Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86882

przez ~lalunia ·
| Do ulubionych
Wychowałam się w domu, w którym niewielką wagę przywiązywano do porządku i czystości. Niby z rodzicami sprzątaliśmy w weekend, ale gdy przestałam być dzieckiem zauważyłam, że zadanie, które dawali nam rodzice były chyba tylko po to, aby nas czymś zająć, a nie po to, aby faktycznie było czysto. Podłogi przecierane jedynie na środku, kibelek powierzchownie, wannę i umywalki jedynie spłukiwano wodą, ewentualnie przecierano gąbką bez żadnego detergentu. Gdy byłam młodą nastolatką zaczął mi przeszkadzać wszechobecny brud i sprzątałam praktycznie codziennie. Rodzice niby temu przyklaskiwali, ale uważali, że kupno czegokolwiek poza płynem do naczyń i "płynem uniwersalnym" to strata pieniędzy. Szorowanie podłóg w kątach, mycie szuflad i czyszczenie armatur z kamienia uważali za fanaberię. Moje starsze siostry zwyczajnie się na to wyebały i przestały robić cokolwiek.

Gdy byłam dorosła i w końcu się wyprowadziłam odetchnęłam z ulgą i do dziś bardzo dbam o czystość we własnym domu. Mieszkam 500km od miasta rodzinnego i rodziców odwiedzam raz na kilka miesięcy. Oboje są sprawni fizycznie, wcześni emeryci, mieszkają sami. Gdy do nich przyjeżdżam pierwsze co, to sprzątam dwa dni, bo nie jestem w stanie wysiedzieć w tym brudzie. Raz nawet chciałam wziąć hotel, matka śmiertelnie się obraziła, ale obiecała, że posprząta, jeśli przestanę "wydziwiać". Zaprosiła mnie do niby wysprzątanego mieszkania, w którym nic się nie zmieniło, poza tym, że zniknęła sterta brudnych garów ze zlewu. Podam kilka przykładów na to, jak rodzice starannie dbają o to, aby mieszanie utrzymywać w dobrze znanym brudzie i smrodku.

1. Pranie? Raz na miesiąc. Mają trzy kosze na brudne pranie, wszystkie ciągle przepełnione. Bo matka zbiera kolory. Czarny do czarnego, czerwony do czerwonego... inaczej się pralki nie opłaca włączać.
2. Syf we wszystkich kątach w mieszkaniu. Warstwa tak na 1-2cm.
3. Cały pokój zawalony śmieciami, uszkodzonymi sprzętami, starymi ciuchami, zabawkami. Wszystko brudne, śmierdzące, zakurzone.
4. Okna i parapety nie są myte nigdy. Dosłownie. To znaczy przez nich, bo ja to oczywiście robię jak przyjadę. Okna są tak brudne, że dosłownie częściowo przez nie nie widać.
5. Piekarnik i kuchenka wiecznie z resztkami jedzenia, przypalonym olejem. Raz im umyłam kuchenkę, następnego dnia matce coś wykipiało. Czekałam cierpliwie, aż to wytrze. Nie doczekałam się, bo matka stwierdziła, że takiej jednej plamki to się nie opłaca wycierać, jak się nazbiera więcej to ona umyje całą kuchenkę. Kuchenka musi być już cała brązowa od brudu, żeby matka się za to wzięła.
6. Balkon - graciarnia obsrana przez ptaki, bo ojciec tam sobie gołąbki dokarmia. Posprzątać te gówna? A po co? Od gówna jeszcze nikt nie umarł!

Jestem wściekła, jest mi przykro, jest mi wstyd. Żyją, jak żyją, ok, można powiedzieć ich sprawa. Ale jak już przyjadę i im posprzątam to tego też nie potrafią docenić i za chwilę jest znowu burdel. Odwiedzam ich coraz rzadziej, choć kocham ich całym sercem. Moje siostry, inaczej niż ja, przejęły poczucie czystości po rodzicach. Jednej z nich rozpadł się związek, bo facet miał dość ciągłego sprzątania po niej i smrodu jak w oborze. Rodzice oczywiście pocieszali ją, że to jakiś chory pedant. Dzieci drugiej siostry, mimo, że są nastolatkami nie umieją użyć mopa, odkurzacza, ona sama wszystko przeciera tą samą szmatą.
Jest mi naprawdę głupio jechać na własną rodzinę, ale to wynik frustracji, bo właśnie wyjechałam od rodziców. Przedwczoraj jeszcze zrobiłam im pranie, gdy wyschło poskładałam i poprosiłam, aby poukładali do szafek. Pranie gdy wyjeżdżałam nadal leżało walnięte krzesło, już skołtunione, bo ojciec czegoś szukał. Za chwilę na kupkę czystego prania rzucił upoconą koszulę.
Po prostu brak mi już sił.

rodzina porządek sprzątanie

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…