Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87127

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba zacznę brać pieniądze za pokazywanie studentom, jak nie dać się zrobić na szaro i orżnąć na kasę uczelniom, bo popyt coś przyjemnie rośnie.

Odezwała się do mnie siostrzenica, która trafiła na covidowo-personalny problem z zaliczeniem zajęć na uczelni, bo skoro ostatnio walczę z deformacjami systemu nauczania na podyplomówce, to może pokażę jej światełko w tunelu?

Dziewczynie przesunęli m.in. wszystkie laboratoria na wrzesień, bo przez internet się ich nie zrobi, więc teraz trwa "odrabianie zajęć po polskiemu", czyli - jak mówi młoda - burdel na kółkach i pożar w burdelu w jednym. Ktoś, kto projektował nadrabianie tych laborek musiał mieć mocno nasrane pod deklem, bo dla jednego przedmiotu zaplanował akcję "od wtorku do piątku po 7 godzin dziennie", żeby nadgonić do wymaganych 40 w semestrze, bo w papierach ma się zgadzać, co z tego, że tak skutecznie uczyć się i uczyć innych po prostu się nie da.

Ja też miałam te zajęcia na studiach i już wtedy mówiliśmy na nie "droga krzyżowa", bo zanim się zaliczyło, parę razy trzeba było upaść, rozedrzeć szaty i umrzeć ze zgryzoty - mając cały semestr na opanowanie materiału. Podobno od początku istnienia warunków na wydziale przynajmniej 40% każdego roku powtarzało ten przedmiot. Siostrzenica twierdzi, że u niej wygląda to identycznie, pomijając patologie postlockdownowe, a właśnie o nie cała sprawa wzięła i się złośliwie wywaliła.

Zaliczenie laborek u siostrzenicy miało wyglądać tak, że studenci w piątek o - dajmy na to - 18 kończą zajęcia, mają godzinę na uzupełnienie, wydrukowanie i przyniesienie sprawozdań dziennych i semestralnych, a o 19 zaczyna się kolokwium, w poniedziałek wieczorem są wyniki i we wtorek rano egzamin. Generalnie, żeby się w tym roku wyrobić z zaliczeniem, wszyscy musieliby przyjść w piątek z gotowymi sprawozdaniami z jeszcze niedobytych zajęć i już wykuci z tych zajęć do kolokwium, które będą pisać po całym dniu obciążającej pracy. No powodzenia.

Studenci zwrócili uwagę prowadzącej na samym początku (czyli we wtorek rano), że to, co im przedstawia jako rozwiązanie sprawy weryfikacji efektów ich pracy, to się kupy dupy nie trzyma i co to ma być. Siostrzenica mówi, że prowadząca tylko się na nich wydarła, że ona miała inne plany na wrzesień niż siedzenie cały czas na wydziale, że tak ma być, bo nikt nie będzie się z nimi bawić do października i i tak mają szczęście, bo w normalnym trybie zaliczaliby każde sprawozdanie oddzielnie co tydzień i studenci mogliby WRESZCIE wykazać się odrobiną zrozumienia, że uczelnia naprawdę idzie im na rękę, że mają wszystko skumulowane w jednym miejscu i czasie, a nie jedno spotkanie o 6 i drugie o 20.

Siostrzenica po pierwszym wywrzeszczanym zdaniu zorientowała się, że pola do dyskusji za bardzo z panią doktor nie ma, więc z kolegami poszła do kierownika przedmiotu, który ich wysłał na bambus, a konkretnie do prodziekana ds. dydaktycznych, który jest na urlopie do końca miesiąca, bo może. Prowadząca następnego dnia obsobaczyła ich jak parszywe psy w cygańskim taborze, bo jak to tak, skarżyć się na nią, że podnosi głos i jest niemiła. W tym momencie siostrzenica zadzwoniła do mnie, czy znam jakiś myk, żeby całą tę sytuację ucywilizować. Podumałam, zapytałam, ile kosztuje powtarzanie tego przedmiotu - BARDZO dużo - zapytałam, czy są jakiekolwiek szanse na dojście do porozumienia - NIE MA - poczytałam sylabusy, komunikaty, regulaminy, doradziłam, co wykombinowałam, powiedziałam, żeby szukali kompromisu, a jeśli do piątku nie znajdą, to mają wszyscy trzymać wspólny front i kazałam za wszelką cenę nie tracić nerwów.

W piątek kuzynka z kolegami zajęcia zaczęli od wyciągnięcia telefonów, powiadomienia pani doktor, że nagrywają rozmowę z nią, po jej proteście, że nie wyraża zgody odparli, że skoro za organizację tych laborek płaci podatnik, czyli oni i przedmiot jest kursowy, nie autorski, jest sytuacja konfliktowa i łamie się ich prawa jako studentów, to mają święte prawo, przeszli błyskawicznie do tego, czy podtrzymuje warunki zaliczenia, o których już powiedzieli jej, że są sprzeczne z sylabusem przedmiotu i regulaminem studiów. Na pytanie "jak państwo to sobie inaczej wyobrażają" grupa odpowiedziała, że to nie im płacą za organizowanie zajęć i uczelnia miała czas od marca, żeby to wymyślić, oni do czegoś takiego nie podejdą, bo to jawne działanie wbrew ich prawu do nauki i zdobywania zaliczeń. Po kilku minutach rozmowy telefonicznej prowadzącej z bliżej niezidentyfikowanym kimś pojawił się temat zarządzeń, które zmieniały sposoby organizacji zajęć i zaliczeń na całej uczelni, więc jest legalnie. To grupa zbiła ripostą, że w zarządzeniu mowa o "dostosowaniu do możliwości organizacyjnych jednostki" i "współpracy z przedstawicielami samorządu studentów", a w regulaminie studiów, który nie został uchylony jest wyraźnie napisane, że kalendarz zaliczeń i egzaminów musi być zaaprobowany przez studentów, więc oni jako grupa chcą zobaczyć harmonogram wydziałowy z pozytywną opinią wydziałowej rady SS, bo bez tego próba przeprowadzenia zaliczenia o 19 po całym dniu tych zajęć łamie regulamin studiów, prowadząca, namawiając ich do podejścia do niego, nakłania ich do ignorowania łamania ich praw, a na koniec moja siostrzenica dowaliła "i mamy to WIELOKROTNIE nagrane na żywo".

Ponoć pani doktor zrobiła się fioletowa na twarzy, wyszła i nie wróciła, więc grupa zrobiła listę obecności, zostawili ją na biurku, zrobili zdjęcia, że zostawili, drugą listę, wraz z dopiskiem, że całe zajście miało miejsce zostawili za potwierdzeniem w sekretariacie zakładu, który laborki prowadzi i poszli robić sobie weekend.

Dzisiaj rano moją siostrzenicę i jej kolegów wezwano w trybie pilnym na wydział. Siostrzenica odparła, że dzisiaj, zgodnie z grafikiem, nie ma nic do roboty w budynku uczelni, więc jeśli uczelnia czegoś od niej chce innego niż zajęcia i zaliczenia, to ona będzie dostępna w czwartek do południa, ewentualnie może przyjść jutro na 15 minut przed egzaminem. Koledzy odpowiedzieli podobnie. Podobno kobietę w słuchawce zatkało ze zdumienia.

Niecierpliwie czekam na czwartek.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (199)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…