Jest sobie mur. W XVIII wieku pełnił funkcje obronne.
Obecnie widnieje w dokumentacjach jako "mur oporowy". Wielkie to na 20 m, ułożone w mniej/więcej kółko i działa na zasadzie bardzo dużej doniczki. Z basztami. I klasztorem w środku. Ponieważ jest trochę stary to się ciut wali. Zwłaszcza u góry się mocno troczy, a gdzieniegdzie się wybrzusza. Tu i owdzie odpada mu jakaś cegła.
Zgadnijcie gdzie w 2018 r. powstało osiedle domków jednorodzinnych.
Szczęśliwym mieszkańcom poniewczasie odpalił się instynkt samozachowawczy i zaczęli pisać do Nadzoru Budowlanego, że ten mur się sypie i ani chybi zginą niebawem pod stertą cegieł i w lawinie błotnej.
Ponieważ wewnątrz wspomnianej doniczki znajduje się klasztor, przystąpiono ratowania jakoś sytuacji. Nawet jakieś środki publiczne się znalazły. Rozpisano przetarg. Wysłano zapytania.
Wszystko to doprowadziło do wizji w terenie.
Szef: gdzie ja tu rusztowanie postawie, wszyscy 3 m od muru a połowa ma wiaty garażowe oparte o tą ruinę.
Jeden z mieszkańców: prace proszę sobie wykonywać od góry, ja nikogo na swoja działkę nie wpuszczę, zajeździć trawy nie dam.
Inny mieszkaniec ( w tonie ujadającego cziłały): jak można było nam sprzedać takie działki przy takim szkaradztwie, ja spać nie mogę, boję się, że to mnie żywcem pochowa! Ja z tych nerwów ledwo żyję! Przecież to ewidentne zaniedbanie miasta! Pozwiemy ich za narażenie naszego zdrowia!
Jeszcze inny: żadnego planowania przestrzennego. Żadnego. Cyrk nie miasto.
I następny: Jak miasto sprzedaje działki, to powinno zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom! Ja garażu rozebrać nie dam.
Mój kierownik budowy (na stronie): To się sypało już wtedy, jak ja tu w liceum tanie wino w krzakach piłem.
Szefu (patrząc na wybrzuszenie na murze nad domkami jednorodzinnymi, które bynajmniej nie pojawiło się tam w ciągu ostatniej dekady): Normanie szok i niedowierzanie.
Obecnie widnieje w dokumentacjach jako "mur oporowy". Wielkie to na 20 m, ułożone w mniej/więcej kółko i działa na zasadzie bardzo dużej doniczki. Z basztami. I klasztorem w środku. Ponieważ jest trochę stary to się ciut wali. Zwłaszcza u góry się mocno troczy, a gdzieniegdzie się wybrzusza. Tu i owdzie odpada mu jakaś cegła.
Zgadnijcie gdzie w 2018 r. powstało osiedle domków jednorodzinnych.
Szczęśliwym mieszkańcom poniewczasie odpalił się instynkt samozachowawczy i zaczęli pisać do Nadzoru Budowlanego, że ten mur się sypie i ani chybi zginą niebawem pod stertą cegieł i w lawinie błotnej.
Ponieważ wewnątrz wspomnianej doniczki znajduje się klasztor, przystąpiono ratowania jakoś sytuacji. Nawet jakieś środki publiczne się znalazły. Rozpisano przetarg. Wysłano zapytania.
Wszystko to doprowadziło do wizji w terenie.
Szef: gdzie ja tu rusztowanie postawie, wszyscy 3 m od muru a połowa ma wiaty garażowe oparte o tą ruinę.
Jeden z mieszkańców: prace proszę sobie wykonywać od góry, ja nikogo na swoja działkę nie wpuszczę, zajeździć trawy nie dam.
Inny mieszkaniec ( w tonie ujadającego cziłały): jak można było nam sprzedać takie działki przy takim szkaradztwie, ja spać nie mogę, boję się, że to mnie żywcem pochowa! Ja z tych nerwów ledwo żyję! Przecież to ewidentne zaniedbanie miasta! Pozwiemy ich za narażenie naszego zdrowia!
Jeszcze inny: żadnego planowania przestrzennego. Żadnego. Cyrk nie miasto.
I następny: Jak miasto sprzedaje działki, to powinno zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom! Ja garażu rozebrać nie dam.
Mój kierownik budowy (na stronie): To się sypało już wtedy, jak ja tu w liceum tanie wino w krzakach piłem.
Szefu (patrząc na wybrzuszenie na murze nad domkami jednorodzinnymi, które bynajmniej nie pojawiło się tam w ciągu ostatniej dekady): Normanie szok i niedowierzanie.
Ocena:
174
(180)
Komentarze