Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87042

przez ~anulla89niemogesiezalogowac ·
| Do ulubionych
We wrześniu zeszłego roku byłam z córkami (starsza miała wtedy lat 11 a młodsza 9 m-cy) w pewnym sieciowym sklepie sportowym, w którym dość często zdarza nam się kupować, ale akurat w tym konkretnym punkcie byłyśmy po raz pierwszy. Zakupy nie duże, tylko dwie rzeczy, podchodzimy do kasy. Kasa ustawiona dość dziwnie, bo w praktyce da się do niej podejść z każdej strony, ale teoretycznie należy ją minąć, kierując się w stronę wyjścia ze sklepu, obrócić się o 90 stopni w prawo, i ustawić w kolejce, którą wyznacza regał stojący prostopadle do kasy. Nie ma tam żadnych taśm, wymalowanych ścieżek, czy innych naprowadzaczy, a jedyna informacja o kierunku kolejki znajduje się na boku wspomnianego regału, gdzie wisi kartka o treści "początek kolejki", którą zobaczyłam dopiero wychodząc. Przy kasie akurat nikogo nie było, a my przyszłyśmy z części sklepu znajdującej się tuż przy boku kasy. Podeszłyśmy do lady, wyciągnęłam w stronę kasjerki pierwszą rzecz, kiedy z mojej lewej (od "właściwej" strony kolejki) zmaterializowała się parka. Pan o szerokich barach, na oko miał ze 20-24 lata, i pani szczuplutka jak słomka, wyglądała na maks 22, zrobiona w kilku zapewne salonach urody, bo perfekcyjna niemal pod każdym względem. Niemal pod każdym, bo kultury jej zdecydowanie zabrakło. Podchodząc do kasy potrąciła moją starszą córkę, wepchnęła się między nią, mnie i ladę, popychając dodatkowo wózek w którym siedziała młodsza córka, i w momencie kiedy kasjerka złapała podawany przeze mnie przedmiot, zaczęła wyciągać produkty na takie wgłębienie przeznaczone do wyłożenia zakupów. Wywiązała się zatem krótka dyskusja (dialog jest pisany z pamięci, i kwestie dziewczyny trochę uładzone, bo pomijam ciamkanie gumą do żucia, wstawki typu "nie?", i wszystkie panie co mają krocze robocze)

Ja - Przepraszam, ale co pani robi? Pani (wskazując na kasjerkę) miała właśnie zacząć kasować nasze zakupy. I poroztrącała mi pani dzieci.

Dziewczyna- Byliśmy pierwsi. Kolejka jest tam. Czytać nie umiesz?

(My nieświadomie podeszłyśmy "nielegalnym skrótem", a państwo prawilną ścieżką koło regału, więc choć my o jakieś dwie sekundy później zaczęłyśmy iść do kasy, to znalazłyśmy się przy niej wcześniej)

Ja - Kiedy tu podeszłam żadnej kolejki nie było, a przy kasie jednak zdecydowanie byłam pierwsza. Poza tym wypadałoby chyba przeprosić dziecko za to popchnięcie?

Dziewczyna- Nie obchodzi mnie to, trzeba było iść do kasy jak człowiek, a nie cwaniaczyć. (zwracając się do kasjerki) Pani powie jej gdzie tu jest kolejka, bo jakaś nierozgarnięta. A jak dzieciak się nie potrafi odsunąć jak ktoś idzie, to już nie moja wina.

Kasjerka - Rzeczywiście kolejka zaczyna się tam.

Ja - (do kasjerki) Nie zauważyłam. Przydałoby się to jakoś lepiej oznaczyć, bo tu (wskazałam na całe widoczne otoczenie, jakieś dwa metry w każdą stronę) nigdzie tego nie widać. Swoją drogą jeśli tak bardzo tego przestrzegacie, to widząc klientów we "właściwej" kolejce mogła pani zwrócić mi uwagę. (Normalnie raczej nie czepiam się pracowników sklepów, ale kasjerka mnie trochę zirytowała, bo od samego początku miała podejście "załatwcie to sobie sami, ja przeczekam", a kiedy klientka zwróciła się bezpośrednio do niej, to nawet nie spróbowała przejąć inicjatywy, rozwiązać (w dowolny sposób) zaistniałej sytuacji, tylko ograniczyła się do obojętnego stwierdzenia faktu, bez żadnego działania zmierzającego do zakończenia tej wymiany zdań. Pracowałam w kilku sklepach, i kiedy klienci mi się zaczynali przepychać, albo kłócić, to zawsze zdecydowanie zajmowałam jakieś stanowisko, i mówiłam co, jak, i dlaczego zrobimy. A tu była postawa "róbcie co chcecie, mnie tu nie ma, zacznę kasować tego co wygra przepychankę". Wybaczcie, ale, przynajmniej wg. mnie, nie tak to powinno wyglądać, bo kasjer jest niejako "gospodarzem" w sklepie, i to on powinien rozwiązywać kwestie sporne przy kasie.) Zwracając się do dziewczyny dodałam: A pani mogła normalnie się odezwać, a nie wpadać w nas jak taran, i roztrącać dzieci z mottem "mi się należy". No ale kultury nie da się kupić u kosmetyczki ani w butiku...

Panienka zrobiła tylko "pfff...", zarzuciła czupryną, i odwróciła się do mnie plecami.

Odsunęłam się na bok, i zaczekałam aż kasjerka skończy ich obsługiwać. W trakcie kasowania panienka rzucała dość głośne teksty do swojego faceta i kasjerki, oraz niby skierowane w eter, ale w rzeczywistości do mnie. Usłyszałam m.in. "chamstwo w narodzie się szerzy, żeby nawet w głupią kolejkę się wpychać", "myśli, że jak z bachorami przyszła, to wszyscy będą czerwone dywany rozwijać", "jeszcze bezczelna będzie MI uwagę zwracać", "jak chwilę poczeka to się nie zesra, a może się na przyszłość nauczy", itd., nie pamiętam wszystkich jej mądrości, trwało to parę chwil, bo miała kilka rzeczy, z których trzeba było zdjąć zabezpieczenia. Klienci, którzy zdążyli podejść, i widzieli prawie całą akcję, mieli z niej niezły ubaw, niektórzy się trochę bulwersowali (młodsza córka jest strasznie pozytywnym, wiecznie uśmiechniętym dzieckiem, i natychmiast zdobywa serce każdego, kto się jej przyjrzy, więc ludzie z miejsca byli po naszej stronie, choć teoretycznie to rzeczywiście my źle podeszłyśmy do kasy...). Mi z minuty na minutę coraz bardziej chciało się śmiać, bo już dawno takie akcje przestały podnosić mi ciśnienie. Jest mi czasem tylko zwyczajnie szkoda ludzi, którzy muszą się z taką osobą stykać na co dzień. Jak np. faceta, który z nią był, bo z każdym kolejnym jej słowem robił się coraz bardziej czerwony, rzucał mi przepraszające spojrzenia, i nawet próbował ją delikatnie mitygować, ale niewiele mu z tego wychodziło.

Skończyli zakupy i zaczęli się pakować, ja podeszłam do kasy, zdążyłam zapłacić, schować zakupy, a oni nadal się pakowali. Mijając ich nie mogłam sobie darować, i rzuciłam do dziewczyny "tak się pani ciskała, tymczasem moje zakupy trwały krócej, niż cała ta durna przepychanka, którą pani zaczęła". Usłyszałam "spierda&$#j suko", ale nie miałam już zamiaru na to odpowiadać. Jednak dziewczyna chyba poczuła się dotknięta moją uwagą, bo wychodząc przyspieszyła, żeby mnie wyprzedzić i wyjść ze sklepu jako pierwsza. Tak się spieszyła, że aż powinęła jej się noga na obcasiku, wpadła na faceta wchodzącego do środka, odbiła się od niego, przez bramkę praktycznie wyleciała, i zatrzymała się na barierce galeryjki. Jak na złość bramki zapiszczały, a ochroniarz stojący przy wyjściu podszedł do niej i coś powiedział (nie słyszałam co, ale chyba chciał żeby okazała torbę). Ona zaczęła się już wykłócać, ale facet z którym była doszedł do niej w tym momencie, i krzyknął "No nie Karola! Znowu coś za$#!;łaś? Ty jesteś nienormalna! Weź już do mnie nie dzwoń.", i odszedł dwa kroki. Ochroniarz go zawrócił, chłopak szybko pokazał co ma w kieszeniach, i poszedł. W międzyczasie ja z dziewczynkami też opuściłam sklep, oddalając się od krzyków dziewczyny.

Natknęłam się na tego chłopaka czekając na windę. Najpierw wykonał ruch jakby chciał zawrócić, ale się przełamał, podszedł, i przeprosił za zachowanie dziewczyny, chociaż w sumie nawet nie musiał, bo ani to nie on zachowywał się w sklepie jak burak, ani nawet, jak twierdził, z dziewczyną go za wiele nie łączy. Jeśli zawinił, to chyba tylko tym, że nie potrafił jej poskromić. Chyba chciał się trochę wyżalić, bo dowiedziałam się, że przedstawiła ich sobie wspólna znajoma, i to było ich trzecie, i ostatnie spotkanie we dwoje. Za pierwszym razem nie był pewien, ale zdawało mu się, że ukradła coś w żabce, jednak zapytana zaprzeczyła. Za drugim razem "pochwaliła" się, że "wzięła sobie w promocji" jakiś tandetnu wisiorek, który ukradła specjalnie na randkę. Chłopak podobno powiedział jej wtedy, że on nie toleruje takiego zachowania, i jeśli dziewczyna chce kontynuować tę znajomość, to powinna zmienić nawyki. Jakiś czas się nie widzieli, a tego dnia zadzwoniła z pytaniem, czy pomoże jej w zakupach. Finał tej wyprawy przeczytaliście powyżej.

Abstrahując od tego, że dziewczyna jest zwyczajną złodziejką, to zastanawia mnie jaki ciąg myślowy doprowadził ją do wniosku "kradnę, więc zamiast nie zwracać na siebie uwagi, zrobię z siebie widowisko, kręcąc aferę przypadkowej osobie"?

A co do samego meritum afery - gdyby laska odezwała się jak człowiek cywilizowany, zamiast wpychać się na chama, to usłyszałaby pewnie "o, przepraszam, nie zauważyłam, już odchodzę", ale jak mi się ktoś po chamsku wbija przed nos, bez żadnego wytłumaczenia, to musi się liczyć co najmniej z tym, że zapytam co odwala, bo bezpowrotnie minęły już czasy kiedy w takiej sytuacji marudziłam tylko niezrozumiale pod nosem. Prawdopodobnie gdyby nie obecność dzieci, które jednak staram się wychowywać na kulturalnych ludzi, panienka usłyszała by kilka bardziej nieprzyjemnych słów, bo niestety zwykle na chamstwo działa tylko większe chamstwo, ale przy córkach się hamowałam, bo nie chcę żeby się musiały wstydzić za matkę.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…