Było ostatnio kilka historii o powrocie do szkół i lekcjach online. I tak się zastanawiam jak to będzie teraz wyglądać. Znajomi mają piątkę dzieci (zanim będą głupie komentarze to wszystkie chciane i planowane). Aktualnie są w trakcie budowy domu, i z tego powodu mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu. Dzieci po kolei to 4 klasa, 3 klasa, 2 klasa, 4 latka i najmłodsze 8 miesięcy. Już w ostatnich miesiącach był problem gdy dzieci miały lekcje równocześnie. Jedno siedziało w jednym pokoju, drugie w drugim, a trzecie w kuchni.
A ona z najmłodszymi kursowała między tą trójką. 4-latka wiadomo, że za długo spokojna nie będzie. Niemowlakowi też nie powie, że ma przestać płakać bo rodzeństwo ma lekcje. A już nie raz słyszała od nauczycieli, że ma uciszyć dziecko bo nie można lekcji prowadzić. Nie wspominając, że z kuchni trzeba jednak korzystać, a jest mała i jak dziecko tam siedzi z komputerem to już ciężko tam wejść.
Na tę chwilę już zastanawiają się jak mają to zrobić w razie ponownego zdalnego nauczania. A że prędzej czy później, będzie to oczywiste. W okolicy nie mają rodziny żeby w razie czego można było któreś dziecko tam wysłać. Mają chodzić po znajomych i pytać kto będzie miał czas i chęci żeby tego te dzieci mogły u kogoś być w czasie zajęć? Nie wspominając, że koleżanka też pracuje przy komputerze (jest tłumaczem) i też musi mieć czas żeby to robić. Może siedzieć w nocy, ale wtedy w ciągu dnia nie będzie w stanie się dziećmi zajmować.
I tak myślę, ilu ludzi ma taki problem. Bo nie chodzi o to, że dziecko nie ma na czym mieć lekcji online, tylko po prostu nie ma miejsca. Jak posadzi w jednym pokoju dwójkę, to sobie nawzajem przeszkadzają. A najmłodsze dzieci też muszą gdzieś przebywać, nie wyrzuci ich na korytarz.
A ona z najmłodszymi kursowała między tą trójką. 4-latka wiadomo, że za długo spokojna nie będzie. Niemowlakowi też nie powie, że ma przestać płakać bo rodzeństwo ma lekcje. A już nie raz słyszała od nauczycieli, że ma uciszyć dziecko bo nie można lekcji prowadzić. Nie wspominając, że z kuchni trzeba jednak korzystać, a jest mała i jak dziecko tam siedzi z komputerem to już ciężko tam wejść.
Na tę chwilę już zastanawiają się jak mają to zrobić w razie ponownego zdalnego nauczania. A że prędzej czy później, będzie to oczywiste. W okolicy nie mają rodziny żeby w razie czego można było któreś dziecko tam wysłać. Mają chodzić po znajomych i pytać kto będzie miał czas i chęci żeby tego te dzieci mogły u kogoś być w czasie zajęć? Nie wspominając, że koleżanka też pracuje przy komputerze (jest tłumaczem) i też musi mieć czas żeby to robić. Może siedzieć w nocy, ale wtedy w ciągu dnia nie będzie w stanie się dziećmi zajmować.
I tak myślę, ilu ludzi ma taki problem. Bo nie chodzi o to, że dziecko nie ma na czym mieć lekcji online, tylko po prostu nie ma miejsca. Jak posadzi w jednym pokoju dwójkę, to sobie nawzajem przeszkadzają. A najmłodsze dzieci też muszą gdzieś przebywać, nie wyrzuci ich na korytarz.
Ocena:
154
(170)
Komentarze