Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Absurdy mieszkaniowo meldunkowe.

Mąż mój całe życie mieszkał w mieszkaniu komunalnym. Głównym najemcą jest jego ojciec. Zamieszkaliśmy razem z zamiarem odkładania pieniędzy na zakup czegoś własnego. Pierwszy problem pojawił się w momencie próby zameldowania mnie i córki - wtedy mąż nie był jeszcze mężem, a zameldować można było tylko rodzinę. No więc wzięliśmy z partnerem ślub.

Następnego dnia pojechałam z teściem do administracji z wypełnionym wnioskiem. Okazało się, że nadal nie jest to takie proste, ponieważ według tutejszych przepisów muszę się wymeldować z domu rodzinnego, gdzie miałam stały meldunek. Jeszcze tego samego dnia pojechałam, żeby to załatwić (50 km w jedną stronę). Urzędniczka była lekko zdziwiona, bo zazwyczaj jak się człowiek przemeldowuje, to system automatycznie wymeldowuje taką osobę z dotychczasowego adresu. No ale zaświadczenie załatwiłam i wróciłam z nim do administracji. I tak oto wraz z córką pozostałyśmy na prawie pół roku bez żadnego meldunku. Nie mam pojęcia, dlaczego sprawa się tak przeciągnęła, ale nie była to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja, bo jak można nie mieć meldunku, skoro według prawa nadal istnieje obowiązek meldunkowy.

W międzyczasie teść złożył wniosek o wykup mieszkania. On sam mieszkał tam od urodzenia, wcześniej jego ojciec. Po kilku miesiącach dostał odmowę, ponieważ budynek ma status gastronomicznego - cholera wie, jakim cudem, skoro nigdy nie było w nim restauracji. Od zawsze dom ten był podzielony na mieszkania, początkowo pracownicze, później komunalne. Po prostu wcześniej należał do pewnej firmy, a potem przejęło go miasto. Od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że kiedy oni składali wniosek o wykup 15 lat temu, to już wtedy dostali odmowę z tej samej przyczyny. Z tego, co się dowiedziałam, my jako najemcy nie możemy zmienić jego przeznaczenia. Doszliśmy z mężem do wniosku, że nie będziemy kopać się z koniem i po prostu pomieszkamy w nim tak długo, dopóki nie uda nam się uzbierać pieniędzy na wkład własny i kupić jakiegoś mniej problematycznego domu.

Ciąg dalszy historii meldunkowej. Jak już wspomniałam, przez prawie pół roku byłyśmy z córką "bezdomne". Dopiero po tak długim czasie dostałam odpowiedź na mój wniosek. Była to zgoda na meldunek czasowy (składałam wniosek o stały) na 3 lata. Stwierdziłam, że dziwne mają podejście, bo z tego wynika, że po 3 latach może im się odmieni i nie przedłużą nam meldunku, co samo w sobie jest absurdalne, skoro mój mąż jest tam zameldowany na stałe.

I na tym właściwie mógłby być koniec piekielności, ale w ostatnim czasie pojawiła się kolejna - wybory. Ruszyliśmy z małżonkiem spełnić obywatelski obowiązek i okazało się, że nie ma mnie na liście wyborców. Miła pani gdzieś zadzwoniła. Uświadomiła mnie, że mnie nie ma dlatego, że mam meldunek czasowy i powinnam była złożyć wniosek o dopisanie do listy. No cóż, można to uznać za mój błąd, że nie domyśliłam się tego wcześniej. Spytałam przy okazji, gdzie w takim razie mogę zagłosować, skoro nie mam innego meldunku. No i wychodzi na to, że nigdzie - nie ma mnie na żadnej liście.

Obecnie czekam na kolejne meldunkowe absurdy, bo jestem w ciąży.

PS.: Uprzedzając komentarze, w Polsce nadal jest obowiązek meldunkowy, chociaż głośno było o pomyśle jego zniesienia.

meldunek

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…