali, bo jej przeszkadzają. Przy stole potrafiła złośliwie przedrzeźniać kilkuletnie dzieci, śmiać się z tego, że się przejęzyczyły. Doszło do awantury, bo z błahego powodu nazwała mojego wówczas 5-letniego syna upośledzonym dałnem. Dzieci przed długi czas jej się bały. Żona mojego szwagra w ogóle nie pozwala swoim dzieciom na odziewanie teściów i odcięła ich kompletnie od kochanej ciotuni. Mam ochotę zrobić to samo.

Na koniec aktualna piekielność. Moi teściowie są w grupie ryzyka w związku z obecną pandemią. Szwagierka ma to gdzieś, ciągle spotyka się ze znajomymi, ani na chwilę nie zawiesiła życia towarzyskiego. Teściowie boją się do niej odezwać, bo gdy zwracali jej uwagę, darła japę, że ma to gdzieś i nie będzie się zamykać w domu. Straszyła ich jeszcze złośliwe, że na przykład koleżanka, z którą się spotkała nakaszlała na nią itd.

Szczerze? Wzięłabym tę babę najchętniej za fraki i powiedziała jej, żeby się ogarnęła. Ale teściowie nie pozwalają nikomu zwrócić córci uwagi. Teściowa już zapowiedziała, że większość spadku dostanie córka, bo synom się w życiu poukładało (Się poukładało... każdy doszedł do wszystkiego sam), a córeczka jakoś szczęścia nie ma...

kochana rodzina szwagierka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (272)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…