Historia sprzed lat siedmiu. Dialog w niej zawarty tak mnie rozbawił, że wtedy zapisałam go w notesie, a obecnie notes odnalazłam i mogę historią się podzielić. Akurat na czasie. Jest to powód, dla którego "polska zaściankowość" kojarzy mi się lepiej niż nowomodne słowotwórstwo. Dialogi tłumaczone z języka angielskiego.
Pracowałam wtedy w firmie, której największym klientem była firma szwedzka. Wiązało się to z cyklicznymi wizytami w siedzibie klienta (zazwyczaj dwa razy do roku), co by porozmawiać o dalszej współpracy, zacieśnić relacje biznesowe. Podczas jednej z takich wizyt zapoznałam się ze sporą liczbą pracowników firmy klienta. Przedstawiali się imieniem, mówili z jakiego działu są, czym się zajmują, na wypadek gdybym potrzebowała o coś dopytać. Projekty, które robiliśmy dla tej firmy były mocno zindywidualizowane, więc wymagały konsultacji z wieloma osobami po stronie klienta.
Podeszła do nas kobieta lat około trzydzieści pięć, blondwłosa, o dosyć charakterystycznej szwedzkiej urodzie.
- Cześć! Jestem Karin.
- Cześć, raptus21. Czym się zajmujesz Karin?
- Jestem lesbijką.
Tu nastąpiło chwilowe zawieszenie systemu. Wydedukowałam sobie, że to pewnie nazwa jakiegoś stanowiska po szwedzku, więc pytam uprzejmie
- Wybacz, nie za bardzo rozumiem. W jakim dziale pracujesz?
- Jestem lesbijką. Mieszkam z kobietą. Kochamy się, jesteśmy parą. Uprawiam seks z kobietą, moją żoną.
Tłumaczyła to dosłownie jak pięciolatkowi. Szwedzi wokół przybrali miny sugerujące, że rozjechałam im kotka, ale nie mogą mnie ukatrupić, więc się uśmiechają. Ja, już całkiem zbita z tropu, bo jak ma mi pomóc w przyszłej współpracy informacja o czyjejś orientacji seksualnej, pytam:
- OK, ale jaki to ma związek z pracą?
Na to stwierdzenie Karin poczerwieniała, zaczęła trajkotać po szwedzku i wybiegła z pokoju kawowego. Cóż. Atmosfera się popsuła, wszyscy byli uprzejmi, ale wiało chłodem.
Wieczorem poszliśmy coś zjeść i pytam Jonasa, który się nami podczas wizyty opiekował, o co chodziło. Kilka razy zmieniał temat, ale w końcu udało mi się z niego wydusić, że zachowałam się nieuprzejmie, bo powinnam była Karin pogratulować i wyrazić poparcie. Zostałam uznana za homofoba i ogólnie osobę nietolerancyjną. W końcu dowiedziałam się też, że Karin pracuje w dziale obsługi klienta. Zastanawiałam się wtedy, czy w każdej rozmowie Karin przedstawia się w ten sposób i czy to pomaga jej w pracy.
Wtedy wyciąganie kwestii pożycia seksualnego w rozmowie biznesowej, między obcymi ludźmi, wydało mi się dalece niestosowne i trudne do wyobrażenia. Że orientacja seksualna nie powinna być czymś, co nas publicznie definiuje w życiu, jak imię i nazwisko. Cóż. Obecnie i w Polsce znajdują się osoby, dla których informowanie innych o swoim życiu seksualnym stało się celem samym w sobie. Piekielne jest to, że zarówno Karin jak i te osoby pokazywane w mediach nie akceptują faktu, że kogoś może to nie interesować.
Pracowałam wtedy w firmie, której największym klientem była firma szwedzka. Wiązało się to z cyklicznymi wizytami w siedzibie klienta (zazwyczaj dwa razy do roku), co by porozmawiać o dalszej współpracy, zacieśnić relacje biznesowe. Podczas jednej z takich wizyt zapoznałam się ze sporą liczbą pracowników firmy klienta. Przedstawiali się imieniem, mówili z jakiego działu są, czym się zajmują, na wypadek gdybym potrzebowała o coś dopytać. Projekty, które robiliśmy dla tej firmy były mocno zindywidualizowane, więc wymagały konsultacji z wieloma osobami po stronie klienta.
Podeszła do nas kobieta lat około trzydzieści pięć, blondwłosa, o dosyć charakterystycznej szwedzkiej urodzie.
- Cześć! Jestem Karin.
- Cześć, raptus21. Czym się zajmujesz Karin?
- Jestem lesbijką.
Tu nastąpiło chwilowe zawieszenie systemu. Wydedukowałam sobie, że to pewnie nazwa jakiegoś stanowiska po szwedzku, więc pytam uprzejmie
- Wybacz, nie za bardzo rozumiem. W jakim dziale pracujesz?
- Jestem lesbijką. Mieszkam z kobietą. Kochamy się, jesteśmy parą. Uprawiam seks z kobietą, moją żoną.
Tłumaczyła to dosłownie jak pięciolatkowi. Szwedzi wokół przybrali miny sugerujące, że rozjechałam im kotka, ale nie mogą mnie ukatrupić, więc się uśmiechają. Ja, już całkiem zbita z tropu, bo jak ma mi pomóc w przyszłej współpracy informacja o czyjejś orientacji seksualnej, pytam:
- OK, ale jaki to ma związek z pracą?
Na to stwierdzenie Karin poczerwieniała, zaczęła trajkotać po szwedzku i wybiegła z pokoju kawowego. Cóż. Atmosfera się popsuła, wszyscy byli uprzejmi, ale wiało chłodem.
Wieczorem poszliśmy coś zjeść i pytam Jonasa, który się nami podczas wizyty opiekował, o co chodziło. Kilka razy zmieniał temat, ale w końcu udało mi się z niego wydusić, że zachowałam się nieuprzejmie, bo powinnam była Karin pogratulować i wyrazić poparcie. Zostałam uznana za homofoba i ogólnie osobę nietolerancyjną. W końcu dowiedziałam się też, że Karin pracuje w dziale obsługi klienta. Zastanawiałam się wtedy, czy w każdej rozmowie Karin przedstawia się w ten sposób i czy to pomaga jej w pracy.
Wtedy wyciąganie kwestii pożycia seksualnego w rozmowie biznesowej, między obcymi ludźmi, wydało mi się dalece niestosowne i trudne do wyobrażenia. Że orientacja seksualna nie powinna być czymś, co nas publicznie definiuje w życiu, jak imię i nazwisko. Cóż. Obecnie i w Polsce znajdują się osoby, dla których informowanie innych o swoim życiu seksualnym stało się celem samym w sobie. Piekielne jest to, że zarówno Karin jak i te osoby pokazywane w mediach nie akceptują faktu, że kogoś może to nie interesować.
zagranica
Ocena:
265
(307)
Komentarze