Sytuacja sprzed kilku lat.
Spędzaliśmy wczasy w miejscowości turystycznej w północno-zachodniej Polsce. Były nas 3 rodziny, razem 10 osób. Poszliśmy pewnego wieczoru do restauracji coś zjeść, był to wczesny wieczór i do zamknięcia było jeszcze lekko kilka godzin. Wchodzimy, chcemy zamówić, ale pani nam mówi, że już nie da rady, bo kuchnia zamknięta i kucharz poszedł do domu. Dziwne, no ale trudno, podziękowaliśmy i wyszliśmy. W drzwiach minęliśmy się z grupą Niemców, liczebnie mniej - więcej taką jak my.
Poszliśmy jeszcze do sklepu, a jakieś pół godziny później wracaliśmy obok tej restauracji i przez szybę było wyraźnie widać jak Niemcy siedzą przy stolikach i jedzą.
Najwyraźniej na dźwięk języka niemieckiego i wizję sowitego napiwku w euro, zamknięta kuchnia magicznie się otworzyła, a kucharz teleportował się z domu do kuchni, tylko po to by ugotować Niemcom dobre jedzonko.
Spędzaliśmy wczasy w miejscowości turystycznej w północno-zachodniej Polsce. Były nas 3 rodziny, razem 10 osób. Poszliśmy pewnego wieczoru do restauracji coś zjeść, był to wczesny wieczór i do zamknięcia było jeszcze lekko kilka godzin. Wchodzimy, chcemy zamówić, ale pani nam mówi, że już nie da rady, bo kuchnia zamknięta i kucharz poszedł do domu. Dziwne, no ale trudno, podziękowaliśmy i wyszliśmy. W drzwiach minęliśmy się z grupą Niemców, liczebnie mniej - więcej taką jak my.
Poszliśmy jeszcze do sklepu, a jakieś pół godziny później wracaliśmy obok tej restauracji i przez szybę było wyraźnie widać jak Niemcy siedzą przy stolikach i jedzą.
Najwyraźniej na dźwięk języka niemieckiego i wizję sowitego napiwku w euro, zamknięta kuchnia magicznie się otworzyła, a kucharz teleportował się z domu do kuchni, tylko po to by ugotować Niemcom dobre jedzonko.
restauracja
Ocena:
182
(204)
Komentarze