Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87106

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnie macie dość tematu, ale uważam, że warto wysłuchać mojej historii. A właściwie dwóch historii o dwóch walkach, o dwóch światach.

Na początek ta walka, którą znacie: ataki, robienie z siebie ofiary, parodiowanie mszy, obrażanie uczuć religijnych, wyzwiska, blokowanie treści niezgodnych ze światopoglądem w social mediach, wywyższanie się i pogarda dla innego stylu życia.

Opis brzmi znajomo?

Tak, zgadliście. Tak według niektórych wygląda walka z homofobią.

Efekt?

Powolna erozja podejścia, które panowało jeszcze niedawno: że ktoś może homoseksualistów nie lubić, ale raczej zostawia się ich w spokoju. Nikt poza ekstremistami uznanymi powszechnie za patologię się ich nie czepia. Erozja współczującego zrozumienia, zamiana go w - póki co - szyderę, bo teraz naprawdę jest się z kogo śmiać. Rosnące poczucie zagrożenia, bo zapewnienia, że nikogo nie będziemy atakować ani przerabiać na swoją modłę okazują się kłamstwem. Sami nie wykazując się tolerancją pokazujemy, że nie ma powodu, by nas nią darzyć.

(Zanim się odezwą się obrońcy: tak, część z tych zachowań jest legalna, powinna być legalna, a kary wymierzane bez sądu to są represje i nie powinny mieć miejsca. Niemniej jednak to, że jedna strona jest nie w porządku nie usprawiedliwia drugiej. Jest sporo zachowań, które są legalne, a mimo to szacunek, grzeczność, kultura osobista, zwykle niebycie chamem powinny nas przed nimi powstrzymywać).

Opisana walka ma jeszcze jeden aspekt. Spora część takich wymachujących tęczową flagą działaczy (oczywiście nie wszyscy, ale jednak sporo) to ludzie siedzący głęboko w szafie. W Social Mediach kryją się za anonimowymi kontami, na marszach znikają w tłumie. Wypisują na Facebooku, że je*ać tych i tamtych, a potem partnerki idą do knajpy osobno różnymi trasami, by nikt ich nie zobaczył, nie posądził o bycie parą. Mają znajomych "z branży" i znajomych "zwykłych", pilnie zważają, by jedni nie poznali drugich. Najczęściej padające hasło to "tylko nie mów nikomu". Tacy odważni.

I okej, ich prawo, tylko, że...

Teraz opowiem Wam drugą historię. O mojej walce.

Jesteśmy z żoną razem od 11 lat, 8 lat temu wzięłyśmy ślub humanistyczny. Żyjemy tak, jak każda inna para. Na firmowych i rodzinnych imprezach występujemy razem. Na ulicy, w domu, sklepie, banku, u lekarza, w dokumentach, dziale kadr, biorąc meble na raty, odbierając przesyłki, wzywając hydraulika do naprawy kranu. Trzymamy się za ręce. Przedstawiamy się otwarcie. Chodzimy razem do "normalnych" knajp i zachowujemy jak para: tańczymy, przytulamy. Klepiemy w tyłek. Całujemy. Uśmiechamy i gapimy na siebie jak szalone zakochańce.

Znajomi mają okazję obserwować spokojną, pełną miłości, wspierającą rodzinę, jaką tworzymy.

Jakie się z tym wiąże ryzyko?

Dla szefa, znajomych, rodziny nie jestem avatarem z tęczową nakładką z fejsbuka, nie jestem hasłem, transparentem, ginącą w tłumie "jedną z tych". Występujemy jako siostry, kuzynki, sąsiadki, znajome, podwładne, współpracownice, z odkrytymi twarzami, a coming outu przecież nie da się cofnąć.

Są już sukcesy:

Moherowa babcia, która widząc mnie śpiącą na ramieniu żony w autobusie rozczuliła się i stwierdziła, że musimy się naprawdę kochać.

Kolega spod znaku Sabatonu, PW i orła na koszulce, który zawsze wita nas z otwartymi ramionami, nazywając swoimi ulubionymi grzesznicami.

Gromadka patriotycznie nastawionych facetów, którzy stwierdzili, że "ty to jesteś taka normalna, da się z tobą pogadać".

Kolega-sebix, który słuchając o naszym życiu sam z siebie doszedł do wniosku, że "to smutne, bo nie możecie nic razem mieć albo jakby się jednej coś stało to druga nic nie może... To jakby było takie głosowanie, że mają wam dać związki, tak normalnie, to ja bym podpisał".

My jesteśmy dwie. Kropla w morzu. Warto jednak pamiętać, że mnóstwo podobnych nam ludzi zapracowało na to, co teraz mamy: zrozumienie i współczucie urzędników, lekarzy, szefów banków, sędziów starających się mimo braku prawnej regulacji znajdować rozwiązania ułatwiające życie parom jednopłciowym. To jest ogromny sukces. Bo mimo narracji ruchów LGBT w codziennym życiu widać, ile ludzie niezwiązani bezpośrednio z Rządem robią, by nam pomóc. To wszystko zależy od ich dobrej woli.

Zatem mam do Was dwie prośby.

Do ludzi hetero: błagam, nie dajcie się zwieść. Dajcie nam kredyt zaufania. Nie oceniajcie całej grupy przez pryzmat kilku oszołomów, niebędących w stanie uszanować cudzych wyborów.

Do Was, kolorowi bojownicy: przestańcie. Po prostu przestańcie. Bo jeśli Wasze zachowanie odbierze nam to, co mamy - zrozumienie i tolerancję, próby pomagania grupie, którą postrzega się jako niesłusznie pokrzywdzoną; sympatię i przychylność; jeśli dopniecie swego, jeśli sprawicie, że osoby LGBT zaczną się znów kojarzyć ze zwyrodnialcami, nihilistami, egoistami bez szacunku dla cudzych poglądów, jeśli znów wywołacie wokół nas lęk, odrazę, agresję...

Nigdy, nigdy Wam tego nie wybaczę.

EDIT: widzę, że wiele osób nie zrozumiało wpisu, choć zdawało mi się, że piszę bardzo jasno.

Główna teza jest taka, że jeśli chcecie poprawić sytuację swoją i kolegów po fachu, to róbcie to dojrzale, kulturalnie, bez atakowania, obrażania. Bez rzucania w ludzi kupą zza muru anonimowości.

Pokażcie się jako fajni, sympatyczni ludzie, dajcie się poznać, udowodnijcie swoim życiem, że zarzuty wobec Was (o agresję, egoizm, wyuzdanie, brak szacunku da innych) są bezpodstawne.

Infantylne ataki podyktowane czystym instynktem - nieważne, czy uzasadnione z emocjonalnego punktu widzenia, czy nie - przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego.

Skomentuj (96) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (297)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…